Jak już zapewne większość z Was wie, jestem wielką fanką testowania nowości kosmetycznych pochodzących od Bielendy ;) Gdyby tylko fizycznie byłoby to możliwe, to najchętniej przetestowałabym na sobie wszystkie nowe serie tej marki, ale twarz ma się jedną i na dodatek wiele produktów jest piekielnie wydajnych. Dlatego staram się zawsze zaopatrzyć w choćby jeden produkt z danej serii. Na pewno kojarzycie już dostępną w Rossmannie naturalną serię Bielendy Botanic Spa Rituals (w zielonych opakowaniach), natomiast w Drogerii Natura dostępna jest „konkurencyjna” seria Bielenda Botanic Formula (w brązowych opakowaniach). I właśnie o produkcie z tej drugiej serii będzie dzisiejszy wpis!
BIELENDA BOTANIC FORMULA KREMOWY OLEJEK DO MYCIA TWARZY OLEJ Z GRANATU + AMARANTUS
Kremowy olejek do mycia twarzy zamknięty jest w wykonanym z plastiku opakowaniu typu PET wyposażonym w pompkę, która pozwala na wygodne dozowanie produktu i zapobiega dostawaniu się bakterii do kosmetyku. Pompka posiada opcję blokady, dzięki czemu możemy zabezpieczyć produkt przed wylaniem w czasie podróży, ma też niestety jeden mankament, a mianowicie nie pozwala na wydobycie kosmetyku do samego końca, więc trzeba kombinować, by zużyć olejek do ostatniej kropli. Cena olejku wynosi ok. 30 zł/140 ml. Produkt należy zużyć w ciągu 4 miesięcy od otwarcia.
Producent na swojej stronie internetowej o serii Botanic Formula pisze tak:
Botanic Formula to niezwykła linia botanicznych kosmetyków do pielęgnacji twarzy, której niepowtarzalną wartością są wyjątkowe formuły nasycone prawie w 100% najlepszymi, starannie wyselekcjonowanymi składnikami pochodzenia naturalnego. Siła i witalność roślin pozyskiwanych głównie z polskich łąk i ogrodów, krystalicznie czysta woda, formuły bez silikonów, parabenów i sztucznych barwników to sekret kosmetyków Botanic Formuła. Ich atutem jest również wysoka jakość, bogate konsystencje, piękne zapachy, bezpieczeństwo dla każdego rodzaju skóry oraz skuteczność działania.
0% PARABENÓW, 0% SILIKONÓW, 0% PEG, 0% GLUTENU, 0% SZTUCZNYCH BARWNIKÓW, 0% OLEJU PARAFINOWEGO
PS. Nie jestem pewna czy granat pochodzi z polskich łąk i ogrodów ;)
Kremowy olejek do mycia twarzy z olejem z granatu i amarantusem z serii Botanic Formula ma 99% składników pochodzenia naturalnego i kremową konsystencję. W zasadzie „kremowa konsystencja” jest tutaj sporym niedopowiedzeniem, bowiem „olejek” ten w zasadzie jest po prostu… kremem. W jego składzie znajdziemy m.in.: olej z awokado, glukozę, glicerynę, olej z nasion granatu, ekstrakt z nasion amarantusa, olej z nasion słonecznika, panthenol, ekstrakt z liści rozmarynu, wit. E i C czy skwalan, ale także niezbyt ciekawe konserwanty – Phenoxyethanol i Disodium EDTA, które poniekąd „psują” cały skład, choć znajdują się na jego końcu. Można więc wysunąć przypuszczenia, że produkty z serii Botanic Formula mogą mieć grosze składy od zielonej serii Botanic Spa Rituals.
SKŁAD: Persea Gratissima (Avocado) Oil, Aqua (Water), Glucose, Glycerin, Sorbitan Stearate, Glyceryl Stearate SE, Coco-Glucoside, Punica Granatum (Pomegranate) Seed Oil, Amaranthus Caudatus Seed Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sorbityl Laurate, Panthenol, Xanthan Gum, Diisostearyl Malate, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Sucrose, Citric Acid, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Ascorbyl Palmitate, Squalene, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sorbic Acid, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Linalool.
Zawiera olej z granatu, który dzięki zawartości m.in. kwasu Omega – 5 oraz witamin z grupy B, C i PP, głęboko odżywia, nawilża i koi skórę, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia oraz amarantus z kwasami omega i witaminą E, który regeneruje, zmiękcza i wzmacnia naskórek.
