Tak, to jest właśnie ten dzień, gdy zdecydowałam się wrzucić do sieci obrzydliwe zdjęcia. Może stało się tak dlatego, że listopad w tym roku też jest brzydki, więc przynajmniej nie będzie wywoływało to żadnego dysonansu u moich Czytelników. W każdym razie, jeśli jesteście ciekawi, jak spisały się u mnie regenerujące rękawiczki do dłoni oraz złuszczające skarpetki do stóp marki L’Biotica, to zapraszam! Ps. Jeżeli coś jecie w tym momencie, to lepiej przestańcie.
L’BIOTICA REGENERUJĄCA MASKA NA DŁONIE
OPAKOWANIE
Foliowe rękawiczki zamknięte są w szczelnym foliowym opakowaniu, które z kolei zapakowane zostało w sporych rozmiarów kartonik. Jedno opakowanie zawiera jedną parę rękawiczek.
RĘKAWICZKI
Same rękawiczki są nie do końca przemyślane, chyba, że akurat mi trafiła się wadliwa para, ponieważ wyobrażałam sobie, że są suche na zewnątrz i mokre w środku. Rzeczywistość okazała się być zgoła inna, ponieważ calutkie rękawiczki były mokre, co znacznie utrudniało ich noszenie. Na plus zaliczam to, że są bardzo dobrze nasączone.
APLIKACJA
Aplikacja rękawiczek jest utrudniona, ponieważ tak jak wspomniałam wyżej, są one mokre z obu stron. Poradziłam sobie z nimi w ten sposób, że naciągnęłam je na dłonie, a następnie na rękawiczki założyłam zwykłe foliowe woreczki, by nie brudzić wszystkiego wokół w trakcie noszenia. Następnie trzymałam je na dłoniach ok. 30 minut, zdjęłam, a pozostały nadmiar „esencji” wtarłam w dłonie.
SKŁAD
Aqua, Glycerin, Cetyl Ethylhexanoate, Sesamum Indicum Seed Oil, Propylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Urea, Collagen, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Calendula Officinalis Flower Extract, Chamomilla Recutita Flower/leaf Extract, Portulaca Extract, Carthamus Tinctorius Seed Extract, Helianthus Annuus Seed Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Polysorbate, Cetyl Alcohol, Betaine, Glyceryl Stearate, Triethanolamine, Disodium EDTA, Panthenol, Dipotassium Glycyrrhizate, Hydrolyzed Oat Protein, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Honey Extract, Petrolatum, Dimethicone, Sorbitan Sesquioleate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Carbomer, Salicylic Acid, Propylparaben, Tocopheryl Acetate, Butylparaben, Centella Asiatica Extract, Parfum, Avena Sativa Kernel Extract
OBIECANE EFEKTY
Intensywnie regeneruje i odżywia zniszczoną i przesuszoną skórę. Przywraca skórze miękkość i delikatność. Rozjaśnia, eliminuje plamy i przebarwienia, przywraca jednolity koloryt.
MOJA OPINIA
Od kiedy regenerujące rękawiczki L’Biotica pojawiły się w moich kosmetycznych zapasach od razu chciałam je wypróbować. Rzeczywistość niestety rządzi się swoimi prawami i choć zarówno skarpetki złuszczające jak i rękawiczki trafiły do mnie w tym samym czasie, to skarpetki zdążyłam wykorzystać latem, a rękawiczki przeleżały w szafie aż do jesieni. Wszystko przez to, że ciężko mi usiedzieć 30 minut na tyłku z ofoliowanymi dłońmi nic nie robiąc. Całe szczęście przydarzył mi się wieczór z Belfrem 2 i Watahą 2, który był idealnym momentem na przetestowanie rękawiczek. Zafoliowałam się więc i czekałam na cudowne regenerujące efekty…
Ale najpierw przyjrzyjmy się składowi – bez wątpienia jest on bardzo długi i bogaty. Zawiera m.in. glicerynę, olej sezamowy, kwas hialuronowy, mocznik, kolagen, masło shea, ekstrakt z kwiatów nagietka lekarskiego, ekstrakt z rumianku, ekstrakt z portulaki, ekstrakt z krokosza barwierskiego, olej z nasion słonecznika, hydrolizowane proteiny owsiane, ekstrakt z liści rozmarynu, ekstrakt z miodu, wazelinę, wit. E, ekstrakt z wąkroty azjatyckiej czy ekstrakt z nasion owsa. Można by rzec, że skład jest rzeczywiście „na bogato”. Niestety nie jest to produkt naturalny, ponieważ znajdziemy w nim również silikon czy parabeny. Mimo wszystko moim zdaniem skład powinien dawać efekty.
