O ile peelingowanie skóry głowy jest wciąż tematem kontrowersyjnym, ponieważ wiele osób twierdzi, że to niepotrzebny, a nawet szkodliwy zabieg, o tyle z koniecznością peelingowanie twarzy czy ciała raczej nikt nie dyskutuje. Różnica zdań pojawia się dopiero w momencie wyboru sposobu złuszczania skóry. Jedni stawiają na klasyczne peelingi mechaniczne oparte na fizycznym pocieraniu, drudzy na peelingi chemiczne, które bezinwazyjnie rozpuszczają martwy naskórek. Te ostatnie, zwane również peelingami enzymatycznymi, przez długi czas uważałam za „niebezpieczne”, ponieważ obawiałam się, że poparzą mi skórę. W końcu (kilka miesięcy temu) odważyłam się przetestować swój pierwszy peeling enzymatyczny z serii Ziaja Ulga. Czy faktycznie wyrządził mi krzywdę?
ZIAJA ULGA PEELING ENZYMATYCZNY
Wadą popularnie stosowanych peelingów mechanicznych, których działanie oparte jest na fizycznym pocieraniu ciała, np. drobinami soli, cukru czy kawy, jest ich inwazyjność. Bardzo łatwo można za ich pomocą wywołać zaczerwienienie i podrażnienie skóry zwłaszcza u osób posiadających cerę wrażliwą, trądzikową lub ze skłonnością do pękających naczynek. Nie oznacza to jednak, że nie mogą one w ogóle używać peelingów! Pozbywanie się martwego naskórka jest bowiem niezbędne, by nasza skóra mogła być gładka, miękka i zregenerowana. Z pomocą przychodzą tutaj peelingi enzymatyczne, czyli te oparte na złuszczającym działaniu enzymów, np. owocowych. Do najpopularniejszych enzymów należą pochodząca z ananasa bromelaina oraz papaina z papai.
Właśnie na papainie opiera się działanie peelingu enzymatycznego Ziaja Ulga. Produkt zamknięty jest w wąskiej białej tubce o pojemności 60 ml. Ma bliżej nieokreślony, lekko chemiczny zapach, przezroczysty kolor oraz żelową konsystencję. Niestety tego typu konsystencja w połączeniu z brakiem jakiegokolwiek koloru może być problematyczna, ponieważ ciężko jest dokładnie zobaczyć, w które miejsca peeling już został nałożony – trzeba to sprawdzać „pod światło”.
Informacja zawarta na opakowaniu: Delikatnie złuszcza komórki naskórka. Wygładza, nawilża i wyraźnie zmiękcza skórę. Ułatwiając wnikanie substancji aktywnych wzmacnia skuteczność pielęgnacyjną.
Skład: Aqua (Water), Glycerin, Polysorbate 20, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Allantoin, Panthenol, Papain, Laminaria Ochroleuca Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Propylene Glycol, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Carbomer, Glyceryl Caprylate, Methylparaben, Diazolidinyl Urea, Ethylparaben, Sodium Hydroxide.
Jak już wspominałam we wstępie, peeling enzymatyczny Ziaja Ulga jest pierwszym tego typu produktem, po jaki odważyłam się sięgnąć. Naprawdę mocno obawiałam się ewentualnych podrażnień, a nawet efektu „poparzonej” skóry. Jednak już teraz mogę Was uspokoić, że absolutnie nic takiego nie miało miejsca! Produkt aplikujemy 1-2 razy w tygodniu na oczyszczoną skórę twarzy, omijając okolicę oczu oraz ust. Następnie czekamy 5-10 minut (za pierwszym razem trzymałam go 5 minut, z czasem stopniowo doszłam do 10 minut) i zmywamy go ciepłą wodą.
W trakcie „noszenia” peelingu nie czułam żadnego mrowienia, podrażnienia czy też szczypania, a jedynie przyjemny chłód żelu. Po określonym czasie brałam się za zmywanie produktu i muszę przyznać, że jest ono nieco kłopotliwe. Żel bowiem niejako „zastyga” na skórze i trzeba go rozpuścić za pomocą ciepłej wody. Poza tym nie miałam z nim żadnych kłopotów – przy regularnym użytkowaniu (1-2 razy w tygodniu) moja skóra była przyjemnie miękka, gładka i dobrze napięta. Niczym pupcia niemowlęcia! Nie miałam też większego problemu z suchymi skórkami. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że był to mój pierwszy peeling enzymatyczny, a więc moja skóra nie była przyzwyczajona do działania enzymów ani kwasów. Dlatego też uważam, że peeling Ziaja Ulga ma szansę sprawdzić się u osób początkujących, które tak jak ja obawiają się sięgać po peelingi chemiczne. Natomiast osoby regularnie sięgające po kwasy i tym podobne produkty, mogą czuć się jego działaniem trochę zawiedzione, ponieważ jego działanie jest naprawdę delikatne.
