Witajcie! W październiku zeszłego roku zakupiłam w Douglasie z ciekawości miniaturę produktu Estee Lauder DayWear. Zauroczyła mnie nim pani konsultantka (czy jak one się tam zwą) nakładając jego próbkę na moją dłoń. Skóra od razu stała się ładniejsza, zyskała efekt „glow”. Recenzja tego magicznego kosmetyku miała pojawić się na blogu już dawno, ale jakoś tak zleciało :D Zresztą, nie ma czego żałować…
ESTEE LAUDER DAYWEAR MULTI-PROTECTION ANTI-OXIDANT SHEER TINT RELEASE MOISTURIZER
OPAKOWANIE
Opakowanie miniaturki (15 ml) poza rozmiarem nie różni się zanadto od opakowania pełnowymiarowego produktu (50 ml). Nie ma też raczej nic wspólnego z ekskluzywnością i luksusem. Ot zwykła zielonkawa odkręcana tubka. Za to cena niezwyczajna. Miniaturkę można zakupić na stronie Douglasa za 39zł/15 ml, natomiast pełnowymiarowy produkt na stronie producenta kosztuje zawrotne 265 zł/50 ml.
KONSYSTENCJA/KOLOR/ZAPACH
Konsystencja i kolor tego produktu są dość specyficzne. Początkowo ma ono postać lekko fioletowej pasty z widocznymi granulkami, które w trakcie nakładania pękają wytrącając czekoladowy barwnik. Zapach tego „kremu” przypomina połączenie ogórka ze smrodem chińskiej fabryki. Luksusowej chińskiej fabryki.
SKŁAD
Skład produktu jest faktycznie „na bogato”:
WATER, ETHYLHEXYL METHOXYCINNAMATE, ETHYLHEXYL SALICYLATE, DIMETHICONE, CAPRYLIC/CAPRIC/MYRISTIC/STEARIC TRIGLYCERIDE, BUTYLENE GLYCOL, CYCLOPENTASILOXANE, CETYL RICINOLEATE, STEARETH-2, DI-C12-15 ALKYL FUMARATE, POLYSILICONE-11, BUTYL METHOXYDIBENZOYLMETHANE, PENTYLENE GLYCOL, STEARETH-21, ASPALATHUS LINEARIS (RED TEA) LEAF EXTRACT, CAMELLIA SINENSIS (WHITE TEA) LEAF EXTRACT, COFFEA ARABICA (COFFEE) SEED EXTRACT, POLYGONUM CUSPIDATUM ROOT EXTRACT, TRITICUM VULGARE (WHEAT) GERM EXTRACT, BETULA ALBA (BIRCH) BARK EXTRACT, LAMINARIA OCHROLEUCA EXTRACT, HORDEUM VULGARE (BARLEY) EXTRACT/EXTRAIT D’ORGE, SACCHAROMYCES LYSATE EXTRACT, ROSMARINUS OFFICINALIS (ROSEMARY) EXTRACT, VITIS VINIFERA (GRAPE) SEED EXTRACT, ETHYLBISIMINOMETHYLGUAIACOL MANGANESE CHLORIDE, CHOLESTEROL, PHOSPHOLIPIDS, MALTODEXTRIN, ASCORBYL TOCOPHERYL MALEATE, CYCLODEXTRIN, SODIUM HYALURONATE, HYDROGEANTED LECITHIN, TREHALOSE, NORDIHYDROGUAIARETIC ACID, PALMITOYL HYDROXYPROPYLTRIMONIUM AMYLOPECTIN/GLYCERIN CROSSPOLYMER, PANTETHINE, LINOLENIC ACID, ORYZANOL, LECITHIN, SQUALANE, LINOLEIC ACID, GLYCERIN, SODIUM PCA, UREA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, POLYETHYLENE, ISOPROPYL MYRISTATE, BEHENYL ALCOHOL, SODIUM CARBOMER, TROMETHAMINE, STEARYL ALCOHOL, PVP/HEXADECENE COPOLYMER, POLYMETHYL METHACRYLATE, POLYQUATERNIUM-51, CARBOMER, FRAGRANCE, DISODIUM EDTA, SORBIC ACID, POTASSIUM SORBATE, SODIUM DEHYDROACETATE, CHLORPHENESIN, PHENOXYETANOL, LINALOOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, HYDROXYISOHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, BENZYL SALICYLATE, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), IRON OXIDES (CI 77491, CI 77492, CI 77499).
