6/04/2021

PRZETESTOWAŁAM RÓŻE Z WYŻSZEJ PÓŁKI – TARTE AMAZONIAN CLAY BLUSH

 


Bez bronzera, różu i rozświetlacza nie wyobrażam sobie własnego makijażu, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że sporo osób pomija róż w makijażowym rytuale… Kilka lat temu mieliśmy wielki boom na bronzery, teraz stawiamy na rozświetlenie skóry, a trend na konturowanie twarzy różem, czyli tzw. draping, przeszedł w Polsce bez większego echa. Myślę, że całkiem niesłusznie, ponieważ odpowiednio dobrany odcień różu potrafi w mig odmłodzić twarz. Przez ostatnie miesiące testowałam róże z „wyższej półki” czyli słynne Tarte Amazonian Clay Blush. Czy warto wydawać większą sumę pieniędzy na tego typu produkty?


TARTE AMAZONIAN CLAY BLUSH


Róże Tarte z serii Amazonian Clay 12 hour w pełnowymiarowej wersji charakteryzują się uroczym, przypominającym puzderko opakowaniem oraz pięknym tłoczeniem przedstawiającym Amazonkę na tle dżungli. Za jeden odcień trzeba jednak zapłacić aż 129 zł w polskiej Sephorze. Moim zdaniem jest to stosunkowo wysoka kwota jak za róż do policzków, ale warto polować na zestawy produktów Tarte – wówczas róż może kosztować nas ułamek pierwotnej ceny. Udało mi się kupić za połowę ceny zestaw Tarte Blush Authority składający się z aż 9 produktów do makijażu twarzy. W sumie zapłaciłam za niego 99 zł, a to oznacza, że koszt jednego produktu kształtował się na poziomie 11 zł. Niezły deal!


TARTE BLUSH AUTHORITY

Zestaw Tarte Blush Authority składa się z trzech kompaktowych paletek. Przy ich tworzeniu zastosowano ciekawy patent, by zminimalizować zajmowane miejsce – produkty są w nich ułożone piętrowo. Okręcając poszczególne elementy wokół własnej osi, powodujemy rozsunięcie palety, dzięki czemu zaczyna przypominać płaskie schodki. Takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy – zamknięte kasetki zajmują niewiele miejsca, ale po rozsunięciu tworzą się „uskoki” przez co ciężko postawić je w sposób stabilny na blacie. Każda z nich wyposażona została w lusterko i jest zamykana na magnes.




Produkty w kasetkach zostały podzielone kolorystycznie: wersja w kolorze rose gold skrywa ciepłe, brzoskwiniowe odcienie, fioletowa zawiera chłodniejsze róże, natomiast złota stworzona jest dla bardziej opalonych karnacji – zawiera połyskujący różo-bronzer oraz złoty rozświetlacz. Początkowo to wersja rose gold skradła moje serce, ponieważ zawsze gustowałam w delikatnych i ciepłych morelowo-brzoskwiniowych odcieniach na policzkach. Znajdziemy w niej cudownie iskrzący róż Frosted Frappe ze złotymi drobinkami, słoneczny morelowy Sweet Cheeks (mat) oraz nieco bardziej zgaszony Sugar & Spice (mat). Zawartość fioletowej kasetki stanowi nieziemsko przebojowy i naszpikowany drobinkami Your Truly (coś a la Nars Orgasm), idealna brzoskwinia Into You (mat) i zimny wiśniowy Playtime (mat). Póki co najrzadziej sięgam po złotą kasetkę, ponieważ znajduje się w niej złoty rozświetlacz Let It Glow z widocznymi drobinkami, zgaszony wiśniowy Smitten (mat) i rozświetlaczo-bronzer w odcieniu cynamonu Gettin’Toasty – zdecydowanie są to odcienie dedykowanej opalonej skórze. Warto w tym miejscu podkreślić, że róże wchodzące w skład zestawu Blush Authority nie są dostępne w standardowej kolekcji Amazonian Clay.


RÓŻE TARTE OPINIA

Matowe róże Tarte mają bardzo dobrze wyważoną pigmentację – raczej ciężko zrobić sobie nimi krzywdę. Zresztą określenie „matowe” nie jest szczególnie trafione, ponieważ dają piękne, satynowe, naturalne wykończenie. Uważać trzeba za to z produktami o połyskującymi, ponieważ ich blask może być widoczny nawet z kosmosu 😉 Róże Tarte są drobniutko zmielone i rozcierają się jak marzenie. Paletek z serii Tarte Amazonian Clay Blush Authority używam w taki sposób, że najpierw aplikuję odcień matowy, a potem jako „topper” dokładam ich połyskujący róż – efekt jest niesamowity!

