Witajcie! Do tego wpisu zbieram się chyba już od roku, więc część mojej kolekcji trafiła w międzyczasie w inne ręce. Niemniej kilka egzemplarzy jeszcze mi się ostało, więc mam przyjemność zaprosić Was dziś do przyjrzenia się z bliska najpopularniejszym cieniom w kremie, czyli słynnym Maybelline Color Tattoo.
MAYBELLINE COLOR TATTOO
Cienie Maybelline Color Tattoo znajdują się w bardzo ciężkich szklanych słoiczkach, których nie polecam zabierać w podróż, bo mogą nieźle przeciążyć bagaż ;) Niemniej są bardzo trwałe, bo raz prosiłam Panią o przyniesienie mi jednego odcienia z zaplecza i pechowo upadł on na kafelkową podłogę z ponad metra wysokości i… nic się nie stało (zarówno podłodze w drogerii, jak i cieniowi) ;)
Opakowania poszczególnych odcieni różnią się między sobą, ponieważ część cieni to wersja przeznaczona na rynek amerykański (te z czarnymi naklejkami z tyłu). Można je kupić w atrakcyjnej cenie ok. 10 zł na wielu stronach internetowych (np. Kosmetyki z Ameryki).
Na naszym rynku najpopularniejsze są chyba odcienie brązu, zwłaszcza Permanent Taupe i On And On Bronze. Od niedawna w ofercie Maybelline pojawiły się również kremowe cienie matowe – skusiłam się na różowy Creme De Rose i beżowy Creme De Nude. Standardowa drogeryjna cena Maybelline Color Tattoo to ok. 24 zł. Najbardziej opłaca się je kupować na promocji, np., -50% w Rossmannie. Na tłustych powiekach cienie w kremie mogą zachowywać się naprawdę różnie, więc najlepiej jest stosować je jako bazy pod cienie i zagruntowywać cieniami suchymi. Potrafią znakomicie podbijać kolory nakładanych cieni!
100 BLUE ON BY
Odcień, który pokochałam najbardziej, jest to edycja na rynek amerykański. Spójrzcie na jego intensywność! Stanowi idealną bazę dla wakacyjnych makijaży! Na swatchu wydaje się tracić na mocy, ale wynika to z tego, że jest już przeterminowany i trzymałam go specjalnie tylko do dzisiejszego wpisu. Mam nadzieję, że jeszcze jest produkowany, bo naprawdę go polubiłam. Zużycie wygląda na minimalne, ale tak właśnie z tymi cieniami jest – są piekielnie wydajne.
65 GOLD RUSH
Odcień z edycji na rynek amerykański. Konsystencją przypomina bardzo popularne obecnie cienie foliowe. Nie daje równomiernego krycia, tylko wygląda niczym kawałeczki złota na powiece. Bardzo piękny, głęboki odcień starego złota.
25 SHADY SHORES
Również edycja na rynek amerykański. Choć w opakowaniu przypomina bardzo odcień Gold Rush, to jednak jest od niego diametralnie różny – ma bardziej masełkowatą konsystencję, na skórze daje równomierny efekt, nie ma 100% krycia, skóra lekko przez niego „przebija”, opalizuje na zielono. Po zużyciu widać, że kiedyś bardzo za nim przepadałam ;)
40 PERMANENT TAUPE
Matowy chłodny brąz, który jest używany przez wiele dziewczyn do podkreślania brwi. Na wgłębieniu widać, że daje lekko fioletową poświatę, ale spokojnie – nie robi fioletowych brwi. Często stosowałam go jako bazę pod cienie w zewnętrznym kąciku oka.
35 ON AND ON BRONZE
Cień, który może robić za niemal cały makijaż oka. Wystarczy nałożyć go na górną powiekę, pomalować rzęsy i voila! Niestety na moich tłustych powiekach wszystkie cienie kremowe muszą być utrwalone suchym produktem, by się nie rolowały ;)
50 ETERNAL SILVER
Srebrny odcień, który również przypomina cienie foliowe. Nie ma jednolitej konsystencji, widoczne są w nim grubsze srebrne grudki. Stosowałam go rzadko.
45 INFINITE WHITE
Śnieżnobiały biały – nic dodać nic ująć ;) Jest to jednolity, dość mocno połyskujący cień. Fajny do nakładania w wewnętrzny kącik, bo ładnie rozświetla spojrzenie.
