Od jakiegoś czasu plątała mi się po głowie myśl, by porównać jakość oryginalnych produktów i ich tańszych zamienników z chińskich stronek. Bo chyba nikt z Was nie wierzy w to, że produkty The Balm, które możemy kupić na AliExpress za kilkanaście złotych są oryginalne? ;) Za trzypak produktów zapłaciłam ok. 7 dolarów. Zawierał on: Bahamę Mamę, Sexy Mamę i Hot Mamę. Dziś zamierzam dokładnie porównać oryginalną wersję bronzera The Balm Bahama Mama oraz jego chiński odpowiednik. Odpowiem również na pytanie: czy to się opłaca?
BAHAMA MAMA - PORÓWNANIE
OPAKOWANIA
Opakowania produktów na aukcyjnych zdjęciach wyglądają niemal jak oryginalne. Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że chińska wersja grafiki na opakowaniu wydrukowana jest tuszem o mniejszym nasyceniu kolorów, gorszej jakości, przy zbliżeniu wyraźnie widać „pikselozę”. Oba produkty wysuwane są z tekturowych kartoników, które mają za zadanie zabezpieczać paletki. Chińska wersja paletki jest zdecydowanie gorszej jakości pod względem wyglądu, ponieważ na boku opakowania widoczny jest rozlany klej. Ponadto opakowanie jest o wiele grubsze od oryginalnego. Podobnie rzecz ma się z lusterkiem umieszczonym wewnątrz paletki – chińska wersja wykonana jest niechlujnie, tektura odstaje od lusterka, jest źle doklejona. Ma to oczywisty związek z ceną obu produktów – za oryginał zapłacimy ok. 50-70 zł/7.08g, natomiast za chiński odpowiednik musimy dać ok. 8 zł/7.08 g.
Oryginalne lusterko:
Chińskie lusterko:
KOLOR/KONSYSTENCJA/ZAPACH
Poniżej: najpierw oryginał, pod nim chiński odpowiednik:
Oba bronzery nie powalają zapachem. Jest on zwykły, chemiczny. Konsystencja i odcień obu produktów delikatnie się różnią – bronzer z AliExpress ma w opakowaniu ciemniejszy kolor, chłodny i mocno gładkie, aksamitne wykończenie, natomiast bronzer The Balm jest o ton cieplejszy, jaśniejszy i ma dość chropowate wykończenie, które pod wpływem ludzkiego sebum zaczyna mi już „kamienieć” czy też lekko „zbrylać się” w opakowaniu.
SKŁAD
Oryginał:
Chińska wersja:
Skład obu bronzerów niby się nie różni, bo zawiera te same substancje, ale są one podane w innej kolejności. Poza tym, kto wie, czego faktycznie użyto do wykonania bronzera z AliExpress? Może skład zawarty na opakowaniu to pic na wodę.
PORÓWNANIE - MOJA OPINIA
Oczywistym jest, że pod względem opakowania zdecydowanie lepiej spisała się marka The Balm – jest ono wykonane staranniej, z lepszej jakości produktów. Ponadto jest ono cieniutkie, dobrze spasowane, nie ma widocznych śladów klejenia. Chińska wersja opakowania z daleka niewiele różni się od oryginału i myślę, że osoba, która nie miała styczności z oryginalnym produktem The Balm mogłaby się nie zorientować, że ma do czynienia z podróbką. Oczywiście tekturki są krzywo sklejone, ale widać to dopiero przy sporym zbliżeniu. Kolorystyka opakowania została zachowana przy zmniejszonej pigmentacji.
Jeśli chodzi o skład, to ciężko jest mi się wypowiedzieć. Dość nieufnie podchodzę do informacji zawartych na chińskich produktach - nie wiem, jakie zasady tam panują, jeśli chodzi o oznaczanie kosmetyków. Niemniej nie wystąpiła u mnie żadna reakcja alergiczna po aplikacji chińskiej wersji bronzera.
