Witajcie
;) Powracam po chwilowej przerwie, ale zostawiłam Was z moim mixem zdjęciowym,
więc mieliście co pooglądać w międzyczasie ;) Na dziś przygotowałam dla Was
trochę cięższy temat, czyli moją wieczorną jesienną pielęgnację. Jak każdy z
nas wie, jesień kojarzona jest często z pogarszaniem się stanu naszej cery, a
więc wymaga ona bardziej wzmożonej pielęgnacji. W moim przypadku wygląda ona
następująco:
PIANKA
NEEM DO MYCIA TWARZY HIMALAYA HERBALS
Pianka
przeznaczona jest dla osób z cerą normalną do tłustej. Zawiera ekstrakt z liści
miodli indyjskiej („neem”), która przejawia silne działanie antybakteryjne.
Właśnie dlatego stosowanie tej pianki stało się stałym punktem mojej jesiennej
pielęgnacji. Aplikuję ją na skórę po demakijażu i wykonuję mini-masaż twarzy,
po czym całość spłukuję. Co mi to daje? Otóż moja skóra jest po niej tak
czysta, że aż „skrzypi”, a przy okazji pomimo długiego stosowania nie
zauważyłam żadnych efektów ubocznych. Nie będzie ona jednak odpowiednia dla
osób z suchą cerą, ponieważ w internecie można natrafić na wiele komentarzy
mówiących o tym, że pianka wysusza. Wydaje mi się jednak, że dla osób, które
aplikują na noc jakiekolwiek sera/kremy do twarzy, będzie to kwestia zupełnie
niezauważalna. Ja osobiście po wymyciu twarzy pianką, spryskuję ją od razu
tonikiem w sprayu i nie następuje u mnie żadne przesuszenie ;) Choć skóra
czasem jest napięta niczym plandeka na Żuku ;)
Skład pianki możecie podejrzeć poniżej:
Dodam
jeszcze, że jest to produkt niesamowicie wydajny, ponieważ używam go już
dłuższy czas (1,5 miesiąca?), a ubytek jak widać jest znikomy ;) Na pewno służy
temu odpowiedni dyfuzor, który od razu zamienia kosmetyk w płynną piankę (nie
taką zbitą, jak np., pianki do golenia). Nakładanie jej na twarz staje się
dzięki temu bardzo przyjemne, przypomina nakładanie delikatnego musu ;) Pianka
kosztuje ok 15 zł. Możecie ją nabyć np. w drogeriach Dayli (często są w
promocji za ok. 10 zł.).
BIELENDA SUPER POWER SLEEPING MEZO MASK
Maska,
którą poznałam dzięki Atqa Beauty.
Jej działanie jest bardzo proste – nakładamy ją jako ostatni etap wieczornej
pielęgnacji cienką warstwą na twarz (ma żelową, zastygającą konsystencję)
omijając okolice oczu i idziemy spać ;) Niestety sen nie będzie zbyt przyjemny,
ponieważ maska lekko ściąga skórę niczym botoks, śmierdzi przez chwilę po
nałożeniu spalenizną (bo to przecież kwasy…) ale nie to jest prawdziwym
problemem… Prawdopodobnie „przykleimy” się do poduszki jak za pomocą superglue
;) Oderwanie twarzy o poranku nie będzie zbyt miłe, ale w końcu trzeba
cierpieć, żeby być pięknym? Przynajmniej mojej poduszki nie zniszczyła ;)
Jeśli
chodzi o efekty, to po porannym zmyciu produktu z twarzy na pewno możemy się
spodziewać mocno zaczerwienionej skóry, więc trzeba zarezerwować sobie czas na
nałożenie podkładu. Ale poza tym defektem możemy cieszyć się niesamowicie
miękką skórą, niczym pupcia niemowlęcia ;) Po takim zbiegu człowiek czuje się
jak młody bóg ;) Ponadto delikatnie rozjaśnia przebarwienia. Nie mam problemów
z rozszerzonymi porami, więc nie wiem jak maska wpływa na takie kwestie.
Komu
mogę maskę polecić? Osobom, które nie mają problemu z nadwrażliwą cerą, które
chcą rozpocząć swoją przygodę z kwasami, ale się na nich nie znają i nie
zamierzają chodzić do kosmetyczki. Musicie jednak pamiętać o kilku podstawowych
sprawach: nie należy stosować w tym samym czasie peelingów mechanicznych i
kwasów, bo może to się bardzo źle skończyć dla Waszej skóry (możecie się pozbyć
skóry z twarzy :P); w trakcie kuracji należy stosować produkty z filtrem, bo
skóra nie może być wystawiana na promienie słoneczne.
