Witam Was w ten gorący niedzielny poranek ;) Jakiś czas temu zdecydowałam się zamówić z Chin słynną szczotkę do podkładu zwaną „oval brush”. Miała ona w magiczny sposób idealnie rozprowadzać na skórze podkład czy bronzer. Czy rzeczywiście tak było?
CHIŃSKA OVAL BRUSH
Oval brush to nic innego jak szczotka do podkładu z gęstego syntetycznego włosia. Ma ona specjalnie wyprofilowaną rączkę, by lepiej leżała w dłoni. Tu właśnie zaczynają się schody. Mój egzemplarz pochodzi z Chin, zakupiłam go kiedyś z AliExpress za ok. dolara i jak widać na zdjęciach – nadal jest w jednym kawałku. Dzieje się tak zapewne tylko dlatego, że jej w ogóle nie używam. Jednak osoby, które skusiły się na drogie oval brush z GlamShopu i używały ich na co dzień, nie miały tyle szczęścia… W oval brush rączki łamią się bowiem niczym zapałki. Jest to dość logiczne, bo mamy tutaj pogrubiony uchwyt u dołu i szeroką szczotkę, które łączą się za pomocą cieniutkiego kawałka plastiku. Właśnie na tym zwężonym fragmencie rączki kumuluje się największy nacisk w trakcie aplikacji i rozsmarowywania podkładu na skórze. Myślę, że gdybym używała tej szczoteczki regularnie, to również złamała by mi się ona w pół. Pierwszy raz wspominałam o niej w nowościach ostatnich miesięcy.
Gdy wiemy już, że sam projekt tego typu szczotek jest słaby, możemy przejść do omówienia włosia. Jak widać na zdjęciach, mój egzemplarz posiada równo ścięte gęste syntetyczne włosie. Dostępne są również oval brush z włosiem zaokrąglonym. Nie wiem, jak sprawują się tę zaokrąglone szczotki, ale moja szczotka z równym włosiem nie sprawdza się wcale. Po pierwsze włosie „pije” podkład litrami. Więcej zostaje go w szczotce niż na twarzy. Po drugie szczotka robi smugi na skórze. Oczywiście możecie napisać, że trzeba umieć nią dobrze poruszać, dokładnie wszystko rozsmarować, itp. Ale pytam: po co? Po co mi szczotka, którą mam się bawić ileś minut i zjada mi połowę podkładu, gdy mogę w kilkanaście sekund nałożyć ten podkład palcami, nie stracę ani grama produktu i będzie lepiej wyglądać (bez smug)?
W końcu po trzecie – krycie. Szczotka zabiera krycie podkładom. Nakładamy więc ciężki podkład, mamy na twarzy „tapetę”, która i tak nie kryje. Kolejny raz pytam więc: po co? Po czwarte – mycie. Wybaczcie słownictwo, ale za cholerę nie mogłam jej domyć. Zwykły szampon czy mydło sobie nie radzi, można myć szczotkę dziesięć razy i nadal głęboko we włosiu będzie miała podkład. W czasie, w jakim doczyszczam tę jedną szczotkę, mogłabym wymyć wszystkie brudne pędzle plus beauty blender. Szczotka ekspresowo zbiera też kurz.
PODSUMOWANIE
Uważam tę szczotkę za wstrętny bubel. Jest totalnie nieprzemyślana, łamie się, zżera podkład, robi smugi, zabiera krycie podkładom, a później nie daje się domyć. Nie polecam więc Wam chińskich oval brush z równo ściętym włosiem. Być może oryginalne oval brush za ok. 200 zł są o wiele lepsze, ale nie mam zamiaru tego sprawdzać – jak dla mnie to zbędny gadżet, który ma wyciągać kolejne pieniążki klientów ;)
Używaliście podobnych wynalazków? ;)
Lubię takie gadżety dlatego muszę przyznać, że ta szczoteczka od dawna mnie kusiła :)
OdpowiedzUsuńJa też mam tę szczotkę z Aliexpress. I mam w sumie podobne spostrzeżenia jak Ty. Chociaż nie, sorry, ja użyłam jej raz i podziękowałam :D. Jedynie, do czego mogłaby się sprawdzić to być może rozcieranie różu czy bronzera w kremie. Chociaż i do tego mam lepsze patenty. A Glambrushe to podobno te same szczoty, co na Aliexpress :P.
OdpowiedzUsuńA tak strasznie chciałam ją mieć... po twojej opinii trochę mi przeszło :P
OdpowiedzUsuńja tak samo, chciałam ją mieć :) hmm, teraz to już nie wiem :P
UsuńJa mam inną, zaokrągloną i ją uwielbiam :) Domywa się bez problemu :)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda, ale widzę, że się kompletnie nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńhaha to wygląda jak szczotka do butów xd
OdpowiedzUsuńNo, trochę tak. Czyli bubelek...
