Zapewne
wiele z Was chciałoby cieszyć się opalenizną bez ryzyka, jakie niesie ze sobą
smażenie się w pełnym słońcu. Niestety słońce pod naszą szerokością
geograficzną raczej nie rozpieszcza nas cały rok… Poza tym, nie każdy ma czas
na takie „przyjemności” czyż nie? ;) Zapewne już wiecie do czego zmierzam? Tak,
dziś nadszedł czas na kilka słów o samoopalaczu, ale nie byle jakim… Jeśli Was
zaciekawiło słowo wstępu, to zapraszam do dalszego czytania!
VITA LIBERATA FABOULUS SELF TAN MOUSSE MEDIUM
OPAKOWANIE
Bardzo
podoba mi się minimalistyczny design opakowania, ponieważ samoopalacz sprawia dzięki
temu wrażenie produktu luksusowego. Brązowy kolor w sposób oczywisty nawiązuje
do koloru samoopalającej pianki oraz do opalenizny jako takiej. Opakowanie
samoopalacza zakończone jest dyfuzorem, który dozuje nam produkt w formie
zaskakującej „czekoladowej” pianki! Zatyczka pozwala na zabezpieczenie produktu
w trakcie przechowywania.
KOLOR/KONSYSTENCJA/ZAPACH
Kolor
i konsystencja pianki bardzo przypadły mi do gustu, ponieważ przypominają
pyszny nieziemsko czekoladowy mus! A zapach? Nie uświadczycie tutaj duszącego
zapachu jak przy innych tego typu produktach.
SKŁAD
Aloe
Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Water*, Dihydroxyacetone***, Cocamidopropyl
Betaine, Saccharide Isomerate***, Tocopheryl Acetate**, Cucumis Melo (Melon)
Fruit Extract**, Hyaluoronic Acid, Vitis Vinifera (Grape) Seed Extract***,
Ginkgo Biloba, Leaf Extract*, Fucus Vesicolosus (Bladderwarck) Extract**,
Litchi Chinensis (Lychee) Fruit Extract**, Rubus Ideaus (Raspberry) Seed
Extract*, Hydrolysed Silk (Soie), Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Extract**,
Sosium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, CI 17200 (Red 33), CI 4090
(Blue 1), CI 19140 (Yellow 5)
APLIKACJA
MOJA OPINIA
Jak
już wspomniałam na samym początku, bardzo podoba mi się minimalistyczne
opakowanie zakończone pompką. Czekoladowy odcień musu/pianki poza walorem
estetycznym ma również bardzo duże znaczenie praktyczne – nakładanie
samoopalacza nigdy nie było tak proste! Wyobraźcie sobie, że smarujecie ciało
czekoladowym musem – tak właśnie wygląda aplikacja tej pianki, a więc bardzo
dokładnie widać, gdzie i w jakiej ilości kosmetyk został nałożony. Dzięki temu
nie pominiecie żadnej partii ciała, ani nie przesadzicie z samoopalaczem w
newralgicznych miejscach typu kolana, kostki, itp. Najlepiej przetrzeć takie
miejsca wilgotnym ręcznikiem, żeby zebrać ewentualny nadmiar produktu.
Co
jeszcze może być pomocne przy nakładaniu samoopalacza? Przede wszystkim gładka
skóra, którą osiągniemy dzięki peelingom i depilacji. Nie róbcie jednak
depilacji tuż przed aplikacją samoopalacza. Nie smarujcie także skóry żadnym
balsamem i nie moczcie jej przed nałożeniem produktu. Ma on być zaaplikowany na
czystą i suchą skórę bez podrażnień. Poniżej możecie zobaczyć jak wyraźnie
widoczny jest produkt tuż po nałożeniu na skórę.
Do
aplikacji samoopalacza idealnie nadaje się rękawica w pięknym błękitnym
odcieniu, niczym lazurowe morze ;) Druga strona rękawicy ma odcień cielisty i
możecie ją zobaczyć poniżej po użytkowaniu i praniu – nie ma tragedii.