Całe szczęście, znajduje się nim wiele dobrych substancji, takich jak ekstrakt z liści czerwonej i białej herbaty, ekstrakt z nasion kawy, ekstrakt z korzenia rdestu, ekstrakt z kiełków pszenicy, wyciąg z kory brzozy, wyciąg z alg złotych, olej z zielonego jęczmienia, ekstrakt z drożdży, ekstrakt z rozmarynu, ekstrakt z liści winogron czy też mocznik.
OD PRODUCENTA
Zgodnie z informacjami ze strony producenta ma być to lekko koloryzujący krem nawilżający, który nadaje skórze zdrowy blask i zapewnia jednolity koloryt. Dzięki kompleksowi niezbędnych dla skóry przeciwutleniaczy, pomaga chronić skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników, które może prowadzić do widocznego starzenia się skóry. Skóra staje się gładsza i ma bardziej wyrównany koloryt. Perfekcyjnie nawilża, silnie chroni, zapewnia promienny wygląd. Lekka formuła zmienia się w delikatnie koloryzujący i rozświetlający krem, nadający skórze delikatny odcień, który dopasowuje się do każdej karnacji. Nadaje skórze świeży, jednolity, nowy blask.
MOJA OPINIA
Nie ukrywam, że wobec produktu, który osiąga w perfumerii tak wysoką cenę, miałam duże oczekiwania. Krem nałożony na moją dłoń przez panią konsultantkę wywarł na mnie dobre wrażenie – skóra dłoni zyskała widoczne nawilżenie, miała poprawiony koloryt i efekt „glow”. Z radością zaopatrzyłam się w miniaturę tego „cudeńka”, bo jeszcze nie upadłam na głowę, żeby płacić 265 zł za „lekki krem” przy moich zarobkach ;) Miałam nadzieję, że „liznę” choć odrobinę luksusu. Nie myślałam wówczas, jak gorzki posmak może mieć ten luksus.
Krem po wyciśnięciu z opakowania wygląda naprawdę niewinnie – ot taki lekko fioletowy krem do twarzy z granulkami. Ale niech Was ręka boska chroni przed nakładaniem go gąbeczką! Te granulki są po to, by utrudnić Wam życie. Ale o tym za chwilę…
Mam cerę suchą, więc liczyłam na mocne nawilżenie i wyrównanie kolorytu cery. No i krem spełnił te oczekiwania z nawiązką – pokrył moją twarz brązową mazią, wyrównując moją cerę do poziomu Mulatki. Miałam ciało białego człowieka i twarz Mulatki. Bosko wyrównany koloryt. Dodam, że nie jestem rasistką, ale nie takiego efektu oczekiwałam. To odcień kremu miał się dopasować do mojej karnacji, a nie moja karnacja do odcienia kremu.
Wracając do aplikacji – „granulki” zawarte w kremie pękają pod wpływem tarcia o skórę. Nie próbujcie nakładać kremu stemplując po twarzy beauty blenderem. Dlaczego? Bo wówczas granulki nie pękają. Co prawda nie są widoczne na skórze, ale… gdy w ciągu dnia podeprzecie twarz ręką, przesuniecie po skórze palcem, wytrzecie nos chusteczką, granulki pękną i na twarzy pojawią się obrzydliwe utlenione brązowo-pomarańczowe plamy, których już nie rozetrzecie. FUJ.
Jeśli chodzi o wykończenie kremu, to skóra po jego nałożeniu wygląda na lśniącą nawet bardziej niż po Rimmel Wake Me Up, ale nie oznacza to tłustego świecenia – cera wygląda promiennie i świeżo (pomijając oczywiście ciemny kolor…). Krem ma niemal zerowe krycie, a po nałożeniu na skórę sprawia, że wygląda ona po prostu na brudną. Żebyście mogli zobaczyć to na własne oczy, nałożyłam krem na skórę dłoni w małej ilości i po chwili przetarłam czystym papierowym ręczniczkiem. Voila! Więcej komentować tego nie trzeba.
Zapewne myślicie, że wyrzuciłam go do śmietnika. Otóż nie! Mam zamiar „przyciemniać” nim zbyt jasne podkłady, by wykorzystać zawarte w DayWear bogactwo roślinnych ekstraktów, które może wpłyną pozytywnie na nawilżenie mojej suchej skóry. Tubka jest malutka, więc na spokojnie powinnam zużyć całość.
