Witajcie w Nowym Roku! Jak wiecie w ulubieńcach roku 2015, jeśli chodzi o pielęgnację pojawiła się jedna maska do twarzy przeznaczona do całonocnego stosowania podczas snu. Postanowiłam kontynuować nocne eksperymenty i dziś przedstawię Wam kolejną maskę, tym razem samoopalającą ;)
VITA LIBERATA SELF TANNING NIGHT MOISTURE MASK
Niestety dotarło do mnie w lekko uszkodzonym kartoniku. Teoretycznie opakowanie nie różni się niczym od opakowań innych całonocnych masek, ale należy docenić to, że otrzymujemy całą tubkę produktu, a nie jakieś pojedyncze saszetki, jak to bywa w przypadku masek pielęgnacyjnych do twarzy. Jest to rozwiązanie niezwykle wygodne, bo nie musimy w kółko odwiedzać sklepu, ale również i ekonomiczne, ponieważ opakowanie zawiera aż 65ml produktu – to więcej niż standardowa pojemność kremów do twarzy, która wynosi 50ml. Dlatego nie powinna odstraszać i cena maski, czyli 149 zł. Mogę jeszcze dodać, że jak zwykle design produktów Vita Liberata jest minimalistyczny, a zarazem przywodzi skojarzenie z produktami ekskluzywnymi.
PRZEZNACZENIE MASKI
„Odżywcza maska przez całą noc dogłębnie nawilża skórę i zapobiega jej starzeniu nadając jej równocześnie subtelny efekt brązujący i niesamowite rozświetlenie. Składniki zawarte w masce zapewniają intensywne nawilżenie, całonocne odmładzanie skóry zaś rano pozostawiają ją pełną blasku i energii. Ziarna słonecznika zawierają witaminę A, C oraz D o działaniu łagodzącym i pielęgnującym, tokoferol zapobiega powstawaniu wolnych rodników zaś wyciąg z jabłek spłyca drobne linie mimiczne oraz zmarszczki.” (cytat pochodzi ze strony Sephora Polska). Sama idea maski samoopalającej na noc jest dosyć przewrotna, ponieważ Azjatki raczej stosują całonocne maski, by „wybielić” i nawilżyć skórę, a nie opalić, ale przecież nie jestem Azjatką ;)
SKŁAD
Aqua (Water, Eau), Helianthus Annuus Seed Oil, Dihydroxyacetone, Butyrospermum Parkii Butter (Beuree), Glyceryl Stearate, Theobroma Cacao Seed Butter (Beurre), Cera Alba, Glycerin, Sodium Stearoyl Glutamate, Sucrose Stearate, Olea Europaea Friut Oil, Linum Usitatissimum Seed Oil, Aloe barbadensis Leaf Juice Powder, Erythrulose, Coco-Glucoside, Tocopherol, Xanthan Gum, Lactic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Artemisia Umbelliformis Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Actinidia Chinensis (Kiwi) Seed Oil, Pectin, Chlorella Vulgaris/Lupinus Albus Protein Ferment, Linum Alpinum Extract, Malva Sylvestris (Mallow) Flower Extract, Anthemis Nobilis (Chamomile) Flower Oil, Polyacrylamide, Laureth-7, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Oil.
Skład jest naprawdę bogaty, w masce znajduje się, m.in. olej z nasion słonecznika, masło shea, masło kakaowe, wosk pszczeli, gliceryna, oliwa z oliwek, olej lniany, sproszkowany aloes, wit. E, kwas mlekowy, ekstrakt z bylicy alpejskiej, ekstrakt z owoców jabłoni, olej z nasion kiwi, algi i łubin biały, ekstrakt z lnu, ekstrakt z kwiatów malwy, olej z kwiatów rumianku, olejek eteryczny z Neroli. Na nawilżenie skóry ma wpływać innowacyjna technologia HyH2O.
KONSYSTENCJA/KOLOR/ZAPACH
Konsystencja maski przypomina typową konsystencję kremów w tubkach. Krem ma odcień biały, perłowy. A zapach… marzenie! Na pewno zadziałał tu olejek eteryczny znajdujący się na końcu składu, ale maskę mogłabym stosować dla samego zapachu! Pachnie słodkawo, bardzo intensywnie babką cytrynową ;)
STOSOWANIE
Maskę nakładamy na zakończenie wieczornej pielęgnacji, po dokładnym oczyszczeniu skóry, na twarz, szyję i dekolt. Można przedtem wykonać peeling, ale nie należy nakładać żadnych kosmetyków nawilżających. Oczywiście maska pozostaje z nami na całą noc!
MOJA OPINIA
Zapewne każdy spodziewa się, że napiszę, iż po zastosowaniu maski obudziłam się jako mulatka, ale… tak nie było, chociaż właśnie to mi się przyśniło: wstałam rano i skóra była tak ciemna, że nie było widać brwi ;) Ale wracając do rzeczywistości – bez obaw, nie obudzicie się rano z twarzą spaloną słońcem. Maska działa niezwykle delikatnie, daje zupełnie inny efekt niż samoopalacze do ciała z Vita Liberata. Nacisk został bardziej postawiony na walor pielęgnacyjny, niż opalający. Skóra nabiera mocniejszego kolorytu stopniowo, dzień po dniu. Nie obudzicie się rano z żadnymi plamami na skórze, z twarzą „odciętą” kolorystycznie od reszty ciała.