93 CREME DE NUDE
Jeden z najnowszych odcieni Maybelline Color Tattoo. Jest to matowy beżowy cień, który ładnie rozprowadza się na powiece zakrywając wszelkie żyłki i zaczerwienienia. Idealny dla osób o żółtawej karnacji.
91 CREME DE ROSE
Mój zdecydowany faworyt pod względem jakości! Najlepiej utrzymuje cienie na moich tłustych powiekach i ma cudowny chłodno-różowy odcień, który przykrywa wszystkie niedoskonałości na skórze powiek. Nałożony na skórę i przypudrowany trzyma cienie w ryzach od rana do nocy. Żaden inny odcień Color Tattoo nie dawał sobie z tym tak perfekcyjnie rady. Ma dobre krycie i zbitą, suchą wręcz konsystencję. Najlepiej mi podpasował, więc stosuję go niemal codziennie – aż odstawiłam w kąt bazę z Art Deco ;)
Jak widzicie, każdy odcień Maybelline Color Tattoo może mieć zupełnie inne właściwości – jedne są bardziej masełkowate, inne mają większe krycie, trwałość lub pigmentację. Możemy znaleźć wśród nich cienie o wykończeniu satynowym, matowym czy też foliowym. Dlatego przed zakupem polecam Wam przeglądnąć uważnie swatche dostępne w internecie lub wymacać testery w drogerii, bo o dziwo, testerów Maybelline Color Tattoo w drogeriach jest naprawdę dużo ;) Jeśli miałabym wybrać swój ulubiony odcień, to pod względem koloru byłby to intensywny Blue On By, a pod względem trwałości zdecydowanie byłby to matowy Creme de Rose.
PS. Ostrzegam Was przed matowym odcieniem Vintage Plum, ponieważ część osób twierdzi, że jest gorszej jakości od pozostałych Color Tattoo.
Znacie Maybelline Color Tattoo? Macie swojego faworyta? ;)
Nudziaki są najpiękniejsze, jednak nigdy nie mogę ich dorwać :( Permament Taupe zawsze używałam do brwi, ale odkąd mam pomadę Inglota poszedł w odstawkę. Jest trochę zbyt szary.
OdpowiedzUsuńBy pure and simple
Nie miałam problemu z dostaniem nudziaków, ale pewnie zależy od miasta ;) W promocji można je dostać teraz w Naturze za jakieś 17 zł :)
UsuńNie mam żadnego, ale jakoś mnie nie kuszą.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy lubią takie formuły cieni :)
UsuńPermanent Taupe! Zdecydowanie :) Mam już drugi słoiczek, a jeden wystarcza na naprawdę dłuuugo :)
OdpowiedzUsuńTo chyba najpopularniejszy z wszystkich odcieni :D
UsuńJakie ciekawe kolory! Super są, może się skusze na ich kupno :)
OdpowiedzUsuńNa promocji w Rossmannie na pewno warto :)
UsuńNo chyba ktoś tu jest wielką fanką tych cieni :) Ja mam oczywiście najpopularniejsze brązy Permanent Taupe i On And On Bronze, lubi obydwa, choć przyznaję, że ten pierwszy częściej gości na moich brwiach :) Próbowałam dorwać Creme de Rose, ale póki co nieuchwytny stacjonarnie - może na aktualną promocję w Rossie uzupełnią półki i uda mi się go dorwać. Poluję już na niego od kilku miesięcy...
OdpowiedzUsuńCreme de Rose jest zdecydowanie najlepszy - cudowny, kryjący i trwały mat :)
UsuńMam brązowy i creme de nude, stosuję jako bazę pod cienie ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba najpopularniejszy sposób ich zastosowania :)
UsuńBardzo fajne. Miałam jedynie biały ale bardzo lubiłam.
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam go w wewnętrzne kąciki, ale teraz szkoda mi czasu na zabawę z wewnętrznym kącikiem :P
UsuńWydają się fajne, ale coś mi się widzi, że same w sobie nie trzymałyby się na mnie dobrze (te powieki ;) ).
