Jakiś czas temu w Drogeriach Natura pojawiły się kosmetyki marki Buna, w tym m.in. odżywki do włosów, balsamy do ciała, kremy do rąk czy maseczki do twarzy. Produkty te kusiły swoją naturalną szatą graficzną oraz przystępnymi cenami, dlatego też zdecydowałam się wrzucić do koszyka dwie maseczki do twarzy tej marki: odżywczą maseczkę relaksującą z melisą oraz żelową maseczkę łagodzącą z aloesem. Jak się sprawdziły?
BUNA ODŻYWCZA MASECZKA RELAKSUJĄCA MELISA
Opakowania kosmetyków Buna utrzymane są w jednolitej szacie graficznej, której kolorem dominującym jest głęboka zieleń. Maseczki zamknięte są w wygodnych w użytkowaniu miękkich tubach zawierających po 70 ml produktu. Zgodnie z informacją zawartą na opakowaniu:
Buna jest nasycona ekstraktami z ziół, znanymi z polskich łąk, ogrodów i doniczek. Czerpie z ich cudownych właściwości, działających na ciało i zmysły. Tworzy kosmetyki skuteczne, proste i przyjemne w użyciu.
Melisa to niezwykłe ziele, które uwodzi cytrusowym aromatem. Cudownie regeneruje, odżywia i nadaje skórze aksamitną miękkość. Naturalnie uspokaja i przywraca równowagę.
Odżywcza maseczka relaksująca Buna oparta jest, m.in. na działaniu ekstraktu z melisy i pięciornika, oleju z ostropestu, kukurydzy, sezamu oraz makadamia, które mają odprężać i regenerować skórę, wygładzać zmarszczki oraz przywracać cerze zdrowy koloryt. Co do zasady producent zaleca aplikować maseczkę na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu, wmasować i pozostawić do wchłonięcia na ok. 15 minut, a ewentualny pozostały nadmiar usunąć wacikiem. Jako fanka całonocnych maseczek postanowiłam pozostawiać produkt na skórze na całą noc i nic złego się nie działo. Maska ma konsystencję typową dla lekkiego balsamu do ciała i cytrusowy zapach charakterystyczny dla tabletek na ból gardła. Całkiem szybko się wchłania, ale pozostawia na skórze delikatną lepką warstwę, dlatego rano zawsze dodatkowo przemywam twarz wodą, by usunąć ewentualne resztki maseczki.
Jeśli chodzi o działanie maski z melisą, to określiłabym je jako całkiem poprawne. Już w trakcie aplikacji na skórę wyczuwalna była lekka konsystencja produktu, dlatego też nie liczyłam na spektakularne odżywienie. Rano skóra była miękka, bardziej promienna, zrelaksowana, nawilżona i gotowa na aplikację makijażu, choć efekty te określiłabym bardziej jako doraźne niż długotrwałe. Koloryt był lekko wyrównany, twarz wyglądała zdrowiej, ale na pewno nie można w tym przypadku mówić o żadnym spłycaniu zmarszczek. Maseczka nie zapchała mojej skóry, ani nie pogorszyła jej stanu. Myślę, że poziom nawilżenia i odżywienia byłby satysfakcjonujący dla osób o cerze mieszanej i tłustej.
BUNA ŻELOWA MASECZKA ŁAGODZĄCA ALOES
Maseczka łagodząca zamknięta jest w takim samym opakowaniu jak wersja z melisą. Zgodnie z informacją podaną przez producenta:
Aloes jest zwany rośliną nieśmiertelności, bo potrafi przetrwać w najtrudniejszych warunkach – nawet 5 lat bez dostępu do wody. Pomaga zachować zdrowie, młodość i naturalne piękno.
Aloesowa maseczka marki Buna ma typową dla żelu aloesowego konsystencję, zapach oraz przezroczysty odcień. Jest bardzo lekka i ekspresowo się wchłania. Ekstrakt z liści aloesu znajdziemy już na drugim miejscu w składzie (za wodą), tuż za nim znajduje się ekstrakt z Bacopa Monnieri, który łagodzi stany zapalne skóry, mocznik, ekstrakt z babki lancetowatej, kwas hialuronowy czy łagodzący pantenol.