Po
nałożeniu samoopalacza kolistymi ruchami w zalecanej ilości 5-10 pompek na
jedną partię ciała (ja użyłam minimum i było ok) powinniśmy odczekać ok. 4-8
godzin i zmyć preparat. Ja zostawiłam na dłuższy czas przez nieuwagę i się nie „spaliłam”
;) Z ciekawostek – podczas spłukiwania odcień wody zmieniał się z żółtego na
zielony, a po wytarciu pompki papierowym ręcznikiem ujawniły się niebieskie
obwódki wokół czekoladowych plam z musu ;) Czary!
Jeśli
chodzi o podrażnienia, to żadne u mnie absolutnie nie wystąpiły. Produkt
obszedł się bardzo łagodnie z moimi nogami. Nie były przesuszone ani
pomarańczowe. Na moim szarym dresie nie uświadczyłam plam z samoopalacza przed
myciem ciała, ale nie noszę białych spodni, więc nie wiem, jak taki eksperyment
by się zakończył ;)
Czas
na efekty! Po pojedynczym zastosowaniu uzyskałam delikatną brązową opaleniznę,
bez żadnego przerysowanego efektu a la pomarańczka lub murzynka. Choć
początkowo głęboki i intensywny brąz pianki oraz słowo „Medium” na opakowaniu
mogło Was, zwłaszcza bladolicych, przerazić, to uspokajam – opalenizna, którą
uzyskujemy nie rzuca się w oczy od progu krzycząc: jestem ofiarą samoopalacza!
Jest naprawdę stonowana i piękna! No i nie leżała koło pomarańczy ;) Żeby
pokazać Wam działanie produktu Vita Liberata postanowiłam celowo nie nałożyć
produktu na wysokości kolan. Teraz dokładnie możecie zobaczyć jak wyglądał
odcień mojej skóry także bez samoopalacza przy kolanie oraz po zastosowaniu
produktu na całej nodze ;) Różnica jest widoczna, czyż nie? Nie pojawiły się przy
tym żadne „zacieki” ani „plamy”.
PS. Przepraszam
za „gęsią skórkę” na nogach, ale dopiero co wyskoczyłam z ciepłego łóżka :D
PODSUMOWANIE
+ wygodne
opakowanie z pompką,
+ czekoladowy
odcień pianki, który barwi skórę przy aplikacji, przez co pozwala na
kontrolowanie rozłożenia samoopalacza na ciele – aplikacja jeszcze nigdy nie
była tak prosta!
+ brak
charakterystycznego dla samoopalaczy „smrodku",
+ lepszy
skład,
+ brak
podrażnień po użyciu samoopalacza,
+ efekt
„naturalnej” brązowej opalenizny, bez cienia „pomarańczki",
+ brak
zacieków i plam nawet po niedokładnej aplikacji,
+ dobra
dostępność (stacjonarnie w Sephorze + przez internet),
- cena
(109 zł),
- konieczność
odczekania 4-8 godzin i zmycia produktu z ciała.
Jeśli chcecie cieszyć się piękną opalenizną cały rok, to szczerze polecam!
Produkt
otrzymałam w ramach współpracy z marką Vita Liberata, jednak nie wpłynęło to na
moją opinię.
Używacie samoopalaczy? :)
Polubiłam tę markę, ale mam akurat produkty do twarzy:)
OdpowiedzUsuńnie uzywam samoopalaczy,ale dobrze wiedziec o tym produkcie:)
OdpowiedzUsuńnie używam takich produktów, ale wiele dobrego o nim słyszałam :)
OdpowiedzUsuńCena spora. Kiedyś używałam samoopalaczy, teraz już rzadko.
OdpowiedzUsuńNie używam samoopalaczy :))
OdpowiedzUsuńZ Vita Liberata mam dwa produkty do opalania twarzy i bardzo je lubię:)
OdpowiedzUsuńWygląda fajnie :). Miałam piankę i chyba jako jedyną w blogosferze, mnie uczuliła :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam produkty VL - są doskonałe :)
OdpowiedzUsuńMam piankę i jest rewelacyjna! Świetny efekt. :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten samoopalacz, ale nie w formie pianki tylko balsamu, efekty daje fenomenalne to prawda, aczkolwiek na pewno nie jest na moją kieszeń. :)
OdpowiedzUsuńNie mamy doświadczenia z samoopalaczami ale czasem warto użyć :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy do nas na konkurs :)
Znam i bardzo lubię. Akurat miałam ten sam produkt.