OdpowiedzUsuńMam tłuste powieki, ale odcień Creme de Rose trzyma się na nich modelowo :D
UsuńTo złoto i brąz bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post :)
My kobiety lubimy złoto i brąz ;)
UsuńZnam te cienie i uwielbiam :) Makijaż z ich udziałem to pestka :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :))
UsuńIle wspaniałości.:)
OdpowiedzUsuńTe słoiczki prezentują się uroczo :D
Usuńniezła kolekcja;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńJa wyprzedałam właściwie wszystkie jakie miałam, nie przepadam za nimi poza wersjami matowymi. Mam trzy odcienie i bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńReszta moim zdaniem jest przeciętna, ale ja nie przepadam za cieniami w kremie :P
Kiedyś lubiłam nawet cienie w kredkach, ale o nich zapomniałam :P Muszę zobaczyć, może znowu mi się spodobają :D
Usuń100 i 65 to moje marzenie :) Pernament taupe bardziej do brwi. ;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, bo w niebieskim na powiekach Ci naprawdę pięknie :)
UsuńNa chwilę obecną mam dwa cienie z tej serii. Jeden w kolorze beżowym, a drugi wspomniany złoty, którego jeszcze nie miałam okazji aplikować na powieki.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad zakupem kolejnego na promocji w Rossmannie ;)
Usuń25, 35, 40 najbardziej wpadły mi w oko :) ale żadnego z tej serii nie miałam :) ogółem mam bardzo mało pojedynczych cieni
OdpowiedzUsuńOstatnio mam trochę więcej pojedynczych cieni, ale zazwyczaj usuwam je z opakowań i przerzucam do palety magnetycznej ;)
UsuńMam kultowy taupe, grafit (immortal charcoul) i creme de rose. Ten ostatni oceniam równie dobrze jak Ty - idealnie ujednolica kolor powieki, ukrywa drobne żyłki, świetnie sprawdza się jako baza. Grafit jest najsłabszy, trudno nałożyć go jednolitą warstwą, wolę na jeden z jaśniejszych odcieni nałożyć ciemny cień - efekt jest podobny, ale łatwiej uniknąć plam i rolowania.
OdpowiedzUsuńDokładnie, creme de rose jest świetny :))
Usuńłał ich paleta kolorystyczna robi wrażenie;D
OdpowiedzUsuńI tak wybierałam raczej te "spokojne" odcienie (poza niebieskim) :)
Usuńuwielbiam ON AND ON BRONZE :)
OdpowiedzUsuńmusze go kupić bo mi sie skończył a stanowił świetną bazę dla makijażu oka, samodzielnie noszony tez jest zresztą piękny
Racja, wygląda pięknie :) Choć sama wolałabym jakiś w chłodniejszym odcieniu brązu ;)
Usuń100 i 25 bym chciała :D. Szczególnie ten pierwszy wpadł mi mocno w oko :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zaglądałam za nim do Rosska i Natury i chyba w PL go nie ma :P
UsuńMam 4 kolory, używam ich bardzo często jako baz pod cienie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że inne marki nie mają podobnych cieni w kremie :)
Usuńmam vintage plum i rzeczywiście jakość jest o wiele gorsza :) ale oprócz tego kolorku to jestem ogromną fanką color tattoo :)
OdpowiedzUsuńCzyli to jednak prawda :D
UsuńAle Ty ich masz! Permanent taupe ma piękny odcień!
OdpowiedzUsuńDawno go nie używałam w sumie ;)
Usuńsą świetne, skusiłam się na dwa słoiczki ale niestety mnie uczuliły :<
OdpowiedzUsuńZapraszam blogbeautymix.blogspot.com
O proszę, nie słyszałam nigdy o tym, że uczulają :(
Usuńwłaśie kpiłam na promocji swój pierwszy 91 CREME DE ROSE i jestem nim zachwycona!!!! jako baza rewelacyjnie się sprawdza i z cieniami nic się nie dzieje przez caly dzień :)
OdpowiedzUsuńBo to chyba najlepszy odcień :D
UsuńA ja za nimi nie przepadam :(
OdpowiedzUsuńWiadomo, nie muszą wszystkim się podobać :) Każdy ma swój gust i to jest fajne :D
UsuńA ja jeszcze ich nie próbowałam :D
OdpowiedzUsuńWarto się skusić na promocji :D
UsuńMam Creme de Rose, On and on bronze i Pernament Taupe i rzeczywiście na powiekach najlepiej trzyma się ten pierwszy! :D Ostatniego też używam do podkreślania brwi i zgadzam się z tym, że żadnej fioletowej poświaty nie pozostawia :D
OdpowiedzUsuńCreme de Rose kupiłam na chybił trafił z kolekcji matowej, a okazał się być strzałem w 10! :D
UsuńKolor niebieski jest prześliczny! :) Ale reszta tez ma swój urok :)
OdpowiedzUsuńNiebieski jako pierwszy rzuca się w oczy ;)
Usuńcudowne kolory :)
OdpowiedzUsuńMi również się podobają, zwłaszcza w tych uroczych słoiczkach ;)
UsuńCiekawie wyglądają i jakie ładne kolorki :)
OdpowiedzUsuńSą warte uwagi ;)
Usuńniebieski i srebrny, z chęcią bym razem połączyła :D
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja :D
Usuńile ich!