Na powyższym zdjęciu: po lewej chińska Bahama Mama, po prawej oryginał od The Balm.
Na dwóch powyższych zdjęciach swatchy: u góry chiński produkt, na dole oryginalna Bahama Mama.
Odcienie obu bronzerów teoretycznie się różnią – wersja oryginalna jest utrzymana w cieplejszej i odrobinę jaśniejszej tonacji. Gdybym miała oceniać oba bronzery na pierwszy rzut oka i wybrać odpowiedni dla siebie, to w ciemno brałabym wersję chińską, bo lubię mocne i chłodne odcienie brązu do konturowania twarzy. Niemniej, po aplikacji obu bronzerów na skórę, nie widać niemal żadnej różnicy – ciężko byłoby stwierdzić osobie trzeciej, że np. po prawej stronie twarzy znajduje się jeden, a po lewej drugi bronzer.
Konsystencje oryginału i podróbki nie są identyczne – Bahama Mama od The Balm jest mniej gładka, lubi pylić. Z kolei wersja chińska jest aksamitna, ale mocniej zbita. Gdy nabieramy na pędzel oryginalny bronzer, to przez jego pylenie mamy na nim więcej produktu, możemy też przez to zrobić sobie plamę. Z kolei, gdy nabieramy na pędzel wersję z AliExpress, to mamy na nim mniej produktu, bo bronzer jest bardziej zbity. Musimy więc więcej się namachać przy jego nakładaniu, ale nie zrobimy sobie nim plamy. Co kto lubi ;) Oba produkty rozcierają się na skórze podobnie, nie widzę większej różnicy. Możemy nimi osiągnąć podobny efekt, gdyż mają podobną pigmentację.
Dochodzimy do trwałości obu produktów. Żeby ją przetestować, przez tydzień nakładałam (zamiennie) na jedną połowę twarzy oryginalny bronzer The Balm Bahama Mama, a na drugą jego chiński odpowiednik. Nikt nigdy nie zauważył różnicy. Ponadto oba bronzery „ścierały” się w ciągu dnia identycznie. Tylko jednego dnia oryginalna Bahama Mama wyglądała wieczorem gorzej niż podróbka, ale mógł to być przypadek. Oceniam je identycznie pod względem trwałości, czyli średnio, bo lubią zanikać.
PODSUMOWANIE
Opracowałam małą tabelkę, w której z mojego subiektywnego punktu widzenia związanego z preferencjami odnoście produktów brązujących, oceniłam oba produkty.
Podsumowując: nigdy nie byłam miłośniczką bronzera The Balm Bahama Mama. Jak dla mnie jest zbyt pylący, potrafi zrobić plamy, a do tego jego trwałość nie powala. Ponadto odcień Bahama Mama może być zbyt ciepły dla większości bladolicych karnacji – wygląda na nieopalonej skórze dość pomarańczowo. Zakupując jego chiński odpowiednik myślałam, że będzie jeszcze gorzej, ale jestem zaskoczona, bo Bahama Mama z AliExpress okazała się być (poza opakowaniem) naprawdę łudząco podobna do oryginału. Ma (jak dla mnie) lepszy, minimalnie chłodniejszy odcień, aplikuje się ją prościej, bo mniej pyli, a trwałość pozostaje taka sama jak przy aplikacji oryginału. Nie zamierzam nakłaniać Was jednak do zakupu podróbek, bo nie jestem pewna co do prawdziwości ich składu ;) Kupujecie na własne ryzyko, choć u mnie efektów niepożądanych brak ;)
Znacie słynną Bahamę Mamę? :)
Nie miałam tego bronzera i szczerze mówiąc, to nie ciągnie mnie do niego jakoś szczególnie. Używam już drugie opakowanie bronzera Catrice dla brunetek i bardzo go lubię.
