Dzisiaj
post troszeczkę nietypowy i mam nadzieję, że posty z tej serii nie będą musiały
zbyt często pojawiać się na blogu ;) Mowa będzie bowiem o kosmetycznych
bublach, czyli produktach, które bardzo, ale to bardzo się u mnie nie
sprawdziły. W poście zawarta jest moja subiektywna ocena, więc jeśli jesteście
ciekawe, jakich produktów nie polecam oraz jak można je inaczej wykorzystać,
gdy już je posiadamy, to zapraszam do dalszego czytania ;)
ŻEL POD PRYSZNIC LE PETIT MARSEILLAIS KWIAT POMARAŃCZY
Do
wypróbowania żelu pod prysznic Le Petit Marseillais zachęciła mnie kampania
reklamowa, która dosyć nachalnie pojawiała się w telewizji. Myślę, że nie ja
jedna jej uległam ;) Uwielbiam intensywnie pachnące żele pod prysznic i
najlepiej, by zapach pozostawał na skórze trochę dłużej, a to właśnie „obiecywała”
reklama. Niestety prawda okazała się być trochę inna. Nie wiem jak pachnie
kwiat pomarańczy, ale nawet pomijając ten fakt, to zapach żelu jest naprawdę
słabo wyczuwalny. Od wielu miesięcy używam produktów firmy Original Source i
jeśli chodzi o intensywność zapachu to Le Petit Marseillais się nawet do nich
nie umywa. Żel słabo pachnie sam w sobie a po wyjściu z łazienki ulatnia się
natychmiast i możemy pomarzyć o efekcie „jak z reklamy”. Żel kosztował ok. 15
zł w Drogerii Dayli i na pewno nie zakupię go ponownie.
MAKEUP REVOLUTION AMAZING SZMINKA DO UST
Kolejnymi
bublami, które naprawdę mocno mnie rozczarowały są 3 szminki marki MAKEUP
REVOLUTION z serii AMAZING. Jakiś czas temu kupiłam matową pomadkę firmy Golden
Rose, która jest naprawdę świetna pod względem konsystencji i pigmentacji, więc
gdy zobaczyłam matowe odcienie szminek z MAKEUP REVOLUTION w sklepie
internetowym kosztujące 5zł/szt., to od razu dodałam je do koszyka. Niestety
szminki okazały się być nie do użycia z powodu swojej „kamiennej” wręcz
konsystencji. Zupełnie nie jestem w stanie rozprowadzić ich na ustach, ponieważ
pozostają niewzruszone w opakowaniu i za nic w świecie nie chcą pozostawić
choćby śladu koloru. O ile matowe odcienie (różowy Beloved, bardziej łososiowy
Divine) mają teoretycznie piękny kolor, to odcień błyszczący (Chic) przypomina
napakowaną brokatem pomadkę dla dzieci. Ale z każdej sytuacji jest jakieś
wyjście, więc szminki można wykorzystać jako balsam DIY (Do It Yourself). Sposób
wykonania własnego błyszczyka bardzo fajnie pokazuje Red Lipstick Monster w
swoim filmiku instruktażowym do obejrzenia tutaj. Jak widać na zdjęciach, jedną
ze szminek już maltretowałam szpatułką w celu wytworzenia balsamu na bazie
wazeliny i oleju kokosowego. Więc jeśli macie szminki, które kolorem nie pasują do
Waszych ust, to możecie je zużyć w inny sposób ;)
A może
Ty znasz jakiś kosmetyk, który nie sprawdził się w swojej roli? Piszcie w
komentarzach, jakich kosmetyków nie polecacie oraz jak Wam się sprawują szminki
MAKEUP REVOLUTION – może tylko ja trafiłam na felerną serię?
Ja tam byłam z żelu zadowolona, pachnie właśnie jak kwiat pomarańczy.
OdpowiedzUsuń