Peelingi kawowe szturmem podbiły rynek kosmetyczny już kilka lat temu. Choć ujędrniające działanie kofeiny było znane od dawna, to jednak często nie chce nam się przygotowywać peelingu kawowego samodzielnie. Jak zwykle bywa w tego typu sytuacjach, firmy kosmetyczne wyszły naprzeciw oczekiwaniom klientów i stworzyły gotowe peelingi kawowe. Jednak czy wszystkie są takie same, a jeśli nie, to czym mogą się różnić, jak działają? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszym wpisie.
CZY WSZYSTKIE PEELINGI KAWOWE SĄ TAKIE SAME?
BALEA BODY SCRUB COFFEE & COCO
Produkt zamknięty jest w saszetce o pojemności 40 g, za którą trzeba było zapłacić ok. 1 euro w niemieckim DM. Na opakowaniu określony został jako peeling kawowy o zapachu kokosa. Na początku jego składu znajdziemy sól morską, następnie zmielone ziarna kawy arabica, glicerynę, olej z nasion słonecznika, kompozycję zapachową, cukier, wypełniacz poprawiający przyczepność peelingu oraz wit. E. Produkt ma mieć właściwości odżywcze i nawilżające: „orzeźwiający peeling z kompozycją zapachową egzotycznego kokosa i orzeźwiającą kawą zapewnia skórze cenne nawilżenie i delikatnie ją odżywia. Martwe komórki skóry i zanieczyszczenia są delikatnie usuwane”.
Stosowanie peelingu jest banalnie proste – nakładamy go na wilgotne ciało (można kilka razy w tygodniu), masujemy ruchami okrężnymi i spłukujemy letnią wodą. Peeling w kokosowej wersji zapachowej pachnie przepięknie, to połączenie kawy i kokosa z nutą czekolady, kojarzy mi się z batonem Bounty. Prawdziwa rozkosz dla zmysłów! Jak mogliście zauważyć po składzie, nie jest to typowy peeling kawowy, ponieważ przeważa w nim sól, a kawa jest jedynie „dodatkiem”. Mimo wszystko peelingu używało mi się świetnie – dobrze przyczepiał się do mokrego ciała, przyjemnie masował (aż mrowiło!), łatwo się spłukiwał, a skóra po jego użyciu była mega gładka i niesamowicie miękka w dotyku. Wystarczył mi na jakieś 5 użyć na nogi i brzuch, więc był naprawdę wydajny.
LOVE YOUR BODY NATURALNY PEELING KAWOWY SŁODKI KOKOS
Pełnowymiarowe opakowanie peelingu liczy 100 g i kosztuje ok. 24 zł w Drogerii Natura. W składzie produktu znajdziemy zmielone ziarna kawy robusta, cukier, sól, masło z nasion kakaowca, olej palmowy, olej arganowy, olej makadamia, wit. E oraz kompozycję zapachową. Należy aplikować go na mokre ciało, masować okrężnymi ruchami i pozostawić na skórze ok. 5-10 minut. Następnie wszystko spłukujemy. Oczywiście nie miałam czasu aplikować go w ten sposób – kto chciałby stać wysmarowany kawą w wannie przez 10 minut? Dlatego zaraz po masażu wszystko zmywałam.
Peeling jest już typowym peelingiem kawowym, choć posiada domieszkę soli i cukru. Jego konsystencja jest stosunkowo sucha, dlatego tak ważne jest aplikowanie go na mokrą skórę, by miał do czego się „przykleić”. Moc zdzierania oceniłabym jako jak najbardziej przyzwoitą. Niewątpliwym atutem produktu jest intensywny kawowo-kokosowy zapach, który bardzo uprzyjemnia cały zabieg. Pomimo obecności olejków w składzie nie daje poczucia nawilżenia, więc trzeba po jego użyciu nabalsamować ciało. Peeling spokojnie wystarcza na kilkanaście zastosowań, więc jest dość ekonomiczną opcją wśród tego typu produktów.
BODY BOOM PEELING KAWOWY MANGO
Mini saszetka licząca 30 g kosztuje ok.11 zł, a 100 g - 25 zł. Marka Body Boom jest najpopularniejszym producentem peelingów kawowych na naszym rynku. „Polski peeling kawowy stworzony z wysokiej jakości kawy i wielu naturalnych składników, które poprawią wygląd skóry oraz pomogą pozbyć się cellulitu oraz rozstępów”. O ile peeling może pomóc w pozbyciu się cellulitu, o tyle z likwidacją rozstępów trochę się rozpędzili, bo takie cuda tylko z laserem 😉 Podobnie jak w przypadku pozostałych opisywanych dziś kosmetyków, należy nałożyć go na mokrą skórę, masować, pozostawić na 3-5 minut, a następnie spłukać. Peeling Body Boom jako jedyny ma mokrą konsystencję, przypominającą masę makową z puszki. Naprawdę dobrze nawilża i odżywia skórę – nie trzeba później jej kremować. W składzie peelingu znajdziemy: zmielone ziarna kawy robusta, sól, zapach, olej ze słodkich migdałów, olej makadamia, olej arganowy, masło z nasion kakaowca, cukier, olej roślinny oraz wit. E naturalną i syntetyczną. 30-gramowa wersja wystarczyła mi na dwie aplikacje na całe nogi. Produkt pachnie mieszanką kawy i tropikalnych owoców – kawa zdecydowanie w tym duecie dominuje.