OdpowiedzUsuńMiałam co do oryginału spore oczekiwania, ale niestety robi plamy i ma dość rudawy odcień jak dla bladziocha ;) Do opalonej cery jak najbardziej ok :)
UsuńNie miałam dotąd tego bronzera, bo odkąd używam tego z Kobo nie chcę wymienić go na żaden inny. :)
OdpowiedzUsuńMiałam również bronzery z KOBO i swego czasu bardzo je lubiłam :) Obecnie rządzi u mnie od kilku miesięcy puder do modelowania twarzy HD z Inglota w odcieniu 505 ;)
UsuńNie mam nic do zamienników ale sprzedawanie takich łudząco podobnych do oryginałów kosmetyków wiele osób może wprowadzić w błąd. Jak widać, jakość wykonania idzie w parze z ceną. dobrze, że chociaż działanie jest ok. też nie lubię sypkich pylących produktów,
OdpowiedzUsuńInaczej jest z inspiracją, a ewidentną podróbką, która żeruje na popularności oryginału :)
UsuńI do "inspiracji" i do podróbek można się przyczepić ;) Najlepiej wymyślić coś swojego niż kopiować innych ;)
UsuńJa boję się że takie podróbki spowodują masakrę na mojen problematycznej cerze :)
OdpowiedzUsuńU mnie całe szczęście nic złego się nie stało, choć miałam swoje obawy ;)
UsuńJa bronzer Bahama Mama lubię, ale faktycznie podróbka łudząco podobna :)
OdpowiedzUsuńŁatwo pomylić się przez internet ;)
Usuńciekawe porównanie :) widziałam wiele kosmetyków ''tej marki'' tak np też neutralne palety, ale nie ma co moim zdaniem kupować i wspierać tych sprzedawców!
OdpowiedzUsuńNajzabawniejsze jest to, że na allegro były swego czasu wystawiane jako oryginały ;)
UsuńMnie ta marka w ogóle nie interesuje, a chińskie podróby wcale :D
OdpowiedzUsuńMnie marka interesuje, chińskie podróbki w sumie do testów też :D
UsuńŚwietne porównanie!! Rzeczywiście, w chińskiej wersji odcień podoba mi się bardziej jednak bałabym się kupować produktów zarówno do kolorówki (nie wspominając o pielęgnacji), bo nigdy nie wiemy czy skład podróbki jest spójny ze składem rzeczywistym.. Ale szanuję wybór innych i Ciebie, że otwarcie napisałaś, że nie nikogo nie zachęcasz do kupowania podróbek, bo to jednak dosyć kontrowersyjny temat.. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Z pielęgnacją to już w ogóle bym się bała ;)
UsuńNie kupiłabym właśnie ze względu na niepewność składu, ale szok, bo wydaje się, że podróbka lepiej się sprawdziła :) Choć oryginał lepiej klejony :)
OdpowiedzUsuńPo prostu subiektywnie patrząc dla mnie podróbka byłaby lepsza pod względem odcienia :)
UsuńKolor chińskiego odpowiednika bardziej mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńMi również ;)
UsuńSkoro nie wystąpiła u Ciebie żadna reakcja alergiczna, a dodatkowo oba produkty są równie trwałe i dają podobny efekt na buzi, to ja chyba wolę mieć kilka zielonych w portfelu. Opakowaniem gorszej jakości jakoś średnio bym się przejmowała :-)
OdpowiedzUsuńNiektórzy strasznie zwracają uwagę na jakość opakować - nawet można powiedzieć, że mają na tym punkcie bzika ;) Całe szczęście ja nie mam tego problemu ;)
UsuńJa miałam oryginalną mamuśkę akurat udało mi się ją wygrać w rozdaniu z kosmetykomania :)
OdpowiedzUsuńByłam bardzo zadowolona dla mojej ciemnej karnacji jest idealny i wystarczył mi na ok 9-10 miesięcy stałego użytkowania. Szkoda że ma tak wysoką cenę :)
Faktycznie, do ciemnej skóry odcień ma jak znalazł ;)
