9/08/2025

GIGANTYCZNE DENKO LIPCA 2025 CZ. II (ZA OK. 900 ZŁ)

 


W dzisiejszym denku, a w sumie w jego drugiej części, zobaczycie efekt czystek przeprowadzonych przeze mnie w lipcu w kolorówce. Pozbyłam się pootwieranych podkładów (pamiętajcie o PAO!), pomadek, kredek do oczu, pudrów oraz cieni. Taki przegląd polecam robić co najmniej raz na pół roku. Gotowi zobaczyć aż 41 produktów do makijażu wartych ok. 900 złotych? 😉 PS. Część pierwsza z pielęgnacją w poście: DENKO LIPCA 2025 CZ. I


KOSMETYCZNE DENKO LIPCA 2025



KOBO COLOR CREATOR MIX WITH FOUNDATION – mixer do podkładów w odcieniu Olive Base spełniał swoją funkcję – przyciemniał moje podkłady i nadawał im lekko oliwkową tonację. Wystarczyła go dosłownie odrobina, by przyciemnić podkład o jeden ton. POLECAM

JOKO SKIN JOY FOUNDATION – ma bardzo lekkie krycie i kuleje pod względem trwałości, ponieważ schodzi mi z twarzy plamami. NIE POLECAM

BELL ILLUMI CORRECTOR 02, 03, 04 – kiedyś pisałam, że mogłabym używać tego podkładu do końca życia, ponieważ jest lekki a zarazem odpowiednio kryjący, trwały i daje pięknie świetliste wykończenie… Niestety nie przewidziałam, że moja cera z suchej skręci w stronę tłustej i podkład latem już nie trzyma się tak dobrze w strefie T 😉 Mimo wszystko polecam posiadaczkom cer suchych i dojrzałych, bo nie podkreśla zmarszczek ani suchych skórek (i kosztuje 12 zł w Biedronce!). Mam jeszcze nieotwarty egzemplarz, może zimą da radę. POLECAM


BOURJOIS LOOSE POWDER – lubiłam go, był drobno zmielony i dobrze utrwalał makijaż, ale wiecie… w dzisiejszych czasach to trochę za mało 😉 Teraz pudry są mokre, photoshopują twarz, pięknie pachną, itp. itd., dlatego raczej do niego nie wrócę, choć POLECAM

EVELINE VARIETE FOUNDATION IN A POWDER – jako podkład się u mnie nie sprawdza, ale z założenia i tak miał być pudrem. Szału nie zrobił, dobrze utrwalał, ale poza tym bez fajerwerków. MOŻE BYĆ

BELL COFFEE LOOSE POWDER – miał przyjemny kawowy zapach (taki bardziej mleczny), jednak te opakowania pudrów Bell to nieporozumienie - ciężko się z nich korzysta, wszystko się rozsypuje. Lubię ich pudry za lekkość i naturalne wykończenie, a kawowy dodatkowo trochę wygładzał, jednak znam lepsze. MOŻE BYĆ


CIENIE KOBO – dwa większe cienie po prawej to moje ulubione cienie Kobo z dawnych czasów. Maty są całkowicie matowe, a błyski drobno zmielone, a nie jak dziś w metalicznych kawałkach lub w formie brokatu, który w ciągu dnia sypie się na policzki... POLECAM

CIENIE GLAMSHOP – z Glamshopem jest jak z wakacyjną pogodą w Polsce – czasem się trafi, czasem nie. Te „trafione” cienie mają fajną formułę, a „nietrafione” mają słabą pigmentację i kamienieją. MOŻE BYĆ

CIENIE NO NAME – w paletkach znalazły się też cienie powyciągane z jakichś paletek, ale nie pamiętam skąd pochodziły.


CLARESA NUDE MANIAC EYESHADOW PALETTE – po zdjęciach produktowych w internecie spodziewałam się, że będzie chłodno-różowa, a w rzeczywistości jest beżowo-brązowa :D Nie o to mi chodziło, dlatego się jej pozbywam. Pod względem jakości też nie powalała. NIE POLECAM

CLARESA SILVER GLAM EYESHADOW PALETTE – kupiłam ją, gdy szukałam zamiennika wycofanej palety En Taupe marki Zoeva. Niestety cienie na powiece okazały się być szare, bure i ponure, poza tym strasznie pylą. NIE POLECAM


ESSENCE BRIGHT EYES! UNDEREYE STICK – sztyft rozjaśniający świetnie sprawdził się w neutralizowaniu moich zasinień pod oczami. Aplikowałam dosłownie ociupinkę w dolinę łez i następnie przykrywałam wszystko normalnym korektorem. Efekt? Świetlista i wypoczęta skóra. POLECAM

ESSENCE CHILLY VANILLY – w zasadzie działał tak samo jak kolega opisany powyżej, z tym że miał formę lekkiego kremu. POLECAM

NYX GLITTER PRIMER – tego gościa chyba nikomu przedstawiać nie trzeba – fantastycznie podbija kolor cieni do powiek i trzyma je w miejscu przez cały dzień nawet na tłustych powiekach. HIT!!!