Kremowy olejek do mycia twarzy w wersji odżywczej z olejem z granatu i amarantusem ma dokładnie oczyszczać i odświeżać naskórek oraz usuwać makijaż i pozostałe zabrudzenia jednocześnie kojąc, nawilżając i łagodząc podrażnienia. Co do zasady przeznaczony jest do każdego rodzaju cery, zwłaszcza mieszanej, tłustej, ale też suchej i wrażliwej, pozbawionej blasku. Przynajmniej tak brzmi teoria, ale praktyka w moim przypadku pokazała coś zupełnie innego, o czym zresztą za chwilę…
Producent szczegółowo nie określa jakie jest przeznaczenie kremowego olejku, bowiem mamy zaaplikować go na wilgotną skórę, masować i spłukać. I tutaj pozostaje kwestia sporna czy aplikować go bezpośrednio na makijaż, czy też na skórę po wstępnie wykonanym już demakijażu płynem micelarnym. Sama zakupiłam olejek z myślą stosowania jako produktu do mycia twarzy, a nie zastąpienia nim płynu micelarnego.
Muszę przyznać, że kremowy olejek do mycia twarzy jest dość specyficzny, bo jest produktem z gatunku „ni to pies ni wydra”. Aplikowany na makijaż nie domywa go dokładnie (że o demakijażu oczu nie wspomnę), zresztą sama konsystencja kosmetyku, której do olejku jest daleko jak stąd do Wietnamu, nie kojarzy się z jakimkolwiek produktem oczyszczającym, bowiem ciężko wymyć twarz… kremem. Nawet w momencie połączenia z wodą się nie pieni (nie żebym była wielką fanką pieniących się produktów), nie zauważyłam też jakiejś szczególnej emulgacji, jedynie w połączeniu ze szczoteczką soniczną można było poczuć względne oczyszczenie skóry. Z tego powodu uważam, że nie jest to produkt przeznaczony do cer tłustych czy mieszanych, a już zwłaszcza nie w czasie upałów, bo z porządnym oczyszczaniem ma niewiele wspólnego.
Spełniły się za to obietnice producenta dotyczące uczucia nawilżenia, kojenia i łagodzenia podrażnień, bowiem kremowy olejek Botanic Formula oczyszcza naprawdę delikatnie. Z tego powodu przypuszczam, że najlepiej spisze się u osób z cerą suchą i dojrzałą, które unikają mycia twarzy wodą z powodu ewentualnych przesuszeń. Choć i tak wydaje mi się, że będzie dobrym wyborem raczej na okres jesienno-zimowy niż upalne lato ;) Nie jest to produkt zły, ponieważ nie wyrządził mojej skórze żadnej krzywdy, ani jej nie zapchał, ale jego właściwości oczyszczające są naprawdę niewielkie, dlatego szczerze mówić nie widzę sensu ponownego zakupu.
Próbowaliście już produktów z tej serii?
Trzymam się z daleko od olejków do mycia twarzy, takich w formie kremowej też unikam.
OdpowiedzUsuńOlejki jako takie sprawują się u mnie super, kocham OCM, ale ten olejek z prawdziwym olejem ma niewiele wspólnego :P
UsuńNie znam tej serii, ale ogólnie bardzo lubię ich kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńProdukty Bielendy zawsze mnie kuszą, ale nie zawsze niestety kończy się to miłością :)
UsuńNo nie kusi mnie ten olejek szczerze mówiąc. Próbowałam kiedyś podobnego produktu i było ok nawet makijaż dał radę zmyć, ale takie produkty nie dają mi typowego odświeżenia, jak po umyciu twarzy żelem. Chyba jestem po prostu tradycjonalistką w tym temacie 😊
OdpowiedzUsuńNa mnie tradycyjne żele do mycia twarzy zazwyczaj działają zbyt mocno i przesuszają skórę, więc szukam alternatywy ;)
UsuńDawno nie miałam nic z Bielendy :)
OdpowiedzUsuńMoże pora to zmienić, bo mają ostatnio mnóstwo ciekawych serii :D
UsuńNie znam tej serii :) Raczej nie dla mnie ten kremowy olejek.
OdpowiedzUsuńRozumiem ;) Ostatnio w oko wpadła mi ich kolorowa seria Smoothie :D
UsuńPrzy mojej mieszanej cerze pewnie się nie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe :P
UsuńLubię produkty tej marki, ale olejki akurat mnie nie kuszą - szczególnie teraz :D
OdpowiedzUsuńParadoksalnie olejki lepiej domywają moją skórę w upały i zmniejszają wydzielanie sebum ;)
UsuńJakoś nie ciągnie mnie do tego produktu ;)
OdpowiedzUsuńI dobrze, bo nie warto ;)
UsuńOj taka formula? I mowia ze to olejek? Ja rowniez uwazam ze kremem sie nie umyje ;)
OdpowiedzUsuńNie tego się spodziewałam, myślałam, że będzie to taka rzadka emulsja ;)
UsuńSeria dosyć ciekawa, choć spodziewałabym się tutaj bardziej olejku niż kremu i w działaniu widzę przeciętny :P
OdpowiedzUsuńNiestety tak wyszło :P Też nie spodziewałam się tak gęstego produktu...
