1/26/2025

ULUBIEŃCY 2024 ROKU: KOSMETYKI DO MAKIJAŻU

 


Chyba będę ostatnia z ulubieńcami roku, ale może to i dobrze, bo w ten weekend nie powinno być za wiele tego typu postów, a więc i konkurencja mniejsza 😉 Dziś zobaczycie kosmetyki, które po WIELU LATACH(!) wywróciły do góry nogami moje makijażowe top of the top. Jeśli prześledzilibyście makijażowych ulubieńców roku z poprzednich lat, to zauważylibyście, że są to w kółko te same produkty, ale miniony rok sporo w tym temacie zmienił. Odkryłam niesamowite perełki zarówno z półki drogeryjnej jak i perfumeryjnej. Oto i one!


MAKIJAŻOWI ULUBIEŃCY 2024 ROKU



LEKKI PODKŁAD: BELL ILLUMI CORRECTOR

Podkład Bell świetnie sprawdza się na co dzień, ponieważ mocno „przykleja” się do skóry w trakcie aplikacji i optycznie „wyrównuje” niedoskonałości. Można aplikować go samymi palcami i nie stwarza żadnych problemów. Daje piękne, świetliste i naturalne wykończenie, praktycznie nie widać go na skórze. Na mojej suchej cerze ma bardzo dobrą trwałość. Podkład znajdziecie w Biedronce w szafie Bell. Jest dostępny w czterech odcieniach i kosztuje ok… 12 złotych. Moje odkrycie!


PODKŁAD O ŚREDNIM KRYCIU: AFFECT IDEAL BLUR

Jeśli chcecie osiągnąć efekt idealnie wygładzonej skóry przez długie godziny, wybierzcie Ideal Blur. Jaka sama nazwa wskazuje, optycznie „bluruje” (wygładza) niedoskonałości i nierówności cery, przez co skóra wygląda jak po użyciu photoshopa. Podkład jest bardzo trwały, więc lubię sięgać po niego, gdy jestem poza domem cały dzień. Rzekłabym, że w zasadzie nie ma wad, ale w zimnych miesiącach na przesuszonej cerze może podkreślać zmarszczki. Poza tym to ideał.


PODKŁAD O DUŻYM KRYCIU: REVLON COLORSTAY DO CERY NORMALNEJ I SUCHEJ

Kultowy Revlon Colorstay wciąż trzyma fason. Choć nie przepadałam za podkładami o mocnym kryciu, to jednak w zeszłym roku hormony tak mi szalały, że często kończyło się wysypem gul na twarzy i nic innego nie dawało rady ich przykryć. Colorstay perfekcyjnie przylega do skóry przykrywając niedoskonałości, a w połączeniu z korektorem, o którym przeczytacie poniżej, był w stanie zakryć dosłownie wszystko. Podkład jest bardzo trwały, spokojnie ponosicie go 16 godzin. Idealnie trzyma bronzer, róż i rozświetlacz nie tworząc żadnych prześwitów i plam w ciągu dnia. Ma satynowe wykończenie w kierunku matu, ale nie wygląda na typową tapetę. Pamiętajcie, że może podkreślać zmarszczki na cerach dojrzałych.


KOREKTOR NA NIEDOSKONAŁOŚCI: RIMMEL THE MULTI-TASKER CONCEALER

Najlepszy korektor, jaki spotkałam. Ma bardzo gęstą i kremową konsystencję oraz jest mocno napigmentowany przez co zachowuje się jak prawdziwy kamuflaż. Bardzo dobrze „przykleja” się miejscowo do niedoskonałości wyrównując koloryt cery. Ma dużą pojemność, więc wystarcza naprawdę na długo i jest trwały. Nie wyobrażam sobie bez niego mojej kosmetyczki.

BELL GLITTER PRIMER

Jeśli lubicie kultowy Glitter Primer od NYXa, to powinien spodobać się Wam jego tańszy zamiennik z szafy Bell w Biedronce. Ma postać lepkiego połyskującego płynu i zaaplikowany na powieki utrwala błyski oraz podbija ich kolor. Swoim działaniem nie ustępuje droższym produktom.