Podobnie jak w przypadku wersji z melisą, maseczkę należy zaaplikować na skórę i pozostawić do wchłonięcia na 15 minut, a pozostały nadmiar produktu usunąć za pomocą wacika. Jak już możecie się domyślić, postanowiłam stosować tę maseczkę jako maskę całonocną, dlatego też pozostawiałam ją na skórze na całą noc. Już po chwili od aplikacji produktu czułam delikatne chłodzenie, a rozgrzana panującymi upałami skóra otrzymywała upragnione ukojenie. Nie szalałbym jednak tutaj z obietnicą dogłębnego nawilżenia, ponieważ maseczka daje efekty podobne do tradycyjnego żelu aloesowego (jakiś czas po aplikacji czuć też charakterystyczne napięcie skóry). Myślę, że wersja łagodząca może okazać się przydatna zwłaszcza po ekspozycji skóry na słońce lub jako alternatywa dla kremu do twarzy w czasie upalnych dni, gdy nie chcemy zanadto obciążać skóry.
PODSUMOWANIE: Obie maski marki Buna określiłabym mianem „średnich”, co niekoniecznie musi działać na ich niekorzyść. Biorąc bowiem pod uwagę ich pojemność (70 ml), bogaty skład oraz niską cenę (ok. 10 zł) łatwo można wykalkulować, że stanowią korzystną alternatywę dla typowo drogeryjnych jednorazowych maseczek w saszetkach. Odżywcza wersja z melisą może śmiało zastąpić nam krem na noc, a żelowa maseczka łagodząca – żel aloesowy. Co równie istotne, obu masek przyjemnie używało mi się w okresie letnim - nie zapchały mojej cery, ani nie spowodowały pogorszenia stanu skóry. Po prostu mnie nie „porwały” ;)
Znacie kosmetyki marki Buna?
Nie znam kosmetyków tej marki.
OdpowiedzUsuńSwego czasu była bardzo popularna w blogosferze ;)
Usuńfajne maseczki, ale lekkie może bardziej na lato , takie nie obciążające
OdpowiedzUsuńmam dużo takich kosmetyków które są w miarę ok, ale bez szału
W okresie letnim powinny się najlepiej sprawdzić, bo zimą mogłyby być zbyt słabe ;)
UsuńMarka jest mi znana, bo miałam próbki żelu pod prysznic tej firmy. Masek natomiast nie miałam okazji używać. ;)
OdpowiedzUsuńMaski w sumie są tanie i przyjemne, choć na obecny okres jesienno-zimowy ich działanie może być trochę niewystarczające :P
UsuńUwielbiam kosmetyki na bazie aloesu :)
OdpowiedzUsuńW takim razie warto sięgnąć po maseczkę w aloesowym wariancie ;)
UsuńKosmetyki znam i nawet fajnie się u mnie sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś z nich zadowolona :)
UsuńZnam obie i mam o nich podobne zdanie. Spoko, ale nie ma co spodziewać się po nich cudów ;) Z tej dwójki bardziej polubiłam wersję aloesową :)
OdpowiedzUsuńWersja aloesowa w sumie przypomina po prostu żel aloesowy :)
Usuńsporo jest takich produktów, że są fajne, ale po prostu nie ma efektu wow, ja uwielbiam aloes w każdej postaci i też bym się tego spodziewała, że będzie szał :) ale wolę zdecydowanie maski w płachcie, sama nie wiem dlaczego ;)
OdpowiedzUsuńZ uwagi na moje wrodzone lenistwo też jestem fanką masek w płachcie, ale maseczki Buna stosowałam po prostu bez spłukiwania, więc też spoko :D
UsuńMarkę znam tylko z blogów, jak dotąd nie skusiłam się na nią, ale kto wie, może spróbuję :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy czasem nie wycofali się z Polski :P
UsuńNie znam tej marki, ale czytając recenzję maseczek myślę, że warto wypróbować :)
OdpowiedzUsuńW takiej cenie na pewno ;)
UsuńMarki nie znam, ale w sumie byłabym ciekawa maski relaksującej ;)
OdpowiedzUsuńW końcu relaks kojarzy się z jesiennymi wieczorami ;)
UsuńOo ciekawe produkty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresowały ;)
UsuńMarkę znam z blogów, a o maseczkach nieraz czytałam wiele dobrego :) Nawet jak wypadły średnio to i tak lepiej niż jakby były bublami :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się tym bardziej, że są śmiesznie tanie ;)
UsuńDobrze, że okazały się przyjemne, a szkoda, że nie były porywające;).