BELL OLIVE SOUL EYESHADOW CREAM – przyjemny lekki cień w kremie w brzoskwiniowym odcieniu. Niestety nie był trwały. MOŻE BYĆ

EVELINE FLOWER GARDEN BASE EYESHADOW – jako baza słabo sprawdzał się na tłustych powiekach. Jako cień miał całkiem niezłe krycie, ale trwałość kulała. MOŻE BYĆ

CATRICE CIEŃ DO POWIEK – kupiłam go online i nie trafiłam z odcieniem. Poza tym ok. MOŻE BYĆ


WIBO BURLESQUE MASCARA – moja ulubiona mascara dająca efekt sztucznych rzęs i pozwalająca na nałożenie kilku warstw bez efektu „haczenia”. Dobrze pogrubia rzęsy od nasady aż po końce. POLECAM

GOLDEN ROSE FLASH LASH BRIGHT MINT – liczyłam na miętowe rzęsy jakie były modne w latach dwutysięcznych, ale mascara tragicznie słabo pogrubia, więc kolor jest w praktyce niewidoczny… NIE POLECAM

STARS FROM THE STARS MOON TOUCH PODKŁAD – wiele osób go chwali, ale dla mnie to sam tłuszcz… Na tyle, że jak jego zamknięta buteleczka przewróciła mi się w szufladzie, to zostawiła po sobie wielką tłustą plamę jak od oleju. Podkład dobrze krył, ale nie jestem w stanie przebrnąć przez ten tłuszcz. NIE POLECAM


BRUSH UP! BY MAXINECZKA WATERLINE GEL CRAYON EYELINER – pierwsza kredka Maxineczki na linię wodną miała cudowną miękką konsystencję i naprawdę dobrą pigmentację, ale jej brzoskwiniowy kolor myślę, że dla większości Polek okazał się być zbyt ciemny. MOŻE BYĆ

BELL HYPOALLERGENIC LONG WEAR EYE PENCIL – ta kremowa automatyczna kredka do oczu miała zdecydowanie lepszy odcień od kredki Maxineczki, ale była mniej trwała. MOŻE BYĆ

GOSH MATTE EYELINER – czarna kredka z GOSH była przyjemnie miękka i naprawdę dobrze napigmentowana, ale znam trwalsze. MOŻE BYĆ

ESSENCE SUPER FINE LINER PEN - dobrze napigmentowany, stosunkowo łatwo robi się nim kreski. MOŻE BYĆ

LOVELY DRAW YOU UP MULTIFUNCTIONAL BROW PENCIL – kredki do brwi w formie „długopisu” z lat 90’ to naprawdę zabawny pomysł, ale w praktyce okazał się być całkowicie nietrafiony. Cienkie rysiki łamały się przy mocniejszym dociśnięciu, a odcienie były tragiczne – większość wpadała w okropne rude tony. NIE POLECAM


RÓŻ MAX & MORE 163 CHEEKY ORANGE – naprawdę lubiłam ten róż z Action. Był tani (ok. 6 zł?), odpowiednio napigmentowany, trwały i miał uniwersalny odcień. POLECAM

SENSIQUE PERFECT BLUSH 209 TIMELESS – bardzo napigmentowany i pylący róż od Sensique miał piękny odcień w stylu rose gold. Trzeba było nakładać go lekką ręką, ale wyglądał pięknie. POLECAM

MOIA BLUSH LOTUS – gdy likwidowali sklep Kontigo, skusiłam się na róż z MOIA. Dobrze, że kupiłam go za grosze, bo był straszny… Strasznie napigmentowany (robił z policzków matrioszkę) oraz strasznie pylący (dosłownie rozpadał się pod wpływem dotknięcia włosiem pędzla). NIE POLECAM


MAYBELLINE SUPERSTAY VINYL INK – świetna pomadka, która dosłownie „wżera” się w usta, dzięki czemu jest naprawdę trwała. Ma piękne winylowe wykończenie i nie przesusza ust. Odcień 100 Charmed to tzw. „lepszy kolor moich ust”, natomiast 50 Wicked to soczysta czerwień dla każdego. POLECAM

ESSENCE WHAT THE FAKE! – lekko mrowiąca i powiększająca usta pomadka z Essence w odcieniu 02 oh my nude! z olejkiem cynamonowym okazała się być niestety mocno nietrwała. MOŻE BYĆ

ESSENCE 8H MATTE LIQUID LIPSTICK – odcień 07 Classic red wymiata! Jest bardzo elegancki i nie podkreśla żółtych podtonów w zębach. Pomadka ma bardzo dobrą pigmentację, nie przesusza ust, ale niestety ma problem z trwałością. MOŻE BYĆ


WET N WILD COLOR ICON HEART & SOL – cienie jak na tak niską cenę są dobrej jakości, ale myślałam, że kolorystyka będzie ciut chłodniejsza. Z tego względu MOŻE BYĆ

JOKO CONTOURING PALETTE TOUCH THE ILLUSION – zamysł poręcznej paletki z bronzerem, różem i rozświetlaczem do codziennego użytku był super, ale same produkty mają jakość jak sprzed lat i są dość suche. MOŻE BYĆ


Kontrolujecie PAO swoich kosmetyków? ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za każdy konstruktywny komentarz!

Copyright © MAKE-UP FULL OF COLORS , Blogger