PODSUMOWANIE
Każdy z prezentowanych dziś peelingów jest inny, ale jednocześnie jest godny uwagi. Peeling Balea nie jest może typowym peelingiem kawowym, ponieważ kawa stanowi w nim jedynie dodatek, ale smakowicie pachnie, a skóra po jego użyciu jest ultra miękka. Love Your Body dobrze złuszcza martwy naskórek i pachnie prawdziwą, mocną kokosową kawą. Body Boom poza złuszczaniem również świetnie odżywia skórę, ale jego zapach nie jest tak piękny jak pozostałych peelingów. Wniosek jest więc taki, że dostępne na rynku peelingi kawowe nie są takie same – w zależności od zastosowanych dodatków, uzyskujemy produkt o odmiennych właściwościach.
Jednocześnie chciałabym obalić mit dotyczący tego, że peelingi kawowe strasznie brudzą wannę. Owszem, wygląda to tak, jakbyście wysypali kawę z ekspresu, ale wystarczy potem spłukać ją wodą, nie trzeba niczego szorować i trwa to kilkanaście sekund. Nie wiem, skąd wzięła się więc zła sława tego typu produktów. A jeśli szkoda Wam pieniędzy na gotowe kosmetyki, to zawsze możecie zrobić swój peeling DIY „po kosztach”, wyciągając zużyte fusy z ekspresu i dodając do nich ulubiony olejek zapachowy 😉
Używaliście już peelingów kawowych? Jaki polecacie?
Ja robię sama,domowy☺
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepsza opcja :D
UsuńKażdy z tych peelingów ma swoje wady i zalety i myślę, że każdy wśród tej trójki znajdzie coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńPięknie to ujęłaś, całkowicie się z Tobą zgadzam :)
UsuńI teraz mam ochotę wypróbować tą. Baele :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jeszcze jest dostępna w tej wersji ;)
UsuńŚwietna tabelka :) jeśli chodzi o peelingi kawowe - używam czasem. Bardzo dobrze wspominam i mam jeszcze w zapasach peeling kawowo-miętowy z Body Boom, bardzo ładnie pachnie, lekko piecze skórę ale i ożywia ją, pobudza, ze względu na świeżość mięty. Peeling kawowy ma też chyba Efektima jeśli się nie mylę - również leży w moich zapasach.
OdpowiedzUsuńObecnie kawowe saszetki ma w swojej ofercie również Isana :) Mnie ciekawi jeszcze Body Boom kokosowy :D
UsuńJa regularnie stosuję peelingi kawowe, zresztą są to moje ulubione :). Czasami robię sama, ale ze świeżej kawy, a nie z fusów, dla aromatu itp. Choć jak mam lenia, kupuję gotowce :D
OdpowiedzUsuńChociaż mam ekspres i regularnie "gromadzę" przez to fusy, to jakoś nie złożyło się, żebym zrobiła swój peeling kawowy :P Chyba jestem klasycznym leniem :D
UsuńJak będę w DM, to kupuję ten peeling! Bounty mnie skusiło :D ♥
OdpowiedzUsuńO ile jest jeszcze dostępny ;)
UsuńNigdy nie miałam peeligu kawowego, jakoś się nie mogę przemóc z tą kawą ;)
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować choćby przez zakup jednorazowej saszetki :)
UsuńI w sumie nie wiem, na który bym się zdecydowała :D Chyba Balea, mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że Balea kusi najwięcej osób pomimo faktu, że nie jest stuprocentowym peelingiem kawowym ;)
UsuńJa w ogóle nie toleruję zapachu kawy, jest w nim coś, co odbieram jako obrzydliwe i nie stosuję tego typu peelingów. Lubię natomiast usuwać martwy naskórek peelingiem cukrowym:)
OdpowiedzUsuńMi zapach kawy kojarzy się z relaksem i błogością :D
UsuńAll of these products look really beautiful!
OdpowiedzUsuńNice to hear that ;)
UsuńSuper zestawienie, bardzo przydatne :) do tej pory nie używałam peelingu kawowego, ale ten kokosowy mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto wypróbować peelingi kawowe, choćby robiąc je samodzielnie w domu, żeby sprawdzić czy taka forma peelingu w ogóle nam pasuje ;)
UsuńO jaka roznica, chcoaiz obawiam sie zapchania odplywow wiec najbardziej podoba mi sie ten z Balea ;)
OdpowiedzUsuńChyba jestem szczęściarą, bo nigdy mi nie zapchało odpływu :D
UsuńPo Twojej recenzji jak tylko będę w DM "biere" peeling Balea! <3
OdpowiedzUsuńUżywałam już kilku peelingów różnych marek i masz rację, że niektóre maja bardziej sypką, a niektóre bardziej zbitą, mokrą formułę. Z tych testowanych przez mnie pamiętam Pogo Jar (w szklanym słoiczku!) oraz Body Boom i Love Your Body. Pomiędzy tymi dwoma ostatnimi nie zauważyłam większej różnicy :) W zasadzie one działają podobnie. No i jako posiadaczka wiecznie-zapychającego-się-prysznica muszę powiedzieć, że z tym spłukiwaniem to jednak różnie bywa, tzn. drobiny kosmetyku potrafią nieźle zapchać odpływ xD
Nie obiecuję, że jest jeszcze dostępny!