Generalnie róże do policzków mają to do siebie, że: a) szybko się utleniają i znikają z twarzy oraz b) mogą zapychać. W przypadku Amazonian Clay Blush nie zaobserwowałam żadnego z tych problemów – nawet po intensywnym dniu w górach w pełnym słońcu i makijażu noszonym po kilkanaście godzin róż nadal zachowuje swą intensywność na skórze. I co więcej – nadal wygląda świeżo! Nie zauważyłam też żadnego pogorszenia stanu cery w związku z regularnym użytkowaniem różów Tarte.


CZY WARTO INWESTOWAĆ W RÓŻ DO POLICZKÓW?

Czy warto wydać ponad 100 zł na róż? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta… Po pierwsze, w drogeriach można znaleźć naprawdę PRZE-PIĘ-KNE róże za grosze. Po drugie, generalnie nie widać większej różnicy w ich jakości, jeśli chodzi o sam proces aplikacji. Ale! Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w przypadku różów Tarte otrzymujemy większą trwałość produktu. Wszystko więc zależy od naszych oczekiwań – jeśli nosimy makijaż przez kilka godzin, myślę, że nie ma sensu inwestować w droższy kosmetyk. Ale jeśli nosicie makijaż całymi dniami i denerwuje Was zanikanie różu lub po prostu lubicie eleganckie produkty – polecam wypróbować Tarte Amazonian Clay Blush!




Sięgacie po róż w swoim codziennym makijażu czy raczej pomijacie ten krok?




26 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jest to chyba najczęściej pomijany krok w codziennym makijażu ;)

      Usuń
  2. Jest to mój ulubiony róż ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś używałam tylko różu. Później doszedł bronzer i rozświetlacz. Obecnie zrezygnowałam z różu całkowicie. Niemniej Tarte kusi każdym ze swoich kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pierwszy był chyba bronzer ;) Obecnie codziennie sięgam po całą trójkę, czyli bronzer, róż i rozświetlacz ;)

      Usuń
  4. Ja także nie używam róży, ale 100zł za taki produkt raczej bym nie dała.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, dlatego warto polować na promocje - wówczas wychodzi ok. 10 zł za sztukę ;)

      Usuń
  5. Ja bardzo rzadko używam róży, ale trzeba przyznać że te prezentują się naprawdę ładnie :D Biorąc pod uwagę że ten kosmetyk wolno się zużywa, może warto dać więcej ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że chyba jeszcze nigdy nie zużyłam różu do końca, choć po tego typu produkty sięgam codziennie ;)

      Usuń
  6. Choć nie używam różu w makijażu, to te gagatki bardzo mi się podobają 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zrobiły na Tobie pozytywne wrażenie choćby pod względem wizualnym ;)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Każdy znajdzie coś dla siebie w tych kasetkach ;)

      Usuń
  8. Mam zawsze problem z różem, albo za dużo, albo za mało, nie mogę trafić, żeby wyglądało naturalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego najlepiej sięgać po te słabiej napigmentowane egzemplarze, z którymi nie da się przedobrzyć ;)

      Usuń
  9. No tak każdy sobie sam musi odpowiedzieć na te pytania by zadecydować w co inwestować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od potrzeb, oczekiwań i możliwości finansowych ;)

      Usuń
  10. Z chęcią bym je sprawdziła, choć nie w normalnej cenie, ale Ty widzę, zrobiłaś niezły deal. Też bym brała :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mi się uda coś upolować w fajnej cenie, bo nie lubię przepłacać :P

      Usuń
  11. No właśnie ja mam ten problem, że nie używam go do codziennego makijażu, więc wydawanie takiej kasy na produkt, który w końcu wyrzucę, bo nie nie zużyję i się przeterminuje- troszkę mi się nie uśmiecha. Choć na tę wersję matową/satynową, chętnie bym się skusiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie problem polega na tym, że ja używam codziennie różu, ale i tak nie jestem w stanie zużyć żądnego do zera :D

      Usuń
  12. Ogólnie to na dobry róż byłabym w stanie wydać trochę więcej, ale akurat ten zestaw do mnie nie pasuje. Żaden z kolorów nie wydaje się do mnie pasować. Najlepiej mi leży brzoskwiniowa alterra. No żaden róż jaki kiedykolwiek używałam nie wyglądał na mnie tak dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten róż z Alterry to sztos, w końcu sama coś o tym wiem :D Ale czasem potrzebuję czegoś "mocniejszego" na policzkach i to z błyskiem ;)

      Usuń

Serdecznie dziękuję za każdy konstruktywny komentarz!

Copyright © MAKE-UP FULL OF COLORS , Blogger