Maska
oparta jest na kwasie migdałowym i laktobionowym o 10% koncentracji. Należy ją
stosować wyłącznie na noc, 1-3 razy w tygodniu (ja stosuję raz). 50 ml produktu
otrzymujemy w cenie ok. 20 zł. Maski Bielendy (są 3 rodzaje) obecnie figurują w
Rossmannie w cenie „na do widzenia” za ok. 13 zł.
HIMALAYA HERBALS APRICOT SCRUB
Gdy
nie mam ochoty bawić się z kwasami w postaci maski Bielendy, to sięgam
tradycyjnie po peeling mechaniczny w postaci morelowego peelingu od Himalaya
Herbals. Drobinki ścierające pochodzą z moreli i jak dla mnie dają idealny
efekt (kłują niczym małe szpileczki!). Nie będę się tutaj nad nim rozwodzić,
ponieważ pisałam o nim tutaj.
Nadal jest to mój ulubiony peeling do twarzy.
BIELENDA SUPER POWER MEZO TONIK
Kolejny
produkt, w zielonym opakowaniu ;) Tonik jest już powszechnie znany w
blogosferze i również prosty w użytkowaniu. Wystarczy nanieść go na płatek
kosmetyczny i przemyć nim twarz omijając okolice oczu. Przy regularnym
stosowaniu delikatnie złuszcza martwy naskórek, czyli działa podobnie jak wyżej
opisywana maska. Dlatego nie łączę tych produktów, a używam naprzemiennie.
Bardzo podoba mi się skóra po aplikacji toniku – jest dobrze oczyszczona, ale
nie przesuszona ani nie ściągnięta. Tonik również wpłynął na rozjaśnienie
zaczerwienień. Właśnie na takim działaniu skupia się moja jesienna pielęgnacja,
ponieważ nie mam problemów z trądzikiem, a jedynie z delikatnymi
zaczerwienieniami na policzkach.
Myślę,
że stosowanie tego toniku, to najprostsza metoda na przygotowanie skóry do
mocniejszych kwasów. Nie powinno się bowiem zastosować terapii „szokowej”,
tylko powoli przyzwyczajać skórę do mocniejszego złuszczania.
Jak
widzicie jesienią skupiam się głównie na złuszczaniu skóry, by pozbyć się
różnego rodzaju przebarwień nabytych w trakcie ekspozycji skóry na słońce w
okresie letnim. Oczywiście jednocześnie skórę mocno nawilżam stosując kremy na
dzień i na noc. Niedługo rozpoczynam pielęgnacyjną zabawę z wit. C ;)
Na
czym opiera się Wasza jesienna pielęgnacja? :)
Miałam tonik Bielendy razem z serum (mam jej jeszcze) i bardzo sobie je chwaliłam :)
OdpowiedzUsuńMaska mnie kusi i pewnie wcześniej czy później ją zakupię :)
Lubię produkty Himalaya :) szczególnie ten scrub mi się marzy :)
OdpowiedzUsuńTej pianki nigdy nie widziałam:) Od kilku dni używam serum Bielendy z tej serii i jest niesamowite, chociaż jestem sceptycznie nastawiona do do drogeryjnych kosmetyków pielęgnacyjnych:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy jest ta pianka z Himalaya - poszukam sobie czy mają inne wersje.
OdpowiedzUsuńCzego będziesz używać z witaminą C?
Nowość od Bielendy, czwarty rodzaj osławionych serum (było zielone, niebieskie, purpurowe) w kolorze żółtym ;) Niestety obawiam się "wpadki" bo stało u mnie w szafce bez kartonika, a wit. C tego nie lubi ;)
UsuńNiestety nie znam żadnego z tych kosmetyków...