Używaliście już peelingów enzymatycznych?
Fajny wydaje się ten peeling ale raczej wolę peelingi z drobinkami:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, też przez wiele lat używałam tylko peelingów mechanicznych ;)
UsuńUżywałam go jako nastolatka. Już nawet nie pamiętam jak działał.
OdpowiedzUsuńA ja tyle lat zbierałam się w sobie, żeby go wypróbować ;)
UsuńPeelingi enzymatyczne to nie moja bajka. Ja jestem fanką tych z drobinkami jednak. Te z korundem lubię najbardziej 😉
OdpowiedzUsuńU mnie korund niestety odpada, bo nie widzę żadnych efektów z jego stosowania ;)
UsuńJa regularnie sięgam po peelingi enzymatyczne, bardzo fajne, skutecznie i dużo delikatniejsze niż kwasy, czy nawet te mechaniczne pelingi. Ziaja to jednak nie moja bajka, jest multum fajniejszych produktów tego typu :)
OdpowiedzUsuńZ kwasami moja skóra na razie nie chce się polubić, dlatego chyba pozostanę już przy peelingach enzymatycznych ;) Ziaja jest fajna na początek, a później warto sięgnąć po coś mocniejszego :)
UsuńNie miałam tego kosmetyku. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńKiedyś był bardzo popularny :)
UsuńMam wrażenie, że go używałam ale jakoś kompletnie nie mogę sobie przypomnieć sobie jak się u mnie sprawdził.. Generalnie enzymatyczne peelingi są uważane za bezpieczniejsze od mechanicznych, więc nie ma czego się obawiać ;))
OdpowiedzUsuńTeoretycznie wiem, że są bezpieczniejsze, ale jednak bałam się, jak to będzie w praktyce :D Na szczęście finalnie jestem zadowolona z tego, że przerzuciłam się na peelingi enzymatyczne :)
UsuńDwa razy miałam peeling enzymatyczny i są one dla mnie "za słabe" - nie zauważyłam po nich żadnego efektu na twarzy
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę peelingi mechaniczne
Ale markę Ziaja bardzo lubię ☺
Pozdrawiam
Może powinnaś postawić na coś o mocniejszym działaniu, albo Twoja skóra jest po prostu odporna na tego typu zabiegi ;))
UsuńUwielbiam peelingi enzymatyczne ale tego jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJest dobry na początek. Jeśli jesteś bardziej zaawansowana w temacie, raczej nie musisz po niego sięgać ;)
UsuńPo mojej przygodzie z peelingami mechanicznymi przestawiłam się na enzymatyczne. Tego jednak jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńPo mechaniczne sięgam sporadycznie, bardziej, żeby je zdenkować. Natomiast moje serce należy obecnie do enzymatycznych ;)
UsuńNie miałam tego peelingu :)
OdpowiedzUsuńKosztuje grosze i jest fajnym produktem na "pierwszy raz" ;)
UsuńO super dzięki, właśnie mnie ostatnio siostra pytała o peeling enzymatyczny
OdpowiedzUsuńW takim razie cieszę się, że pomogłam ;)
UsuńTak sobie myślę, że chyba kiedyś go miałam, ale kompletnie nie pamiętam jego działania ;)
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna, większość osób kiedyś go "przerobiła" ;)
UsuńKojarzę, ale chyba nigdy nie dałam mu szansy, a może już tego nie pamiętam :P Peelingi enzymatyczne są najlepsze dla mojej skóry, więc po nie sięgam najchętniej :D
OdpowiedzUsuńMogłaś wyprzeć ten fakt z pamięci, bo działanie ma delikatne, ale jak na pierwszy raz bardzo mi podpasował ;)
UsuńJakos nie jestem przekonana do enzymatycznych.
OdpowiedzUsuńTeż przez wiele lat czułam opór ;)
UsuńPeelingów enzymatycznych nie używałam, ale ten produkt chętnie bym przetestowała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W takim razie polecam rozpocząć przygodę z peelingami enzymatycznymi właśnie od peelingu Ziai ;)
UsuńLubię peelingi enzymatyczne, ale obecnie postawiłam dla odmiany na mechaniczny z Orientany i jestem w tracie jego wykańczania :) Tego z Ziaja nie miałam ;) Pozdrawiam i zostaję na dłużej :)
OdpowiedzUsuńZ Orientany pokochałam enzymatyczny Kali Musli - prawdziwa petarda :)
UsuńNiedawno zaczęłam używać peelingów enzymatycznych, ale tego nie miałam okazji wypróbować. ;)
OdpowiedzUsuńA masz już swój ulubiony produkt z tej kategorii? ;)
Usuń