1/03/2016

SAMOOPALAJĄCA MASKA NA NOC – CZY WARTO SPAĆ W MASECZKACH?


Witajcie w Nowym Roku! Jak wiecie w ulubieńcach roku 2015, jeśli chodzi o pielęgnację pojawiła się jedna maska do twarzy przeznaczona do całonocnego stosowania podczas snu. Postanowiłam kontynuować nocne eksperymenty i dziś przedstawię Wam kolejną maskę, tym razem samoopalającą ;)


VITA LIBERATA SELF TANNING NIGHT MOISTURE MASK



OPAKOWANIE


Niestety dotarło do mnie w lekko uszkodzonym kartoniku. Teoretycznie opakowanie nie różni się niczym od opakowań innych całonocnych masek, ale należy docenić to, że otrzymujemy całą tubkę produktu, a nie jakieś pojedyncze saszetki, jak to bywa w przypadku masek pielęgnacyjnych do twarzy. Jest to rozwiązanie niezwykle wygodne, bo nie musimy w kółko odwiedzać sklepu, ale również i ekonomiczne, ponieważ opakowanie zawiera aż 65ml produktu – to więcej niż standardowa pojemność kremów do twarzy, która wynosi 50ml. Dlatego nie powinna odstraszać i cena maski, czyli 149 zł. Mogę jeszcze dodać, że jak zwykle design produktów Vita Liberata jest minimalistyczny, a zarazem przywodzi skojarzenie z produktami ekskluzywnymi.

PRZEZNACZENIE MASKI



„Odżywcza maska przez całą noc dogłębnie nawilża skórę i zapobiega jej starzeniu nadając jej równocześnie subtelny efekt brązujący i niesamowite rozświetlenie. Składniki zawarte w masce zapewniają intensywne nawilżenie, całonocne odmładzanie skóry zaś rano pozostawiają ją pełną blasku i energii.  Ziarna słonecznika zawierają witaminę A, C oraz D o działaniu łagodzącym i pielęgnującym, tokoferol zapobiega powstawaniu wolnych rodników zaś wyciąg z jabłek spłyca drobne linie mimiczne oraz zmarszczki.” (cytat pochodzi ze strony Sephora Polska). Sama idea maski samoopalającej na noc jest dosyć przewrotna, ponieważ Azjatki raczej stosują całonocne maski, by „wybielić” i nawilżyć skórę, a nie opalić, ale przecież nie jestem Azjatką ;)

SKŁAD


Aqua (Water, Eau), Helianthus Annuus Seed Oil, Dihydroxyacetone, Butyrospermum Parkii Butter (Beuree), Glyceryl Stearate, Theobroma Cacao Seed Butter (Beurre), Cera Alba, Glycerin, Sodium Stearoyl Glutamate, Sucrose Stearate, Olea Europaea Friut Oil, Linum Usitatissimum Seed Oil, Aloe barbadensis Leaf Juice Powder, Erythrulose, Coco-Glucoside, Tocopherol, Xanthan Gum, Lactic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Artemisia Umbelliformis Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Actinidia Chinensis (Kiwi) Seed Oil, Pectin, Chlorella Vulgaris/Lupinus Albus Protein Ferment, Linum Alpinum Extract, Malva Sylvestris (Mallow) Flower Extract, Anthemis Nobilis (Chamomile) Flower Oil, Polyacrylamide, Laureth-7, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Oil.

Skład jest naprawdę bogaty, w masce znajduje się, m.in. olej z nasion słonecznika, masło shea, masło kakaowe, wosk pszczeli, gliceryna, oliwa z oliwek, olej lniany, sproszkowany aloes, wit. E, kwas mlekowy, ekstrakt z bylicy alpejskiej, ekstrakt z owoców jabłoni, olej z nasion kiwi, algi i łubin biały, ekstrakt z lnu, ekstrakt z kwiatów malwy, olej z kwiatów rumianku, olejek eteryczny z Neroli. Na nawilżenie skóry ma wpływać innowacyjna technologia HyH2O.

KONSYSTENCJA/KOLOR/ZAPACH


Konsystencja maski przypomina typową konsystencję kremów w tubkach. Krem ma odcień biały, perłowy. A zapach… marzenie! Na pewno zadziałał tu olejek eteryczny znajdujący się na końcu składu, ale maskę mogłabym stosować dla samego zapachu! Pachnie słodkawo, bardzo intensywnie babką cytrynową ;)

STOSOWANIE


Maskę nakładamy na zakończenie wieczornej pielęgnacji, po dokładnym oczyszczeniu skóry, na twarz, szyję i dekolt. Można przedtem wykonać peeling, ale nie należy nakładać żadnych kosmetyków nawilżających. Oczywiście maska pozostaje z nami na całą noc!