OdpowiedzUsuńPraktycznie nie używam samoopalaczy, już wolę moją bladość ;D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tą markę ;)
OdpowiedzUsuńJa czekam właśnie na swój pierwszy lotion od tej firmy :)
OdpowiedzUsuńWygląda ładnie :)
OdpowiedzUsuńEfekt super, ale ja jednak wolę pozostać blada :D
OdpowiedzUsuńciekawie wygląda:)
OdpowiedzUsuńMam i też polecam :)
OdpowiedzUsuńPrzydałby mi się taki produkt, bo jestem okropnym bladziochem :P
OdpowiedzUsuńNie używam :)
OdpowiedzUsuńUżywam bardzo rzadko samoopalaczy , ale znam ten i go lubię :)
OdpowiedzUsuńwww.khatstyle.blogspot.com
nie jestem z kategorii lubiących opaleniznę:D
OdpowiedzUsuńU mnie po każdym z samoopalaczy wychodzą plamy.:/
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie te kosmetyki, nawet ładny skład :)
OdpowiedzUsuńUżywam samoopalacza VL w żelu od bardzo dawna i nie zamienię tej firmy na nic innego, jest świetna! :)
OdpowiedzUsuńWierzę, bo testuję mus i jest super! Buziak Kochana na milutki wieczór :*
OdpowiedzUsuńUżywam samoopalaczy w okresie letnim :) Ten wygląda zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, choć ja raczej takich kosmetyków używam tylko w okresie letnim
OdpowiedzUsuńintensywny kolor
OdpowiedzUsuńJak nie lubię przyciemniać skóry, to ta pianka wzbudziła moje zainteresowanie :)
OdpowiedzUsuńwygląda to kusząco, najpierw musze zainwestować w taką rekawice i zużyć moje 3 samoopalacze :D
OdpowiedzUsuńprodukt fajny, ja jednak boję się używać takich produktów w obawie, że narobię sobie jakiś smug lub innych nieładnie wygldających rzeczy :P
OdpowiedzUsuńJa już się polubiłam z moją bladością, jednak popieram stosowanie bezpiecznych form opalania :)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po produkty tego typu, mimo to, szkoda, że nie trafiłam na niego latem,. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
kosmetykiani.pl
Z chęcią poznałabym to cudo.
OdpowiedzUsuńoooo co za ciemny kolor pianki ;D
OdpowiedzUsuńjak z wakacji hen daleko;D
Usuńpodoba mi się i cena w miarę ok jak na taki produkt :)
OdpowiedzUsuńJa niestety robię sobie krzywdę każdym samoopalaczem, więc staram się omijać je szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńCena faktycznie wysoka. Ale widać reszta na plus. W lato miałam piankę samoopalajaca z avonu , nadziewane ostatnio haha .
OdpowiedzUsuńNie używam tego typu produktów :))
OdpowiedzUsuńUwielbiamy takie kosmetyki;) Mozna się cieszyc piekna opalenizną przez cały rok;)
OdpowiedzUsuńJak nie pachnie typowo samoopalaczem to ok ;) Ja używam teraz balsamu brązującego z Ziaji - pachnie orzechami, super sprawa ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej nie używam samoopalaczów ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawią mnie te kosmetyki.
OdpowiedzUsuń:*
Nie używam samoopalaczy, ale warto wiedzieć, że takie cudo istnieje :)
OdpowiedzUsuńmam maskę z VL i sobie ją chwalę, choć nie wiem czy samoopalacz nie byłby dla mnie zbyt mocny
OdpowiedzUsuńUwielbiam produkty VL :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad nim, ale jak dotąd cena skutecznie mnie zniechęciła.
OdpowiedzUsuń