Jak było z tymi efektami? Po zdjęciu rękawiczek dłonie faktycznie były niesamowicie nawilżone, odżywione i zregenerowane. Przejawiało się to zwłaszcza tym, że były bardzo gładkie i miękkie w dotyku, niczym pupcia niemowlaka. Choć starałam się nie myć po zabiegu dłoni, to wiadomo, że choćby po wizycie w toalecie rączki myć trzeba. Mimo wszystko nie zauważyłam, by mycie dłoni po aplikacji rękawiczek skutkowało jakimkolwiek przesuszeniem skóry. Jak więc widzicie zapowiadało się pięknie, ale… wyszło jak zwykle ;) Już następnego dnia nie było widać śladu po żadnym regenerującym działaniu, dłonie przesuszały się jak zawsze i w ogólnym, długotrwałym rozrachunku maska nie wpłynęła na kondycję moich dłoni. Muszę w tym miejscu podkreślić, że moje dłonie są wybitnie suche, więc może na „normalnych” maska spisałaby się o niebo lepiej.
L’BIOTICA ZŁUSZCZAJĄCA MASKA DO STÓP
OPAKOWANIE
Podobnie jak w przypadku rękawiczek, skarpetki umieszczone są w szczelnej folii, która z kolei chroniona jest przez kartonikowe opakowanie. Jedno opakowanie zawiera jedną parę skarpetek złuszczających.
SKARPETKI
Bardzo ucieszył mnie fakt, że nie są nasączone z obu stron, tylko od wewnątrz, bo znacznie utrudniałoby to funkcjonowanie po ich założeniu. I tak nie było lekko, ponieważ w trakcie otwierania skarpetka lekko mi się rozdarła i każdy krok groził wylaniem płynu złuszczającego na panele. Dlatego zalecam ostrożność.
APLIKACJA
Aby polepszyć działanie skarpetek i zapobiec ewentualnemu poślizgnięciu, marznięciu stóp, itp. na foliowe skarpetki naciągnęłam dodatkowo zwykłe skarpety. Skarpetki złuszczające trzymałam na stopach ok. 70 minut. Po ich zdjęciu umyłam stopy ciepłą wodą.
SKŁAD
Alcohol, Aqua, Propylene Glycol, Lactic Acid, Isopropyl Alcohol, Urea, Glycolic Acid, Betaine, Anthemis Nobilis Flower Extract, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Triclosan, Salicylic Acid, Menthol, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Disodium EDTA, Parfum.
OBIECANE EFEKTY
Skutecznie usuwa martwy, zrogowaciały naskórek. Normalizuje cykl złuszczania, wspomaga odnowę, regeneruje i intensywnie wygładza skórę stóp. Regularnie stosowana zapobiega powstawaniu silnych zrogowaceń.
MOJA OPINIA
Przyznam bez bicia – bałam się tych skarpetek. Bałam się ich jak cholera! Wyobrażałam sobie, że wypali mi stopy do mięsa i stanę się kaleką do końca życia. Nie muszę chyba dodawać, że oczywiście tak się nie stało i strach ma wielkie oczy :P Choć muszę przyznać, że już sama aplikacja do przyjemnych nie należała – po nałożeniu złuszczających skarpetek z każdą minutą robiło mi się coraz bardziej zimno w stopy. Ponadto podczas chodzenia (a raczej powolnego dreptania, bo chodzić za bardzo się nie dało) czułam jak płyn przelewa mi się między palcami i było to naprawdę dziwne uczucie. Bardzo niewygodne jest sztuczne siedzenie w miejscu z obiema stopami na ziemi. Niemniej cel uświęca środki i „trzeba cierpieć, żeby być piękną”. Przynajmniej tak mówią ;)
Przejdźmy do składu skarpetek, choć nie mam pojęcia, jak powinien wyglądać, ponieważ były to moje pierwsze skarpetki złuszczające. W każdym razie w składzie znajdziemy m.in. alkohol, glikol propylenowy, kwas mlekowy, mocznik, kwas glikolowy, betainę, ekstrakt z kwiatów rumianu rzymskiego, ekstrakt z cytryny, ekstrakt z papai, ekstrakt z jabłka, ekstrakt z owoców pomarańczy, triklosan, kwas salicylowy i mentol (stąd to uczucie zimna…). Mamy tu więc sporo kwasów i ekstrakty o działaniu złuszczającym (np. papaja).