Moim skromnym zdaniem, jest to absurdalnie drogi krem-porażka. Ma dopasowywać się do odcienia skóry, a tymczasem sam dopasowuje naszą skórę do swojego brązowego odcienia. Sprawia, że twarz „odcina się” kolorystycznie od reszty ciała. Do tego ma niemal zerowe krycie. Jedynym jego plusem jest „mokre” wykończenie, którego jestem fanką. Jakoś go zużyję, ale na pewno nikomu nie mogę go polecić. Pamiętajcie – przed zakupem drogiego produktu zawsze poproście o próbkę ;)
Mieliście w tym miesiącu jakieś kosmetyczne porażki? ;)
Miałam kiedyś miniaturkę i cóż... dziwny był to produkt:P
OdpowiedzUsuńDyplomatycznie to określiłaś :D
UsuńAle skład, dużo tego, i to ile :O Dobrze, że coś sensownego też zawiera. Działanie brzmi dziwnie - ja go nie chcę ;D
OdpowiedzUsuńSkład mnie przeraził na pierwszy rzut oka, ale całe szczęście zawiera trochę ekstraktów ;)
UsuńTroche zbyt czekoladowy ;)
OdpowiedzUsuńTroszeńkę :))
UsuńDobrze, że o tym napisałaś. Sama bym się skusiła, ale że mam bardzo jasną twarz i bardzo suchą skórę to podziękuję :) Dobrze chociaż że ma fajne składniki ;) Polecam za to BB Clarinsa, jest super i też dobrze nawilża :)
OdpowiedzUsuńNa pewno ten od Clarinsa nie jest tak czekoladowy :))
UsuńO matko skład jest tak ogromny że nie wiem czy by mi się chciało cały analizować... A ten ręcznik papierowy mówi sam za siebie... I tu się sprawdza że nie wszystko co drogie jest dobre... Mi się wiele razy trafiło tak że tester był fajny a sam kosmetyk pełnowymiarowy.. Masakra tak jakby to były dwa inne produkty
OdpowiedzUsuńSklepowe oświetlenie zrobiło swoje ;) Zresztą na dłoni może wyglądać ładnie, a na twarzy niekoniecznie :D
UsuńTragedia - jak widać, nie zawsze cena świadczy o jakości :(
OdpowiedzUsuńJuż nie raz się o tym przekonałam ;)
UsuńOjj nie dla mnie, u mnie tym bardziej była by z tego porażka gdyż nie mam doświadczenia z takiego typu kosmetykami
OdpowiedzUsuńMyślę, że mało komu by podpasował ten krem ;)
UsuńAle faux pas z tym kosmetykiem, nie kupie na pewno :/
OdpowiedzUsuńLepiej się trzymać z daleka ;)
UsuńO ich kultowym podkladzie też czytałam sporo negatywnych opinii, chyba za dużo:) ten krem zapowiadał się ciekawie - pękające granulki robią wrażenie:) no cóż, wielka szkoda:) Dobrze, ze kupiłaś jedynie miniaturkę
OdpowiedzUsuńA ja podkłady lubie ale z takimi cudami jestem
Usuńostrozna😄
Podkładów nie znam, bo obawiam się po nich słynnej "maski" na twarzy (dużo osób o tym pisze), a poza tym nie mam problemów z cerą, więc po prostu mogę sobie pozwolić na lżejsze podkłady ;) Żeby tylko lżejsze nie miały odcienia czekolady :D
UsuńOMG... ale wtopa. Wstyd dla marki.
OdpowiedzUsuńDziwne, że tego nie zauważyli, bo na pewno testują produkty przed wypuszczeniem na rynek ;)
Usuńnie mam problemu z zbyt jasnymi podkładami, więc generalnie u mnie raczej by się nie sprawdził nawet do wykorzystania w takie sposób ;(
OdpowiedzUsuńNiestety producenci serwują nam podkłady o dość dziwnych ciemnych odcieniach :P
Usuńkolor nie za bardzo pasuje do europerjskich kobiet hyhyhy!