UsuńBardzo ciekawy post, fajne porównanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńhmm mysle, że podróbki nie zawsze są ąz tak złe jak je piszą, czy malują ;P
OdpowiedzUsuńNajzabawniej, gdy są lepsze od oryginału ;)
UsuńPodróbki jakoś mnie nie przekonują :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńSuper porównanie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Usuńnie miałam, ale nawet mnie nie kusi ten bronzer :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, może się nie podobać :)
UsuńTo mnie zaskoczyłaś :) Podróbka ma nawet ładniejszy, chłodniejszy kolor. Jestem bardzo ciekawa Twoich recenzji pozostałych chińskich wersji, zwłaszcza Hot Mama. Odkąd znalazłam idealny odpowiednik Mary Lou za 12 zł (MySecret), wierzę, że da się zrobić równie dobry kosmetyk za znacznie niższą cenę i - na szczęście dla portfela - przestałam wzdychać do Benefitu ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, jest wiele mega tanich i dobrych rozświetlaczy :)
UsuńŚwietny post! Warto pisać o podróbkach i porównywać z oryginałami żeby nikt się nie naciął - a używanie nieoryginalnych kosmetyków jest bardzo ryzykowne bo nie wiemy co kładziemy na naszą skórę :((
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
Dokładnie, nie mamy gwarancji prawdziwości składu ;)
UsuńMam oryginał. Ta podróbka całkiem nieźle wygląda, ale trochę bym się bała ;)
OdpowiedzUsuńNie bój się, ja sama w strachu :D
UsuńNawet nie wiedziałam, że można kupić podróbkę.
OdpowiedzUsuńPierwotnie natknęłam się na nie na naszym rodzimym allegro ;)
UsuńJa nie kupiłabym podróbki z samego względu, że nie znoszę podróbek. Niby widać od razu, że to podróba, ale no nie akceptuję tego. Zawsze można wydać zamiennik wyraźnie inspirowany, jak np. MUR wydaje Iconic inspirowane paletami Naked. Ale nikt nie próbuje chamsko udawać, że to prawdziwe UD ;)
OdpowiedzUsuńNiektórzy nie tolerują nawet MUR ;)
UsuńWolę jednak oryginał, cenię jakość ponad wszystko, mam zbyt wrażliwą cerę, a po drugie uważam że kupowanie podróbek jest nie fair. Jak mnie nie stać, kupuję po prostu z niższej półki ale oryginał :)
OdpowiedzUsuńBardzo zdrowe podejście do sprawy :)
Usuńja bym się bała używac czegoś jeśli nie znamy składu..
OdpowiedzUsuńW sumie można by się zastanowić - czy naprawdę podawane są prawdziwe składy na kosmetykach? ;) Już nie wspomnę o kwestii, gdy krem do twarzy nazywa się "rumiankowy", itp. a rumianek jest na ostatnim miejscu w kilometrowym składzie ;)
UsuńNie miałam jeszcze tego bronzera i jakoś mnie nie kusi;p chińska wersja łudząco podobna :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie podobna :)
UsuńWow, patrząc tylko po grafice różnica jest prawie niedostrzegalna ;O ja jednak nie jestem zwolenniczką podróbek :P Niemniej jednak bardzo ciekawe porównanie ;)
OdpowiedzUsuńmnie podróbki rzadko kiedy korcą;)
UsuńCieszę się, że jest o czym dyskutować ;)
Usuńkto by pomyślał, że chińska podróbka okaże się lepsza :-) nie miałam nigdy tego bronzera i raczej nie kupię to samo dotyczy słynnego rozświetlacza.. te produkty są dla mnie po prostu za moce
OdpowiedzUsuńZimą dla mnie również bronzer jest zbyt mocny i do tego rudawy :P Ale latem wygląda ok :)
Usuńciekawe porównanie. Nie wiedziałam, że można kupić podróbki tych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńPrzypadkowo na nie trafiłam ;) Podrabiają też paletki cieni Nude Tude, Meet Matte, itp.