OdpowiedzUsuńMam piankę z HH i jestem z niej zadowolona :D Mam serum z kwasem z Bielendy i właśnie zastanawiałam się nad tym tonikiem i maską :)
OdpowiedzUsuńCzyli mamy podobne kosmetyczne gusta :D
UsuńNie testowałam żadnego z przedstawionych produktów :)
OdpowiedzUsuńostatnio dużo produktów z Bielendy bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńPianka nas ciekawi, tym bardziej, że nigdy nie używałyśmy nawet podobnej :)
OdpowiedzUsuńta panka zaciekawiła mnie najbardziej, może i u mnie by się sprawdziła ale nigdzie jej nie widziałam
OdpowiedzUsuńSą dostępne w Dayli i Hebe :)
UsuńSzkoda, że pianka wysuszać może. Uwielbiam wszelkie kosmetyki w piankach. Maskę Bielendy mam, ale w niebieskiej, nawilżającej wersji. Nawet dziś jej recenzja u mnie:)
OdpowiedzUsuńCzytałam i o masce i o serum u Ciebie :D
UsuńPeeling Himalaya wygląda całkiem przyzwoicie. Moja jesienna pielęgnacja to przede wszystkim odżywienie i ochrona przed szkodliwymi czynnikami atmosferycznymi i suchym powietrzem w mieszkaniu. W tym roku również zaczęłam swój pierwszy krem z kwasami.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki Bielenda :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię pianki do mycia twarzy:)
OdpowiedzUsuńZaciekawilas mnie peelingiem morelowyn :)
OdpowiedzUsuńwidze pielęgnacja na bogato:D
OdpowiedzUsuńfajny post :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie Mój blog <_ haul z rossmanna
Peeling morelowy bardzo mnie zaciekawił ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jest ta pianka :)
OdpowiedzUsuńja mam zupełnie inną skórę niż Twoją także produkty nie do mojego rodzaju akurat :)
OdpowiedzUsuńJak dotąd używałam tylko pasty do zębów tej firmy. Pozdrawiam Cię Kochana :*
OdpowiedzUsuńmiałam peeling z Himalaya ale jakoś nie polubił się z moją skórą
OdpowiedzUsuńCiekawe zestawienie :-) Ja mam inny typ cery ale moja pielęgnacja też jest zróżnicowana..jednak z uwagi na nadwrażliwość boję się kwasów..
OdpowiedzUsuńpianka mocno mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńniestety nie znam zadnego produktu ale to dlatego, ze nie mam do nich dostepu ;D
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do pianek - żele o wiele lepiej się u mnie spisują :) Po użyciu pianki mam wrażenie, że w żaden sposób mojej skóry nie oczyściłam. Moja jesienna pielęgnacja opiera się na delikatnym złuszczaniu, do czego zaprzęgłam tonik z glukonolaktonem. Jak tylko skończy się moje serum Mezo Power z Bielendy pobiegnę do apteki po Skinoren lub Acne Derm.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Kuszą mnie te kosmetyki HIMALAYA HERBALS, bo sporo dobrego o nich czytałam. Na razie zamówiłam sobie rem do stóp tej marki :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zielone te kosmetyki. Nie znam ich, w ogóle bardzo dawno nie używałam niczego z Bielendy, a Himalaya, nie wiem nawet, czy w ogóle coś miałam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się morelowy peeling od Himalaya Herbals. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą pianke :)
OdpowiedzUsuńMaska mnie zaciekawiła, muszę wypróbować jak będę miała wolny dzień ;-)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta pianka, wydaje się być ciekawym produktem :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tych produktów :)
OdpowiedzUsuńbielenda ma bardzo fajną tą serię ;D
OdpowiedzUsuńJa też obecnie używam produktów z kwasami, w moim przypadku jest to tonik z kwasem migdałowym z Norela. Niestety jest za mocny, abym używała go codziennie, ale co drugi-trzeci dzień jak najbardziej. Mam też jedną z tych nocnych masek Bielendy, w wersji nawilżającej, ale nie jestem w stanie przekonać się do nakładania jej na noc.
OdpowiedzUsuńMyślałam ostatnio, by zakupić coś w Norel ;)
Usuńta pianka wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMiałam tą serię z Bielendy i bardzo byłam z niej zadowolona.
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie produkty Himalaya do twarzy i ciała, bo ostatnio zachwycam się pastami do zębów.
Skusiłaś mnie do wypróbowania tej maski z Bielendy....ciekawy produkt:)
OdpowiedzUsuńMaska z Bielendy bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńMaską z Bielendy jestem zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej maski z Bielendy :)
OdpowiedzUsuńLubię efekt skrzypiacej skóry. Taki właśnie efekt daje mi pianka Estee Lauder, którą uwielbiam od wielu miesięcy o każdej porze roku :)
OdpowiedzUsuńU mnie Himalaya Herbals też się super sprawdzała, ale ostatnio nie mogę znaleźć w sklepie w którym kupowałam. Gdzie dorwałaś swoją buteleczkę? :)
OdpowiedzUsuńKupowałam w drogerii Dayli, ale widziałam też w Hebe ;)
UsuńMam do przetestowania krem z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńmoże akurat się sprawdzi :-)
Muszę się rozejrzeć za tą maską z Bielendy :))
OdpowiedzUsuń