Jak prezentują się efekty możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej. Trochę przerażające czyż nie? ;) Ale do rzeczy. Nie miałam odwagi trzymać skarpetek przez 90 minut (żeby nie było „do mięsa” :p), więc krakowskim targiem stanęło na 70 minutach. Prawdziwe efekty zaobserwowałam dopiero tydzień do dwóch tygodni po zabiegu – skóra zaczęła się niemiłosiernie łuszczyć aż po kostki (bo tak naciągnęłam skarpety!). Wyglądało to bardzo nieestetycznie w środku lata, ale to moja wina, powinnam przeprowadzić zabieg wcześniej. Skóra złuszczała się przez ok. 2 tygodnie i proces ten znacznie przyspieszyło skakanie po rzecznych kamieniach, które zadziałały niczym peeling mechaniczny na powstałe skórki. Więc jeśli jesteście hardcorami tak jak ja, polecam spacerek po kamienistej plaży, by przyspieszyć efekt złuszczania. Poza tym przez dwa tygodnie nieustannie skubałam skórki, ponieważ przypominały te po zbyt mocnej opaleniźnie i schodziły bezboleśnie. W zasadzie skarpetki zmieniły mnie w wiecznie obdzierającą się ze skóry przebrzydłą masochistkę.
Gdy już udało mi się obedrzeć się ze skóry, to stopy wyglądały naprawdę imponująco. Były gładkie i miękkie jak jeszcze nigdy w życiu. Zwłaszcza skóra na piętach przejawiała zupełnie nową jakość, nie odróżniała się od reszty stopy, wszystkie zrogowacenia i zgrubienia zniknęły. Nie udało mi się nigdy osiągnąć takich efektów pumeksem. Bez wątpienia skarpetki zadziałały na moje stopy. Niestety efekt super gładkich stóp utrzymywał się u mnie jakieś dwa tygodnie, a potem skóra znów zaczęła twardnieć.
PODSUMOWANIE
Zarówno skarpetki złuszczające jak i rękawiczki dały u mnie widoczne efekty. Niestety były one bardzo krótkotrwałe, więc nie wiem, czy zdecyduję się na nie ponownie. Gdybym miała wybierać między tymi produktami, to wolałabym wrócić jednak do skarpetek złuszczających, niż do rękawiczek.
Używacie tego typu produktów?
Ja używałam już kilkakrotnie takich skarpetek z innych firm i u mnie to nie działało. Na dłonie chętnie bym taką maskę zrobiła ponownie, bo miałam ją już, choć tak jak piszesz na drugi dzień efekt jest już słaby i dłonie się przesuszają.
OdpowiedzUsuńTo były moje pierwsze skarpetki złuszczające i jak widać zadziałały ;)
UsuńUwielbiam maseczki złuszczające do stóp - efekty może i nie są wieczne, ale wolę to niż zabawę z pumeksem :D
OdpowiedzUsuńDają zdecydowanie lepszy efekt niż pumeks :P
UsuńDawno nie sięgam po takie skarpetki.
OdpowiedzUsuńTo były moje pierwsze ;)
UsuńRękawiczki nigdy mnie nie kusiły - miałam nawet jakiejś innej firmy, ale szału nie było. Wolę już za tą cenę zwykły cen który da podobne, albo i lepszy efekt, a cenowo wychodzi bardziej ekonomicznie :D Skarpetki miałam dokładnie tej firmy i byłam bardzo zadowolona z efektu - muszę do nich wrócić ;)
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że lepiej kupić krem ;)
Usuńnie wiem czemu ale jakoś nie mogę się przekonać do takich produktów
OdpowiedzUsuńTeż miałam pewne obawy ;)
Usuńskarpetek jestem ciekawa, ale jeśli chodzi o rękawiczki to wole sprawdzony krem i zwykle bawełniane rękawiczki na noc ;)
OdpowiedzUsuńTo na pewno dobre rozwiązanie ;)
UsuńChyba już z dwa lata nie sięgałam po złuszczające skarpetki. Muszę kupić kolejną parę z Purederm, u mnie dawały świetne rezultaty.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest potem to skubanie skórek - jest uzależniające :P
UsuńBardzo fajnie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńPo prostu uwielbiam regenerację łapek, więc się piszę.
Taką formę zresztą też uwielbiam! ...i to jeszcze jak.
Pozdrawiam ciepło :)
Moje dłonie też zazwyczaj wołają o pomstę do nieba :P
UsuńPóźną wiosną po raz pierwszy zakładałam skarpetki złuszczające LC+ i efekt utrzymywał się dosyć długo - byłam zadowolona.
OdpowiedzUsuńBez wątpienia działają ;)
UsuńMarka jest mi nieznana, ale kosmetyk nie da się ukryć, że intryguje :)
OdpowiedzUsuńTrudno nie znać tej marki :D
UsuńMiałam kiedyś peelingująca maska na dłonie w postaci nasączonych rękawiczek i musze przyznać, że są naprawdę warte wypróbowania.