KOREKTOR POD OCZY: EVELINE COSMETICS WONDER MATCH

Wydaje mi się, że korektor był gratisem do jakiegoś zamówienia na stronie Eveline. Sama pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi. Okazał się idealny do kamuflowania cieni pod oczami. Ma leciutką i zarazem przyjemnie kremową konsystencję, a dzięki swojej pigmentacji świetnie przykrywa fioletowy odcień skóry przy użyciu niewielkiej ilości produktu. Jest lekki, trwały i nie podkreśla zmarszczek ani nie przesusza delikatnej okolicy pod oczami.


PUDER POD OCZY: HEAN X STYLIZACJE SOFT NECTARINE UNDER EYE POWDER

Nie spodziewałam się, że puder pod oczy stworzony przez Hean we współpracy z Karoliną z kanału Stylizacje aż tak dobrze się u mnie sprawdzi. Kosmetyk ma dość ciemny brzoskwiniowy kolor, który nie jest widoczny na skórze, a jednocześnie dodatkowo neutralizuje fioletowe tony. Puder jest bardzo dobrze zmielony, świetnie utrwala korektor pod oczami, optycznie wygładza skórę i jej nie przesusza.


PUDER UTRWALAJĄCY: WIBO IT’S ALL ABOUT YOU SILK LOOSE POWDER

Sypki puder od Wibo zamknięty jest w fantastycznym opakowaniu z siateczką i dodatkowym stoperem, dzięki którym nie dość, że łatwo można dozować odpowiednią ilość produktu, to jeszcze można zabrać taki kosmetyk w podróż bez ryzyka, że coś się wysypie. Jeśli chodzi o właściwości pudru, to jest drobniutko zmielony i śliski pod palcami. Bardzo dobrze utrwala makijaż pokrywając twarz delikatną jedwabistą woalką. Optycznie wygładza skórę dając jej naturalne wykończenie.


PUDER WYKAŃCZAJĄCY: WIBO PRICELESS SKIN BAKED SATIN POWDER

Jeśli nie lubicie efektu „płaskiej” i matowej twarzy, to ten wypiekany puder będzie dla Was! Wydaje mi się, że jest inspirowany pudrami wykończeniowymi marki Hourglass. Na mojej suchej cerze lubię stosować go solo na podkład w takich miejscach jak policzki i czoło, natomiast okolice nosa i brody utrwalam czymś mocniejszym. Osoby z cerą tłustą mogą używać go na swój ulubiony puder utrwalający. Po co? Żeby uzyskać efekt promiennej cery i odzyskać „trójwymiarowość”. Puder pięknie odbija i załamuje padające na niego światło dając efekt „glass skin”.


CIENIE, Z KTÓRYMI NAJLEPIEJ SIĘ PRACUJE: CHARLOTTE TILBURY PILLOW TALK DREAMS


W swoim życiu przerobiłam zapewne kilkaset(!) palet cieni, ponieważ makijaż oczu to mój konik, ale żadna nie zaskoczyła mnie jakością cieni tak jak Pillow Talk Dreams od Charlotte Tilbury, Tak, te cienie są drogie (4 cienie kosztują 255 złotych), powinny zatem same się blendować. I wiecie co? Naprawdę to robią :D Mają zabójczą pigmentację, świetnie przyklejają się do skóry, a jednocześnie bajecznie łatwo rozcierają się do chmurki, jeśli jest taka potrzeba. I choć pod względem kolorystycznym to nie do końca moja bajka, muszę przyznać, że malowanie się tą paletą to czysta przyjemność.







CIENIE, KTÓRE ZBIERAJĄ NAJWIĘCEJ KOMPLEMENTÓW: NATASHA DENONA MINI STARLETTE PALETTE ORAZ MINI ROSE PALETTE

Nigdy nie kusiły mnie duże palety marki Natasha Denona, ale w zeszłym roku szukałam jakiejś małej paletki na wyjazdy i skusiłam się na Mini Starlette Palette. Okazało się, że zdjęcia w internecie są mocno przekłamane i paleta w rzeczywistości wpada w o wiele cieplejszą tonację. Nie ukrywam, że się wkurzyłam, bo kosztowała niemało (135 zł za 5 cieni), ale nie dość, że tymi cieniami dobrze się pracuje (choć nie tak doskonale jak od Charlotte Tilbury), to malując powieki tą paletą zbieram mnóstwo komplementów od znajomych. Ponadto, niedawno pojawiła się chłodniejsza wersja Mini Rose Palette, która całkowicie odpowiada mi pod względem kolorystycznym i jest równie dobra pod względem jakości co Mini Starlette. Maty są bardzo miękkie i ładnie się rozcierają, a błyski są masełkowate i dają na powiekach efekt lśniącej metalicznej tafli.