UsuńBardzo mnie kusily te pedzle, ale ostatecznie chyba sie nie skusze na zakup;)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nigdy nie ciągnęło do zakupu takiej szczotki :)
OdpowiedzUsuńWolę moją gąbkę z RT, pędzle do podkładu odstawiłam, a jeśli już muszę użyć, to mój Hakuro H50 w zupełności wystarcza :)
OdpowiedzUsuńJa lubię gadżety, ale tego czegoś i tak bym nie kupiła:D
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kusiła, a teraz wiem, że nawet nie warto ją kupować :)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie testowałam tego typu pędzli, ale słyszałam o nich wiele negatywnych opinii. Twoja tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to tylko nieprzydatny i zbędny gadżet :/
OdpowiedzUsuńOj na pewno nie jest to produkt, który chciałabym mieć ;/
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta szczotka wygląda jak szczota do mycia pleców :p Dobrze że się na nią nie skusiłam ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie miałam ochoty na kupno, nawet gdzieś mi umknął ten gadżet i dopiero dziś mi go przedstawiłaś :)
OdpowiedzUsuńJest ciekawym bajerem- ale wiem, że nie dla mnie. Zupełnie jak języczkowe pędzle- użyłam raz i nie mam zamiaru więcej. ;)
OdpowiedzUsuńsłyszałam że trzeba szczoteczkę trzymać wskazującym palcem wzdłuż rączki i w ten sposób aplikować. Podobno wtedy się nie złamie, ale słyszałam też że już wielu osobom się złamała :P
OdpowiedzUsuńJak na razie jedyną osobą która jest zadowolona z tego typu szczotki jest Katosu. No ale może oryginał jest o niebo lepszy niż podróbki.
OdpowiedzUsuńJak tylko zaczął się *boom* na te szczoty, mnie nie ruszyło, nawet na chwilę. I cieszę się, bo to, co widzę na filmach mnie przeraża. Dziewczyny chwalą, a ja widzę okropne smugi i słabą jakość. Ach, ten PR. Dobrze, że ten u Ciebie to tanioszka.
OdpowiedzUsuńDziwna, nigdy jej nie widziałyśmy ale tak szczerze? Od razu widać, że to nie zda egzaminu :/
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie przekonywały mnie te szczoty ;)
OdpowiedzUsuńMam, troszkę inny model (włosie inaczej ścięte) i też nie lubię. Źle rozprowadza podkład, tak jak napisałaś - smuży. Wolę flat top albo beauty blender!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę takie cudo
OdpowiedzUsuńWłaśnie sporo opinii słyszałam negatywnych na temat tego produktu.
OdpowiedzUsuńczyli jednym słowem nie warto...szkoda kasy
OdpowiedzUsuńjak był taki pierwszy boom na te szczoteczki, to rozważałam zakup jednej, ale na szczęście pomysł ten szybko wyleciał mi z głowy;)
OdpowiedzUsuńTo ja zostanę przy gąbeczkach. =)
OdpowiedzUsuńOsz kurcze to jeszcze raz muszę przemyśleć jej zakup :(
OdpowiedzUsuńja cały czas zastanawiam się nad zakupem takiej szczotki.
OdpowiedzUsuńCiekawy gadżet, ale jakoś sobie nie wyobrażam nim pracować. A pędzli z chin trochę się boję i nie zamówię.
OdpowiedzUsuńWole standardowe pędzle :)
OdpowiedzUsuńteż nie jestem fanką tego gadżetu - dla mnie zupełnie zbędny!
OdpowiedzUsuńWidziałam te szczotki i na szczęście nie skusiłam się na zakup :)
OdpowiedzUsuńCzułam, że to może być niewypał i nawet o niej nie myślałam :D I dobrze - chociaż się nie rozczarowałam :P
OdpowiedzUsuńA ja bardzo polubiłam ten gadżet kosmetyczny. Używam tę szczotkę codziennie i jak dotąd nie zrobiłam sobie krzywdy.
OdpowiedzUsuń:*
Trochę przypomina mi szczotke do butów
OdpowiedzUsuńOj ja to mam zawsze obawy przed takimi nowymi gadżetami, Wolę pędzel eventualnie moje paluszki.
OdpowiedzUsuńMnie od początku nie kusiła ta szczotka, mimo że widziałam sporo filmików z jej udziałem. Na krótkich tutorialach spisywała się ok, ale mnie to też kolejny dziwny wynalazek. Od dłuższego czasu nakładam podkład palcami i taki sposób sprawdza mi się najlepiej :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam na nie wielką ochotę, znalazłam nawet super zestaw w kliku rozmiarach, ale potem poczytałam, że są mało intuicyjne i dałam sobie spokój.
OdpowiedzUsuńKusiło mnie to cudo, nie powiem, ale coś mnie powstrzymywało przed kupnem i jak widać to chyba dobre przeczucie ;) Jakoś sobie nie wyobrażałam nakładać podkładu taką szczotką do pastowania butów ;) Podkład nakładam palcami choć BB mnie kusi i nie wiem czy się skusić, bo czy będę się umiała nim posługiwać ;)
OdpowiedzUsuńMiałam to sobie kupić jakiś czas temu, ale odpuściłam sobie i to chyba dobrze :) Wolę jednak standardowe pędzle :)
OdpowiedzUsuńO, zastanawiałam się właśnie nad jej zakupem ponieważ chwali się nią bardzo wiele dziewczyn na instagramie i byłam ciekawa jak by się u mnie sprawdziła :)) Dobrze, że trafiłam na ten wpis :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo
A tak się na nią czaiłam
OdpowiedzUsuńMam gąbeczki, pędzle i inne pierdołki do nakładania podkładu
A tego wynalzaku jeszcze nie używałam
Kusiła mnie, całe szczęście, że w pore trafiłam na Twój wpis, na pewno jej nie kupię ;)
OdpowiedzUsuńTeż "kupiłam" na Ali, ale... nie doszła :P Widzę jednak, że nic nie straciłam :) Szkoda jednak, że się nie sprawdza, jedyne pocieszenie to, niewysoka cena...
OdpowiedzUsuńMi dwa razy nie doszła słynna czarna maska "Pilaten", więc już odpuściłam sobie jej zakup ;)
Usuńczyli to bardziej taki gadżet, dobrze, że się nie skusiłam, bo też na Ali na nie patrzyłam :D
OdpowiedzUsuń