OdpowiedzUsuńPeelingującej maski na dłonie jeszcze nie miałam :D
UsuńNigdy jeszcze nie używałam takich masek. :|
OdpowiedzUsuńJa również wcześniej nie używałam ;)
Usuń;)Przekonałaś mnie do skarpetek na stopy
OdpowiedzUsuńOby się sprawdziły :D
UsuńJa raczej bym się nie zdecydowała ;)
OdpowiedzUsuńO kurcze, mocne :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, jeśli kogoś brzydzi, ale tak to właśnie wygląda ;)
Usuńnie wiem czy warto cierpiec dla tak krotkotrwalych efektow ;)
OdpowiedzUsuńW zasadzie cierpienie jest tylko pod względem estetycznym :P
UsuńJa miałam kiedyś jedne skarpetki i efektów prawie wcale. Chyba mam jakąś oporną skórę...
OdpowiedzUsuńMoże słabe skarpetki ;)
UsuńWidziałam już bardziej obrzydliwe zdjęcia po skarpetkach, takie grube schodzące płaty :D
OdpowiedzUsuńTo u mnie bez takich dramatów się obyło :D
UsuńWłaśnie szukam takich skarpetek złuszczających;)
OdpowiedzUsuńTe na pewno działają ;)
UsuńW to lato (tak, też nie pomyślałam o konsekwencjach) użyłam tych skarpetek i nie byłam zadowolona z efektu. Ten bowiem był znikomy :(
OdpowiedzUsuńTrzeba pomyśleć o tym trochę wcześniej :P
Usuńbardzo lubię te skarpetki z L'biotici, chociaż bardziej wolę Lirene, bo szybciej zaczyna się złuszczanie i szybciej mija, a efekt taki sam :)
OdpowiedzUsuńO proszę, może w przyszłym roku wypróbuję Lirene ;)
UsuńMiałam kiedyś takie skarpetki i też niestety zaaplikowałam sobie na lato. Mnie się podoba ten efekt i muszę pamiętać, żeby przed następnymi wakacjami sobie zrobić.
OdpowiedzUsuńTeż muszę pamiętać :D
UsuńSzkoda, że efekt jest tak krótkotrwały.
OdpowiedzUsuńMoże jakbym dłużej potrzymała (do maksymalnego czasu na opakowaniu), to efekt byłby lepszy ;)
UsuńSkarpetki mnie zaciekawiły, dlatego wielka szkoda, że efekt był krótkotrwały. Mimo to może po nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMoże trzeba je ciut dłużej trzymać ;)
UsuńJa też wolę te skarpetki złuszczające ;)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńSkarpetki mnie bardzo ciekawią :) I chyba w końcu się przełamie i spróbuję :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto się przełamać, bo choć wygląda to nieciekawie, to jednak nie boli ;)
UsuńUżyłam skarpetek i miałam podobne odczucia do Twoich. Na pewno pojawia się pewien niepokój czy aby nic się stanie, skoro tam są kwasy. Najlepiej nie przesadzić i czasem i trzymać się instrukcji.
OdpowiedzUsuńJa nawet trzymałam ciut krócej ze strachu :D
UsuńJa jednak wolę pilnik do stóp :P
OdpowiedzUsuńAle nie da takiego efektu :D
UsuńŁeeee weszłam skuszona obietnicą obrzydliwych zdjęć i.. nic ;D Dwie, trochę złuszczone stópki. Ale przypomniałaś mi o tym zabiegu, wykonuje go 2-3 razy w roku kiedy już nosimy skarpety i pełne buty. Wszędzie mam potem tą schodzący naskórek. Żeby to przyśpieszyć często moczę stopy w ciepłej wodzie, to pomaga ;)
OdpowiedzUsuńSkarpetki L'biotica to jedne z lepszych skarpetek złuszczających.
Ale chyba nie każdy wie, że skóra może się złuszczać po kostki i nici z odkrytych butów :D
UsuńMiałam już kila razy skarpetki złuszczające i niektóre działają, niektóre nie.. ale ich efekt jest krótki, szybko wracają do poprzedniego stanu :)
OdpowiedzUsuńee obrzydliwa jest zawartosc pampersa;)
OdpowiedzUsuńBez wątpienia :D
UsuńUżywałam dwóch różnych skarpetek złuszczających i z jednych byłam bardzo zadowolona, z drugich nie do końca- te wydają się być dobre, widząc że faktycznie coś złuszczają. Ale różnie z nimi bywa, moja przyjaciółka dwa razy po ich użyciu wylądowała na pogotowiu z zakażeniem po obtarciu butem jakiś czas po ich aplikacji...
OdpowiedzUsuńAż na pogotowiu?
UsuńJa chetnie wyprobowalabym te skarpetki.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej działają :D
Usuń