MOJA OPINIA


Zapewne każdy spodziewa się, że napiszę, iż po zastosowaniu maski obudziłam się jako mulatka, ale… tak nie było, chociaż właśnie to mi się przyśniło: wstałam rano i skóra była tak ciemna, że nie było widać brwi ;) Ale wracając do rzeczywistości – bez obaw, nie obudzicie się rano z twarzą spaloną słońcem. Maska działa niezwykle delikatnie, daje zupełnie inny efekt niż samoopalacze do ciała z Vita Liberata. Nacisk został bardziej postawiony na walor pielęgnacyjny, niż opalający. Skóra nabiera mocniejszego kolorytu stopniowo, dzień po dniu. Nie obudzicie się rano z żadnymi plamami na skórze, z twarzą „odciętą” kolorystycznie od reszty ciała. 

Ale wracając do początku – podoba mi się pomysł stworzenia produktu w formie maski na noc, bo ten trend jest obecnie niezwykle silny i przypadł mi do gustu już jesienią. Nakładając maskę na noc, nie musimy czekać kilkadziesiąt minut, żeby ją zmyć. Aplikacja produktu  jest niezwykle prosta – smarujemy maską wybrane partie ciała (twarz, szyję, dekolt) i… kładziemy się spać ;) Już prościej być nie może, bo maska pracuje za nas. Jest to zdecydowanie produkt dla kosmetycznych leniuszków!



Nie bez znaczenia pozostaje również bogaty skład maski – znajdziemy w nim wiele ekstraktów, które odżywiają naszą skórę, sprawiają, że rano jest miękka, promienna i nawilżona, zyskuje efekt „glow”. Na dodatek wiele składników jest pochodzenia organicznego, naturalnego lub zawiera certyfikat Ecocert. Oczywiście w składzie znajdują się składniki potencjalnie komedogenne (zapychające), tak jak masło kakaowe, jednak maska nie wyrządziła mi żadnej krzywdy, nie zapychała, nie wywołała wysypu niedoskonałości, czy pogorszenia stanu cery. Dodatkową korzyścią dla osób borykających się ze starzeniem skóry jest działanie anti age maski. 

Kolejnym plusem maski, bardzo subiektywnym, jest jej zapach – tak jak pisałam powyżej: mogłabym stosować ją codziennie dla samego zapachu! Uwielbiam zapach babki cytrynowej, więc po odkręceniu nakrętki i wydobyciu maski już mam raj dla zmysłów! Do tego maska ma bardzo przyjemną, śliską konsystencję, która łatwo się rozprowadza i wchłania, dzięki czemu nie przyklejamy się  w nocy do poduszki. Rano wystarczy przemyć twarz, by pozbyć się ewentualnych resztek produktu.

PODSUMOWANIE

Mogę z czystym sumieniem polecić Wam maskę samoopalającą Vita Liberata, ponieważ nie dość, że zapewnia delikatną i stopniową opaleniznę oraz nie robi smug czy plam, to na dodatek bardzo dobrze pielęgnuje i odżywia skórę dzięki bogatemu składowi zawierającemu wiele naturalnych składników. Produkt nadaje się do codziennego stosowania (nie „spalimy” się na mahoń), nie zapycha i ma naprawdę dobrą cenę jak za tak wysoką jakość. No i na pewno spodoba się leniuszkom, bo „robi” całą robotę, gdy my słodko śpimy ;)


Produkt otrzymałam w ramach współpracy z marką Vita Liberata, ale nie wpłynęło to na moją opinię. Z nieskrywaną radością zużyję maskę do dna!



PS. W przyszłym tygodniu spodziewajcie się ulubieńców 2015 z kolorówki!



55 komentarzy:

  1. Ja jestem zwolenniczką nocnych maseczek, ale oczywiście nie samoopalających :)
    Fakt faktem - opisywany przez Ciebie kosmetyk skład ma cudny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie spałam w maseczce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba bałabym się tego kosmetyku :D Na noc u mnie ewentualnie od czasu do czasu krem nawilżający i oczywiście na przyjaciół maści a tak to daje skórze odpocząć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę jest niegroźna, przypomina aplikowanie zwykłego kremu, ale jest o wiele bogatsza ;)

      Usuń
  4. Uwielbiam maski na noc. Tej z VL jeszcze nie znam, ale uwielbiam ich produkty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pora wypróbować :D Bardzo fajnie odżywia skórę w trakcie snu ;)