UsuńZnam te kosmetyki, ale nie miałam jeszcze okazji ich wypróbowania.
OdpowiedzUsuńCiężko nie znać Bahamy Mamy :D
Usuńskusilabym się na początek na wersję z Ali, zwłaszcza że kolor jakoś bardziej mi się podoba
OdpowiedzUsuńW sumie można w ten sposób wypróbować, czy taki bronzer nam pasuje ;)
UsuńJednym słowem: UWIELBIAM!!! Zapraszam na:
OdpowiedzUsuńhttp://www.ladyagat.com/2016/06/culotte-for-summer/
Rozumiem Twoje obawy, bo z chińskimi kosmetykami tak to już jest, że to, co znajduje się na opakowaniu wcale nie musi mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. Podróbek staram się nie kupować i nie wspierać procederu podrabiania kosmetyków, ubrań czy innych produktów. Jeśli już wybieram coś podobnego są to raczej produkty inspirowane :P
OdpowiedzUsuńZresztą często nie idzie zrozumieć, co jest napisane na opakowaniu chińskich/japońskich produktów :D
UsuńSzczerze mówiąc wolałabym już kupić jakiś tańszy z kobo niż niewiadomego pochodzenia bo to jednak może okazać się szkodliwe.
OdpowiedzUsuńNa pewno masz rację :)
UsuńJa w ogóle nie używam bronzera, ale porównanie przeczytałam chętnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie opracowane :)
Dziękuję :) Ja uwielbiam bronzery :)
UsuńKiedyś miałam ochotę kupić chińska podróbę jakiejś paletki jednak zrezygnowałam
OdpowiedzUsuńmnie raczej też nie korcą;p
UsuńPodróbek jest mnóstwo :P
UsuńJa na pewno kupię z Ali. Chce sprawdzić na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńSzalona :D
Usuńciekawe porównanie :) sama nie wiem na który bym się zdecydowała po tej recenzji,ale nie używam bronzera, więc nie muszę się nad tym zastanawiać :D
OdpowiedzUsuńUżywam bronzerów chyba codziennie :D
UsuńWow! Ja bym się nabrała na pierwszy rzut oka. A swatche wyglądają identycznie- o dziwo. ;)
OdpowiedzUsuńOba produkty są bardzo do siebie podobne :)
UsuńDla mnie zaskakujące jest to, że nie będąc miłośniczką tego bronzera jednak zdecydowałaś się na zakup i to jeszcze nie oryginalnej wersji. Nie mam nic przeciwko kupowaniu na tej stronie, tylko po prostu zaskoczyła mnie tak ogólnie ta sytuacja, Twoja decyzja na zakup.
OdpowiedzUsuńNa chińską wersję natrafiłam, gdy już miałam oryginał i pomyślałam, że to niezła okazja do porównania, a koszt niemal żaden ;)
UsuńOj wyglądem widać, że coś jest nie tak, choć w odcieniu bronzera, to wyglądają prawie identycznie.
OdpowiedzUsuńOpakowanie jest słabej jakości niestety :P
Usuńbardzo fajny pomysł na post, zainteresowałaś mnie tą sprawą, chociaż kosmetyki zazwyczaj kupuję stacjonarnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :))
UsuńNie miałam nigdy kosmetyku tej marki, a mój ulubiony bronzer to niezastąpiony produkt marki Kobo :)
OdpowiedzUsuńRównież go lubiłam, ale za bardzo się zbrylał w opakowaniu :P
UsuńŚwietne porównanie. Ani jednej z tych palet nie miałam, ale ciekawe porównanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńz bliska chińska wersja rzeczywiście wygląda gorzej;p
OdpowiedzUsuńSandicious
Ale z daleka można się pomylić ;)
UsuńKurcze no trzeba Ci przyznać, że jesteś odważna...ja bym się nie zdecydowała na test podróbki ze względu na obawy o warunki jej produkcji :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo nakładałam go raz na kilka dni i obserwowałam reakcje, ale jako że żadnej reakcji nie było, to przystąpiłam do testów ;)
UsuńJak kupuje kosmetyki, to tylko znanych mi marki
OdpowiedzUsuńMądre podejście :)
UsuńNie znam osobiście the balm. Gdyby nie ty to może i bym kiedys natknela się na podrobke myśląc ze to oryginal. Dzięki za ten post.