JASNY BRONZER: STARS FROM THE STARS X WEDEL BRONZER CZEKOLADOWY

Uwielbiam kosmetyki pachnące czekoladą, więc kolekcja Stars from the Stars stworzona we współpracy z marką Wedel od razu przypadła mi do gustu. Czekoladowy bronzer zaspokaja moje węchowe potrzeby, a jednocześnie bardzo dobrze się blenduje na skórze, dając ładny, miękki i naturalny efekt. Bronzer nie robi plam i jest bardzo trwały. Jednocześnie ma na tyle jasny odcień, że sprawdzi się nawet na bledszych karnacjach.



ŚREDNI BRONZER: STARS FROM THE STARS X WEDEL PUDER I BRONZER

Kolejny produkt z kolekcji Stars from the Stars i Wedla również mega podoba mi się pod kątem zapachowym (kawowe Ptasie Mleczko – mniam!). Z tego zestawu korzystam głównie z bronzera. Jest on ciemniejszy od opisanego wyżej Czekoladowego Bronzera tej samej marki i daje wyraźniejszy efekt. Będzie odpowiedni do średniej karnacji. Pięknie się blenduje i utrzymuje na twarzy przez cały dzień.



MOCNY BRONZER: SENSIQUE SPLENDOR CHOCOLATE

Trzeci czekoladowy bronzer w ulubieńcach również pachnie czekoladą 😉 Ma jednak bardziej miękką konsystencję od wedlowskich bronzerów, więcej nabiera się go na pędzel i jest o wiele bardziej napigmentowany, więc trzeba uważać, by nie zrobić sobie nim krzywdy. Sprawdzi się na ciemniejszych karnacjach do widocznego konturowania.



BRONZER WYKOŃCZENIOWY: GOLDEN ROSE MINERAL TERRACOTTA POWDER 04

Podobnie jak w przypadku wypiekanego pudru wykończeniowego, który można stosować na inny puder, tak samo wypiekany bronzer świetnie sprawdzi się do blendowania i wykańczania konturowania wykonanego innymi bronzerami. Jeśli chcecie uzyskać efekt promiennej i młodszej cery, a jednocześnie dodać cerze wyrazu, polecam rozetrzeć pozostałe bronzery Terracottą z Golden Rose. Pięknie wygląda również naniesiony na boki czoła. Cały makijaż zyskuje zupełnie inny wymiar.


RÓŻ WYKOŃCZENIOWY: STARS FROM THE STARS X WEDEL NADZIANA RÓŻ ROZŚWIETLAJĄCY

Moje odcienie to 02 Brzoskwiniowy Blask i 03 Romantyczny Blask. Podobnie jak w przypadku innych wypiekanych produktów, róż cudownie rozświetla i wizualnie odmładza twarz. Marta „Zmalowana” trafnie opisała go jako 50% różu i 50% rozświetlenia. Lubię aplikować go na zwykłe matowe róże, ponieważ automatycznie przenosi je na wyższy poziom. Ten róż spokojnie może nam zastąpić nawet rozświetlacz. Pod względem drogiego efektu, jaki daje, wygrywa z produktami wysokopółkowymi.



PODKREŚLANIE BRWI: AA WINGS OF COLOR BROWN IT EYEBROW LINER

Miałam wiele pisaków do brwi, ale ich mankamentem często było to, że zmieniały kolor na skórze w ciągu dnia przez interakcję z pH skóry (mogą nawet zzielenieć!), a sam proces wyrysowywania pojedynczych włosków trwał naprawdę długo. Pisak z AA znacznie ułatwia nam pracę, ponieważ posiada aż cztery końcówki i rysuje naraz 4 kreski. Ponadto jego końcówka nie jest sztywna jak flamaster, tylko składa się z syntetycznych włosków, przez co pozwala na uzyskanie lepszego cieniowania i bardziej naturalnego efektu. U mnie wystarcza dosłownie kilka szybkich ruchów by wypełnić ubytki w brwiach.