      Usuń
  5. Ciekawy kosmetyk :) Ja nie używam takich rzeczy, ale jak piszesz dla kosmetycznych leniuszków ideał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mam w sobie coś z kosmetycznego leniuszka ;)

      Usuń
  6. Chętnie bym wypróbowała, choć jestem trochę sceptycznie nastawiona do pozostawiania na noc jakiekolwiek produktu :) Chociaż krem niby nakładam, ale mam tę świadomość, że bardzo szybko się wchłonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maseczka jest pod względem wchłaniania bardzo podobna do kremów ;)

      Usuń
  7. Osobiście uważam ze dobrym pomysłem jest spanie w maskach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, jeśli nie przeszkadzają we śnie :D

      Usuń
  8. Nie używam kosmetyków samoopalających do twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo polubiłam po wakacjach tego typu produkty ;)

      Usuń
  9. Bałabym się zostawić go na noc, dlatego super, że działa stopniowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to nie solarium, nic nikomu nie grozi :D

      Usuń
  10. Uwielbiam ich puder mineralny. Maskę chciałabym kiedyś przetestować, może w lecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakiś czas temu czytałam recenzję tego produktu na innym blogu i muszę przyznać, że kusicie mnie tym produktem :). Szkoda jednak, że cena jest tak wysoka. Ale za dobry skład należy płacić ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby wysoka, ale w sumie kosztuje tyle, co kremy do twarzy, a ma większą pojemność i tak jak piszesz - dobry skład ;)

      Usuń
  12. szkoda że na twarzy nie pokazałaś efektu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem pokazać "odżywienia", bo opalenizna, tak ja wspominałam, nie była mocna ;)

      Usuń
  13. mam jedną maseczkę na noc z Yasumi i ogólnie jestem z niej zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja jestem zwolenniczką kontrolowanego działania maseczek i nigdy nie stosuję ich na noc ;) Z resztą ja sie tak wiertole że nic by do rana nie dotrwało :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to nie jest maska, w której wygląda się jak błotny potwór :D Wchłania się od razu jak krem, pozostawia tylko delikatny błyszczący film na skórze ;)

      Usuń
  15. Lubię tą markę @):- Fajna taka maseczka na noc bardzo oryginalny produkt :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pierwsze słyszę o takiej masce ale bardzo mi się podoba, ponieważ nie mogę się opalać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nikt nie powinien się opalać na słońcu, bo to niezdrowe ;)

      Usuń
  17. Mnie dotychczas każdy samoopalacz do twarzy zapychał :(

    OdpowiedzUsuń
  18. spodziewałam się, że ta maska się spisze :)

    OdpowiedzUsuń
  19. dobrze, że daje stopniowy efekt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej nie można by było stosować jej codziennie ;)

      Usuń
  20. Mimo polecenia - bałabym się :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dlatego, że obecnie jestem ekstremalnie blada :P

      Usuń
    2. Spokojnie, to nie wizyta w solarium :D Również obecnie byłam bladziochem i nie przemieniłam się w murzynkę po stosowaniu maski, bo nie o to chodzi :D

      Usuń
  21. Heee czytając wpis już sie przestraszyłam, że w takim silnym natężeniu zmieniła Ci kolor skóry:) heee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, fajnie byłoby mieć codziennie inną karnację :D

      Usuń
  22. O kurczaki ale świetny produkt :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ciekawy produkt, ale raczej bym nie użyła.

    OdpowiedzUsuń
  24. Vielen Dank für die Informationen sehr nützlich, und den Erfolg unserer Grüße unabhängigen Indonesien

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja bym na pewno zmazała całą w przeciągu godziny :D Śpię z twarzą w poduszkach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyłabyś się położyć, a maska już by się wchłonęła :D Bez obaw, pozostawia tylko delikatny błyszczący film, można paść twarzą na poduszki ;)

      Usuń
  26. Hmmm nigdy nie spałam w maseczce. Bardzo zaciekawił mnie ten kosmetyk.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja stosuję samoopalacz do twarzy w spray'u garniera. Mimo wszystko 'maseczki' chyba bym się bała stosować

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo lubię te maskę. Świetnie nawilża, a rano skóra twarzy ma ładny wypoczety wygląd i jest lekko musnieta słońcem. Również polecam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Choć strasznie mnie ciekawią kosmetyki tej marki, ich ceny jak dotąc skutecznie mnie odstraszały. Poza tym bałabym się, że pobrudzę podczas snu całą pościel.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy konstruktywny komentarz!

Copyright © MAKE-UP FULL OF COLORS , Blogger