UsuńA co do odpływu, to może warto regularnie zalewać go Kretem? Bo rozumiem, żeby włosy zapychały, zwłaszcza jeśli są długie, ale drobinki kawy? :D
Bardzo lubię peelingi kawowe. Miałam okazje już używać zarówno Body Boom jak i Love Your Body - oba świetne. A co do brudzenia wanny czy prysznica, to tez uważa, ze to przesada.
OdpowiedzUsuńWszystko można szybko spłukać i po problemie :D
Usuńjak mialam ekspres to zanim zabralam sie za peeling kawowy to zdazyly mi fusy splesniec :) dodam, że kawe robilam 2 x dziennie regularnie :)
OdpowiedzUsuńChyba trzeba robić peeling "na świeżo" po zaparzeniu i wypiciu kawy :D :D
UsuńMiałam i drugi i trzeci i wolę BodyBoom za mokra konsystencję bo lepiej się z nią pracuje choć Love Your Body jak dla mnie to fajna alternatywa dla BodyBoom ;)
OdpowiedzUsuńTak, Body Boom jest zdecydowanie bardziej mokry, ale w użytkowaniu nie robiło mi to różnicy ;)
UsuńJa kiedyś używałam właśnie takiego domowego peelingu, który sama robiłam. Ale od dawna już sięgam po te gotowe, bo one są takie przyjemne i pachnące:). Dla przyjemności po prostu:).
OdpowiedzUsuńZawsze można dodać pachnące olejki do tego domowego :D
UsuńPeeling kawowy najczęściej właśnie tworzę sama. :)
OdpowiedzUsuńSuper, też powoli się do tego przymierzam ;)
UsuńLubię je stosować, ale teraz przy noworodku sięgam po bardzoiej wygodne opcje, które nie wymagają sprzetania całej łazienki heheh
OdpowiedzUsuńOpłukanie wanny po takim peelingu zajmuje mi kilkanaście sekund :D
UsuńBardzo ciekawy wpis! Zainspirowałaś mnie. Szczerze mówiąc jeszcze nie miałąm okazji próbować peelingu kawowego. Niby tak oczywisty, tak popularny, lubiany, a moje pierwsze testy dopiero przede mną :)
OdpowiedzUsuńCzyli podobnie jak u mnie, ponieważ to był również mój pierwszy raz z peelingami kawowymi ;)
UsuńRzadko używam takich peelingów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Rozumiem ;)
UsuńJa uwielbiam peelingi BodyBoom, ale ten z balea chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńPodobne saszetki ma obecnie w ofercie Isana :)
UsuńFajne zestawienie, miałam Bodyboom :)
OdpowiedzUsuńTo chyba najpopularniejsza marka peelingów kawowych :D
UsuńZawsze obiecuję sobie, że zrobię peeling kawowy w domu, z własnych wyparzonych fusów i zapominam o tym. Utrudnia mi też zrobienie peelingu fakt, że najczęściej piję kawę rozpuszczalną XD Wspaniała recenzja i świetne podsumowanie. Inspirująco :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Mam identycznie z tymi lukami w pamięci, także czuj się rozgrzeszona :D
UsuńDziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!
fajne zestawienie, ja osobiscie robie sama kawowy - co u mnie jest łatwe bo kawe pije codziennie:D
OdpowiedzUsuńTeż jestem uzależniona od kawy, ale jakoś nie po drodze mi ze zrobieniem peelingu ;)
UsuńNiegdyś robiłam sama peeling kawowy i chyba na nowow do tego powróce ;) Swoją drogą nie wiedziałam że Balea ma kawowe peelingi ;)
OdpowiedzUsuńBalea miała chyba edycję limitowaną takich peelingów ;)
UsuńNie lubię peelingów kawowych, niezależnie od ceny i początkowo pięknego zapachu, zawsze po czasie zaczynam czuć od siebie popielniczkę :/ Podobnie jest z tymi robionymi z fusów :/
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tego typu skojarzenia :D :D Dla mnie pachną cudnie, zwłaszcza te kokosowe :D
UsuńUżywam domowych, ja jako kawoholik no to te fusy muszą sie na coś przydać i .. przydają!
OdpowiedzUsuńAle te kupcze też lubie, tylko mam wrażenie, że nie działają tak jak domowe :)
Ps. wpadłam na Instagram ♥
Fajnie, że można dać fusom w ten sposób "drugie życie" ;)
UsuńMiałam jedynie ostatni wariant peelingu kawowego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że byłaś zadowolona? ;)
Usuń