OdpowiedzUsuńTrzeba uważać na naszym allegro ;)
UsuńNie sądziłam, ze nawet the balm podrabiają bo w końcu nie jest to jakaś luksusowa marka, ale tak czy inaczej z zasady nie kupuję podróbek.
OdpowiedzUsuńSpróbuj wpisywać różne marki w wyszukiwarkę alliexpress, to się przekonasz, że podrabiają chyba wszystko ;)
Usuńznamy, ale nie mamy. jednak gdybym miała wybierać, to brałabym oryginał, jako tak mam zakodowane :)
OdpowiedzUsuńOczywiście :)
UsuńJa sie jednak boje chinskich kosmetykow i nie nalozylabym ich na twarz :( Chyba, ze jednorazowo, celem sprawdzenia :)
OdpowiedzUsuńTeż się bałam, ale raz się żyje, potem się tylko straszy :D
UsuńZawsze zachwycam się tymi opakowaniami! :) Z samym kosmetykiem jeszcze nigdy nie miałam styczności. O oryginalne tu mowa :)
OdpowiedzUsuńNiby są niepraktyczne, bo kartonikowe, ale jednak cieszą oko :D
UsuńSuper porównanie! Co prawda nie mam w planach na razie zakupu nowego bronzera, ale ostatnio wpadłam w szał kupowania na Aliexpress i lubię wiedzieć jak się ich podróbki mają do orginałów :)
OdpowiedzUsuńKażdy kiedyś przechodzi fazę szału zakupów na Allie :D
UsuńJestem zaskoczona, że podróbka nie oprócz opakowania nie odchodzi bardzo od oryginału :) A w dodatku jest z znacznie tańsza :)
OdpowiedzUsuńNie wiadomo, jak ze składem ;)
UsuńJestem w szoku! Lubie takie testowanie, super!
OdpowiedzUsuńA co do reszty to niestety ludzie często nie zwracają uwagi na to co kupują, nie raz np. obuwie kupią 'oryginalne' a przyjdzie im tania podróba, mimo, że np. znaczek 'nike' jest taki sam - no ale niestety, ktoś kto się na tym zna z łatwością to rozpozna. Fajny wpis, będę zaglądała częściej!
Dokładnie, ubrania i torebki są nawet częściej podrabiane ;)
UsuńNie miałam ani oryginału ani podróby. Jakoś nie ciągnie mnie do tego produktu :)
OdpowiedzUsuńNie miałam ani jednej ani drugiej wersji. Nawet nie wiedziałam, że są chińskie podróbki ;) Tak to czasem bywa, że płacimy za markę a jakość produktów do siebie zbliżonych a w innych cenach moze być podobna i nie zauważymy różnicy. Mnie ten brązer raczej nie kusi. Ale gdybym miała się decydować wzięłabym oryginał, bo ja wlasnie wolę takie jaśniejsze odcienie :)
OdpowiedzUsuńCena nie zawsze musi iść w parze z jakością ;)
UsuńNie miałyśmy nigdy oryginału więc trudno nam odnieść się do użyteczności ale opakowanie widać, że jest lipne :P
OdpowiedzUsuńswietne porownanie. ja bym podrobki nie kupila niestety , na sale u nas by nawet orginal za $10 kupic.
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona wynikiem :) Świetne porównanie
OdpowiedzUsuńMiałam oryginalną wersję Mamuśki i niestety była dla mnie za ciepła,niesamowite jest to, że podróbka bardziej pasowałaby mi kolorystycznie ;)
OdpowiedzUsuń