OdpowiedzUsuńLepiej bym tego nie ujęła ;)
UsuńZ tych dwóch jakoś bardziej mnie ciekawi aloesowa, choć nie wiem czy na tyle, abym ją kupiła :)
OdpowiedzUsuńAloesowych produktów w końcu na rynku dostatek :P
UsuńCałkiem fajnie wyglądają ale ja mam taki zapas maseczek że na razie się raczej nie skuszę :D
OdpowiedzUsuńU mnie sytuacja wygląda aktualnie podobnie ;)
UsuńTa maseczka z melisa bardzo mnie zaciekawila i mysle ze do mnie trafi ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się ją zdobyć i że się sprawdzi :D
UsuńNie znam tej marki, już dawno nie byłam w Naturze :) Bardziej mnie zainteresowała ta maseczka aloesowa.
OdpowiedzUsuńW Naturze bywam regularnie, bo mam do niej blisko ;) No i można tam dostać tanie i dobre kosmetyki :D
UsuńNie używałam kosmetyków tej marki, ale po te maseczki chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńMaseczki nie znam, ale chętnie wypróbuję. Miałam okazję testować krem do rąk Buna i byłam nim zachwycona. Mam nadzieję, że maseczka również mnie zachwyci :)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa ich kremów do rąk, ale wciąż mam spore zapasy w tej kategorii, więc nowych kremów nie dokupuję ;)
UsuńSłyszałam o tej marce. Podobają mi się niskie ceny i dobre składy. Ale cóż z tego gdy tak jak opisujesz są to średnie produkty.. Raczej się nie zdecyduję ;)
OdpowiedzUsuńJakoś specjalnie mnie nie urzekły, choć z drugiej strony też nie zaszkodziły ;)
UsuńCoś miałam z tej marki, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć, co to był za kosmetyk - na pewno jednak nie były to maseczki :) Pamiętam, że efekt dały średni, ale za tak niską cenę też nie oczekiwałam nie wiadomo jak wielkich cudów. Swego czasu można było dostać ich kosmetyki w Lidlu, ale ostatnio ich nie widziałam...
OdpowiedzUsuńW Lidlu często można dostać ciekawe kosmetyki, np. ostatnio produkty do włosów Anwen ;) Kiedyś udało mi się również upolować mydło Yope za grosze ;)
UsuńMoże z ciekawości się skuszę na odżywczą wersję z melisą :)
OdpowiedzUsuńPowinna się dobrze sprawdzić na cerze mieszanej i tłustej ;)
UsuńMam płyn micelarny tej marki i fajnie się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad nim ;)
UsuńMiałam maskę drożdżową i jest spoko, ale bez szału. Mimo to mam ochotę poznać także te wersje, chociaż aktualnie inne o wiele bardziej mnie ciekawią :P
OdpowiedzUsuńDrożdżowej nie miałam okazji poznać :P
Usuńnigdy nie trafiam do natury, więc nie znam tych kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńWarto tam zajrzeć, bo mają naprawdę bogaty asortyment naturalnych produktów ;)
UsuńJa bardzo lubię używać maseczek do twarzy :D Marki jeszcze nie znam, choć przyznam że widywałam ją już w sklepach i jakoś nie wpadła mi bardzo w oko
OdpowiedzUsuńW sumie maseczki ogólnie nakładać lubię, ale problem w tym, że nie mam za bardzo na to czasu :P
Usuń