UsuńCo do PS. - nie wydaje mi się :P Olejków nie lubię, ale skoro tak de facto to nawet nie jest olejek to... nie wiem, czego bym się mogła spodziewać. Nie czuję się zachęcona :P
OdpowiedzUsuńMiewałam różne produkty zwane "olejkami", ale ten jest zdecydowanie najgorszy :P
UsuńZ tej seri nie miałam jeszcze okazji nic przetestować :)
OdpowiedzUsuńSkusiłam się jeszcze na jeden produkt z tej serii, ale czeka w kolejce na testy ;)
UsuńUwielbiam kosmetyki tego typu, ciekawe czy sprawdziłby się u mnie:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lepiej niż u mnie ;)
Usuńw sumie nie robi nic, a szkoda bo już miałam na niego ochotę
OdpowiedzUsuńIdealnie to podsumowałaś :P
UsuńKupiłam z tej serii peeling do ciała i jestem z niego zadowolona. Po ten olejek jednak nie sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę wypróbować peeling :D Dzięki za info ;) Pozdrawiam!
UsuńRaczej nie dla mnie, nie lubię takich olejków :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, a ten to już w ogóle dziwadło :P
UsuńJa już za Bielendą nie nadążam, nawet jeśli chciałabym choćby jeden produkt z każdej ich nowej serii wypróbować :D
OdpowiedzUsuńCytując klasyka - łączę się z Tobą w "bulu" :D
UsuńSłyszałam o nim ostatnio :)
OdpowiedzUsuńO całej serii było głośno, ale ten olejek jak dla mnie jest nieudany :P
UsuńJuż długo nie miałam nic z Bielendy ale widzę że mają fajne nowości :) Ten olejek ciekawie się przedstawia :)
OdpowiedzUsuńBielenda ma mnóstwo nowości, aż ciężko nadążyć :D
UsuńNie stosowałam go nigdy ale również bardzo lubie kosmetyki Bielendy
OdpowiedzUsuńNajchętniej wypróbowałabym wszystkie serie, ale brakuje czasu i ciała :D
UsuńBędę go szukać w drogeriach :)
OdpowiedzUsuńDostaniesz go na pewno w Naturze, w Rossmannie nie ma ;)
UsuńNie próbowałam produktów tej serii, ale chętnie przetestuję :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Seria jako taka jest jak najbardziej warta uwagi ;)
UsuńBym go chetnie wyprobowala
OdpowiedzUsuńJeśli masz suchą skórę, to jest szansa, że się sprawdzi ;)
UsuńGranaty rosną u każdego działkowicza na RODOS ;) Mimo wszystko chętnie bym ten kremowy olejek wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńNa pewno :D Granat to praktycznie takie jabłko :D Mam nadzieję, że jeśli się skusisz, to będziesz zadowolona ;)
UsuńA ja tam za Bielendą nie przepadam. Była seria Botanic Spa i chyba jednak nie wypaliła, została zamieniona na inną (?). W sumie nie wiadomo o co chodzi... W każdym razie ten olejek to tak naprawdę mleczko, ale takie na bazie olei, czyli coś jak mleczka z Vianka z lepszym składem. Tutaj końcówka składu zniechęca mnie do zakupu. Botanic formula z phenoxyethanolem, EDTA? Ja dziękuję za tę botaniczność ;p
OdpowiedzUsuńNieee, Botanic Spa jest w Rossmannie, a Botanic Formula w Naturze ;) Botanic Spa ma całkowicie naturalne składy, a Botanic Formula ma niefajne konserwanty. Ten "olejek" to nie jest mleczko, to dosłownie krem - strasznie ciężki w użytkowaniu :P
UsuńMam z tej serii olejek i krem do twarzy :) Jednak jeszcze czekają na swoją kolej :) Szkoda, że tak średnio a praktycznie wcale nie sprawdza się na cerze mieszanej :(
OdpowiedzUsuńPraktycznie nie myje, więc może być ciężko :P
UsuńWkurza mnie Bielenda nazwami nieadekwatnymi do zawartości. Przecież to po prostu mleczko do demakijażu, podobnie jak ich "śmietanka"
OdpowiedzUsuńTo nie mleczko, to krem :P Ale na pewno nie olejek :D
UsuńLubie Bielende :)
OdpowiedzUsuń