UTRWALENIE BRWI: BELL PUMPKIN CLEAR BROW GEL

Fajnie, że w minionym roku marka Bell ponownie wypuściła dyniową kolekcję do wybranych Biedronek. Mój żel pochodzi jeszcze z 2023 roku, jednak dopiero zeszłej jesieni go otworzyłam i cieszę się, że mogę Wam go polecić, gdy jest jeszcze dostępny. Świetnie utrwala moje bardzo długie i grube włoski w brwiach, przez co mogę nadać im wybrany przeze mnie kształt i nie martwić się, że za godzinę wrócą do pierwotnego ułożenia. Żel nie świeci się, ale trzeba pamiętać, by wyczesać nadmiar produktu po aplikacji, żeby za mocno nie posklejał brwi.


WYDŁUŻAJĄCY TUSZ DO RZĘS: LOVELY LASHMANIA MASCARA

W kategorii tuszów do rzęs nie ma zmiany od 2021 roku – właśnie od tego momentu stale sięgam po tusz Lovely Lashmania. Oczywiście testuję też od czasu do czasu inne mascary, ale żadna nie przebiła efektu wydłużenia, który daje mi Lashmania. Wyposażona jest w silikonową szczoteczkę o długich wypustkach, które bez problemu wchodzą między rzęsy i pokrywają je tuszem od nasady aż po same końce, dając perfekcyjny efekt wydłużenia aż do nieba 😉 Lubię ją również za to, że można dokładać niemal niezliczone ilości warstw bez obawy o „ciągnięcie”, sklejenie czy grudki.


ZAGĘSZCZAJĄCY TUSZ DO RZĘS: WIBO BURLESQUE MASCARA

Burlesque to prawdziwy dinozaur, ponieważ ląduje w ulubieńcach stale od 2019 roku 😊 Ma silikonową szczoteczkę z krótszymi i dłuższymi wypustkami. Fantastycznie pogrubia i zagęszcza, dając efekt sztucznych rzęs. Również w przypadku tego tuszu możliwe jest dokładanie kolejnych warstw i szczoteczka nie „haczy” rzęs jak to ma często miejsce w przypadku próby dokładania innych tuszów. Zawsze najpierw nakładam dwie warstwy Lashmanii, a potem dwie Burlesque i nie mam potrzeby przedłużania rzęs u kosmetyczki, choć naturalnie moje rzęsy bez tuszu są praktycznie niewidoczne.


Ciekawa jestem jak wyglądają Wasi ulubieńcy – towarzyszą Wam od kilku lat czy raczej często się zmieniają?


3 komentarze:

  1. Z Twoich ulubieńców znam 2 produkty. Podkład bell miałam bardzo dawno, na początku mojej drogi z blogowaniem :D Ale pamiętam, że bardzo go lubiłam i też w jakiś ulubieńcach umieszczałam. Muszę do niego wrócić po latach! Korektor Rimmel miałam w 2023 r i pamiętam, że używałam niemal przez cały rok (!). Piekielnie wydajny, ale nie do końca dopasowany do moich potrzeb. Dobry produkt, ale dla mnie zbyt kryjący, a przez to ciut za ciężki pod oczy. Ale wydaje mi się, że eveline by mi się sprawdził, będę go mieć na oku :) Tusze cały czas mam w pamięci, szczególnie wibo. Ale ostatnio bardzo dużo tuszy do mnie przybywa, że osobiście ich praktycznie już nie kupuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podkład kupiłam z Twojego polecenia i jestem bardzo wdzięczna za to odkrycie :D Gdyby nie moje ostatnie przeboje z cerą, pewnie nie potrzebowałabym żadnego innego podkładu ;)

      Usuń
  2. ale dużo ulubieńców :D CHARLOTTE TILBURY PILLOW TALK DREAMS jest genialna ta paletka :D

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy konstruktywny komentarz!

Copyright © MAKE-UP FULL OF COLORS , Blogger