OdpowiedzUsuńdobrze, ze chociaz nawilza i ze jakos go zuzyjesz :)
Pięknie to ujęłaś :D
UsuńSkojarzył mi się z tańszym tego typu produktem. L' oreal ma krem CC. To jest wersja ze Stanów Zjednoczonych. Biały z granulkami,świetnie nawilża oraz opala na pomarańczkę. Wielkie brawa za wplecenie odrobiny humoru. Uśmiechnęłam się ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Gdy trafi się taki bubelek, to nie ma co płakać, trzeba podejść do niego z humorem :))
UsuńSzkoda, że nie pokazałaś go na twarzy, wtedy wszystko najlepiej widać. Nie miałam tego podkładu, ale po Twojej recenzji raczej po niego nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńRobienie zdjęć mojej twarzy to totalna porażka :D Nie chodzi o to, że strasznie wyglądam, po prostu aparaty tak przekłamują kolory, że na żywo mogłabym wyglądać jak Murzynka, a na zdjęciu byłabym biała jak córka młynarza :P Nie umiem tego zmienić, choć czasem próbuję ;)
Usuńnie miałam i nie chcę mieć
OdpowiedzUsuńZdrowe podejście :D
UsuńO Mamusiu...jak to dobrze, że mnie nie stać na takie luksusy xD
OdpowiedzUsuńHa ha dokładnie :D
Usuńo ludu ale ciemna kupa z tego wychodzi...
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w sedno :))
Usuńmoże nie ma co tu porównywać do EL ale mam tak samo z kremem CC z Loreal. Najpierw jest zielony a po roztarciu miał się stopic ze skórą...wyszła marchewa...już u mnie niedługo będzie post o tym na blogu =D
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś drugą osobą, która wspomina o kremie L'Oreala - będę go unikać :D
UsuńMasakra, dobrze, ze masz miniaturkę :)
OdpowiedzUsuńTo nie pierwszy kosmetyk "eksluziw", który zrobił mnie w lolo ;)
UsuńZupełnie czegoś innego bym się spodziewała :D. Myślałam, że lepiej się spisze, a tu taka niespodzianka :P
OdpowiedzUsuńNiestety, taka niespodzianka była na mojej twarzy ;)
UsuńOd kosmetyków z wysokiej półki cenowej rzeczywiście wymagamy trochę więcej. Przyznaję, że również wiele razy się zawiodłam na produkcie, który kosztował mnie 200-300zł - cóż, ilu użytkowników, tyle opinii. Nie jestem zagorzałą fanką Estee Lauder, znam dosłownie dwa kosmetyki do pielęgnacji i jestem skłonna pokłonić się nad słynnym serum na noc - efekty są widoczne w krótkim czasie. Jeśli chodzi o produkt, który prezentujesz, to niestety nie znam, ale drobinki trochę chyba by mnie przeraziły na początek :)
OdpowiedzUsuńO tym serum w ciemnej butelce słyszałam wiele dobrego, ale cena skutecznie mnie odstrasza ;)
Usuńojojojjjj 265 złotych i taki koszmarek....
OdpowiedzUsuńPostaw się a zastaw się :D
UsuńHa ha ha ale się ubawiłam 😆 Świetny post, super napisany ✍🏻
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy ;) Jakoś tak mam, że pastwię się z humorem nad bubelkami ;)
Usuńchiński luksus? dziękuję! :D kolorek taki dla europejek :D
OdpowiedzUsuńKolorek sprawi, że poczujesz się sexy :D :D
UsuńNo i lipa. Tak sie kończy zabawa w luksusy xD Mamy nadzieję, że nie nałożyłaś go na jakieś ważne wyjście xD
OdpowiedzUsuńPiękne podsumowanie :D Całe szczęście od jakiegoś czasu testuję takie cudaki, gdy nie wychodzę z domu :D
Usuńchinski luksus? to mnie rozwalilo hahaha
OdpowiedzUsuńTaka ze mnie luksusowa blogerka ;))
UsuńSzkoda, że luksus okazał się niewypałem, ale cóż bywa i tak :)
OdpowiedzUsuńJak to leciało... "Marian, tu jest tak jakby luksusowo" ;))
UsuńTo jakaś masakra! Miałam kiedyś podobny krem z granulkami z Avon ale on rzeczywiście tylko lekko barwil skórę. I kosztował 10zł 😉
OdpowiedzUsuńWidzisz, nie był luksusowy, a wrażenie robił :)
UsuńCzęsto tani produkt jest o wiele lepszy od drogiego ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tutaj taki bubel. Mam podkład tej firmy i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńPodkładu nie miałam :)
UsuńO matko tyle kasy w błoto ;/ Szkoda, że okazał się takim bublem.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście miałam jedynie miniaturkę ;)
UsuńBardzo żałuję, że tego typu produkty nie są dostosowane do wszystkich karnacji i na jasnych skórach tworzą bardzo specyficzny i niestety nieatrakcyjny efekt. Ja temu gagatkowi podziękuję.