OdpowiedzUsuńJakoś tak się uzbierało ;)
UsuńBrązy, złote i sreberka - rewelacja!
OdpowiedzUsuńSroczka :D
UsuńZnam, mam i uwielbiam :) Mam dwa matowe które prezentujesz i wszechobecny i najbardziej popularny On and on bronze i Permanent Taupe :)
OdpowiedzUsuńSą piękne :))
UsuńAle kolekcja! Ja poki co mam tylko jeden:)
OdpowiedzUsuńjaki?:D
UsuńMasz ładną kolekcje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńZastanawia mnie jedno - czy czasem szybko nie wysychają? Gold rush i enternal silver jakby "odchodzą" od słoiczka... Niemniej jednak kolekcja piękna, kolory cudowne... Nic tylko kupować!!! :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie :) Akurat te kolory mają "foliowe" wykończenie i dość grudkowatą konsystencję, ale nie wyschły :) Na pewno oba mam ponad rok i nic się z nimi nie dzieje :)
UsuńZnam, ale jeszcze nie używałam, mam w planach zakup. Zakochałam się w niebieskim kolorze!
OdpowiedzUsuńJest mega intensywny :D
UsuńMatowe najbardziej mi się spodobały po tym jak stwierdziłaś, że są najtrwalsze;).
OdpowiedzUsuńNa pewno najtrwalszy jest Creme de Rose :D Używam codziennie ;)
UsuńMam dwa kolory ale juz dawno nie używałam :)
OdpowiedzUsuńTeż tak często mam z produktami do makijażu ;)
Usuńsą przepiękne, nie miałam jeszcze cieni o tej konsystencji i w słoiczku
OdpowiedzUsuńMoże warto spróbować, bo są proste w aplikacji :)
UsuńJa mam 4 kolory, ale ostatnio jakoś nie używam :)
OdpowiedzUsuńPewnie o nich zapomniałaś :D
Usuńjakie cudne kolorki.. fajnie, że pokazałaś przed szaleństwem w rossmannie :-) na pewno się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńW końcu się zmotywowałam i napisałam ;)
Usuńwow! jaka kolekcja :) ja mam tylko 2.
OdpowiedzUsuńTo już coś :D :D
Usuńuwielbiam je i tez mam spora kolekcje :)
OdpowiedzUsuńhttp://villemo20.blogspot.com/
Czyli nie jestem jedyna :D
UsuńTrudny odcień :D
OdpowiedzUsuńPiękna kolekcja, a myślałam, że mam ich dużo 🙀👍🏻
OdpowiedzUsuńŚliczne, intensywne kolory :)
OdpowiedzUsuńjestem jedą z tych dziewczyn co 040 używają do brwi ;)
OdpowiedzUsuńZawsze mam w planach kupić go na promocji, a później jakoś mi to umyka ;) tym razem w ogóle na tą część do roska nie poszłam.....ale w końcu sobie go sprawię bo bardzo mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńUbóstwiam Creme de Rose, na pewno pojawi się w ulubieńcach maja. :)
OdpowiedzUsuńRównież mam kilka odcieni. Najczęściej używałam Permanent Taupe równiez do podkreślania brwi, teraz przerzuciłam się na pomadę do brwi, ale nie pamiętam marki :(
OdpowiedzUsuńMam też turkus, stalowy i granat, których używam do malowania kresek. Za to odcienie matowe cieliste kompletnie się u mnie nie sprawdziły.
Mam 4 odcienie i każdy jest innej jakości :/ On and on bronze śliski, gładko się rozprowadza. Creme de Nude wygląda, jakby był zawsze zwarzony. Rose jest lepszy jakościowo, daje jednolity kolor, ale mi nie pasuje taki odcień. Z kolei Permanent Taupe stał się plasteliną, ale z połączeniu z Duraline daje radę na brwiach. Ogólnie moje wrażenie jest jednak bardziej negatywne niż pozytywne
OdpowiedzUsuń