OdpowiedzUsuńMogłyby być dwie wersje - do cer jasnych i ciemnych ;)
UsuńJak widać drogie, nie zawsze jest dobre.
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńAż tak bardzo ciemnieje na twarzy, szok.
OdpowiedzUsuńNiestety :P
Usuńnie znam, ale widzę że dobrze :D
OdpowiedzUsuńHehe, "dobrze" ;)
UsuńDobrze, ze przeczytałam recenzję -przynajmniej wiem żeby omijać go szerokim łukiem
OdpowiedzUsuńLepiej dać sobie spokój ;)
UsuńEeee mówię mu zdecydowanie nie!
OdpowiedzUsuńJakoś mnie to nie dziwi ;)
UsuńNo to rzeczywiście krem porażka.
OdpowiedzUsuńTak ;)
UsuńNie spodziewałam się aż takiego niewypału po tej marce, ale jak widać wszystko jest możliwe :/ "Zapach luksusowej chińskiej fabryki" - dobre :DDD
OdpowiedzUsuńJakoś tak dziwnie pachnie, co zrobić ;)
UsuńOd zawsze powtarzam, że cena nie zawsze idzie w parze z jakością. I nie myliłam się :-)
OdpowiedzUsuńTeż mam takie zdanie ;)
UsuńOj tam, przesadzasz :P A tak serio - żartowałam :P po kosmetyku za taką cenę spodziewałam się lepszego efektu :D A na pewno zapachu :P
OdpowiedzUsuńMoże to ta luksusowa tubka tak śmierdzi :D
UsuńHmmm cena nie idzie w parze z jakością. Dobrze, że nie kupiłaś pełnowartościowego kosmetyku.
OdpowiedzUsuń:*
Nawet szkoda było kupować miniaturkę ;)
Usuńten brąz na papierowym ręcnziku wygląda tragicznie ;o masakra, kto by pomyślałam, że taka renomowana marka...
OdpowiedzUsuńNakładasz jasny kremik na twarz, a kończysz jak ten ręcznik ;)
UsuńMiałam próbki kremu BB z Estee Lauder i był beznadziejny. Zero krycia, bardzo ciemny, a skóra wyglądała na brudną.
OdpowiedzUsuńTego, o którym piszesz też bym nie chciała;).
Czyli ten sam efekt :P
UsuńOjeej co skład długaśny, nie wiem czemu ale zawsze mnie to przeraża w kosmetykach. Wysoka cena niestety nie zawsze łączy się z dobrą jakością.
OdpowiedzUsuńMnie również często długi skład odrzuca :P Ale nie zawsze jest zły ;)
Usuńbo nie ma co ukrywać ale nie którzy to cenią się zbyt wysoko
OdpowiedzUsuńTak :)
Usuńkolejny dowód na to, że nie wszystko co drogie musi być dobre ;) szkoda, że Ci się nie sprawdził, bo naprawdę sporo kosztował.. :(
OdpowiedzUsuńTo tylko miniaturka :D
UsuńCena mnie przeraziła :P nie chciałabym się tak zaskoczyć płacąc taką kwotę :/
OdpowiedzUsuńCałe szczęście nie płaciłam całej ceny ;)
Usuńchyba bym się popłakała, gdyby za taką cenę, produkt coś takiego robił ;d
OdpowiedzUsuńLubię tego typu produkty, mam w domu dwa ulubione, Eveline (niestety nie widze go na stronie) i Lirene Magic Make up w odcieniu jasnym. Obydwa świetnie się sprawdzają, są jasne, delikatnie wyruwnuja koloryt skóry, nawilżają.
OdpowiedzUsuńSkład tego, który opisujesz, to niemal tablica mendelejewa. No i ten kolor... Chyba pomylili rynek ;) Dobrze, że znalazłaś dla niego funkcję, bo 40 zł, choc to nie ponad 250, to jednak piechotą nie chodzi.
Mam też próbkę i powiem szczerze, że ja jestem zachwycona. Nie jest tak czekoladowy jak na zdjęciu. Po starciu ma normalny kolor jak fluid a nie czekoladowy. Może za dużo? Ja daje troszkę i wyrównuje koloryt skóry i delikatnie przyciemnia ale naprawdę delikatnie( pewnie zależy od tego ile się nałoży) ja jestem zadowolona��
OdpowiedzUsuń