Ale wracając do początku – podoba mi się pomysł stworzenia produktu w formie maski na noc, bo ten trend jest obecnie niezwykle silny i przypadł mi do gustu już jesienią. Nakładając maskę na noc, nie musimy czekać kilkadziesiąt minut, żeby ją zmyć. Aplikacja produktu jest niezwykle prosta – smarujemy maską wybrane partie ciała (twarz, szyję, dekolt) i… kładziemy się spać ;) Już prościej być nie może, bo maska pracuje za nas. Jest to zdecydowanie produkt dla kosmetycznych leniuszków!
Nie bez znaczenia pozostaje również bogaty skład maski – znajdziemy w nim wiele ekstraktów, które odżywiają naszą skórę, sprawiają, że rano jest miękka, promienna i nawilżona, zyskuje efekt „glow”. Na dodatek wiele składników jest pochodzenia organicznego, naturalnego lub zawiera certyfikat Ecocert. Oczywiście w składzie znajdują się składniki potencjalnie komedogenne (zapychające), tak jak masło kakaowe, jednak maska nie wyrządziła mi żadnej krzywdy, nie zapychała, nie wywołała wysypu niedoskonałości, czy pogorszenia stanu cery. Dodatkową korzyścią dla osób borykających się ze starzeniem skóry jest działanie anti age maski.
Kolejnym plusem maski, bardzo subiektywnym, jest jej zapach – tak jak pisałam powyżej: mogłabym stosować ją codziennie dla samego zapachu! Uwielbiam zapach babki cytrynowej, więc po odkręceniu nakrętki i wydobyciu maski już mam raj dla zmysłów! Do tego maska ma bardzo przyjemną, śliską konsystencję, która łatwo się rozprowadza i wchłania, dzięki czemu nie przyklejamy się w nocy do poduszki. Rano wystarczy przemyć twarz, by pozbyć się ewentualnych resztek produktu.
PODSUMOWANIE
Mogę z czystym sumieniem polecić Wam maskę samoopalającą Vita Liberata, ponieważ nie dość, że zapewnia delikatną i stopniową opaleniznę oraz nie robi smug czy plam, to na dodatek bardzo dobrze pielęgnuje i odżywia skórę dzięki bogatemu składowi zawierającemu wiele naturalnych składników. Produkt nadaje się do codziennego stosowania (nie „spalimy” się na mahoń), nie zapycha i ma naprawdę dobrą cenę jak za tak wysoką jakość. No i na pewno spodoba się leniuszkom, bo „robi” całą robotę, gdy my słodko śpimy ;)
Produkt otrzymałam w ramach współpracy z marką Vita Liberata, ale nie wpłynęło to na moją opinię. Z nieskrywaną radością zużyję maskę do dna!
PS. W przyszłym tygodniu spodziewajcie się ulubieńców 2015 z kolorówki!
Ja jestem zwolenniczką nocnych maseczek, ale oczywiście nie samoopalających :)
OdpowiedzUsuńFakt faktem - opisywany przez Ciebie kosmetyk skład ma cudny :)
Czyli nie tylko ja lubię tego typu kosmetyki :D
UsuńNigdy nie spałam w maseczce :)
OdpowiedzUsuńSpanie w tej masce jest przyjemne :D
UsuńChyba bałabym się tego kosmetyku :D Na noc u mnie ewentualnie od czasu do czasu krem nawilżający i oczywiście na przyjaciół maści a tak to daje skórze odpocząć :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest niegroźna, przypomina aplikowanie zwykłego kremu, ale jest o wiele bogatsza ;)
UsuńUwielbiam maski na noc. Tej z VL jeszcze nie znam, ale uwielbiam ich produkty.
OdpowiedzUsuńTo pora wypróbować :D Bardzo fajnie odżywia skórę w trakcie snu ;)
UsuńCiekawy kosmetyk :) Ja nie używam takich rzeczy, ale jak piszesz dla kosmetycznych leniuszków ideał :)
OdpowiedzUsuńChyba mam w sobie coś z kosmetycznego leniuszka ;)
UsuńChętnie bym wypróbowała, choć jestem trochę sceptycznie nastawiona do pozostawiania na noc jakiekolwiek produktu :) Chociaż krem niby nakładam, ale mam tę świadomość, że bardzo szybko się wchłonie...
OdpowiedzUsuńMaseczka jest pod względem wchłaniania bardzo podobna do kremów ;)
UsuńOsobiście uważam ze dobrym pomysłem jest spanie w maskach :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, jeśli nie przeszkadzają we śnie :D
UsuńNie używam kosmetyków samoopalających do twarzy.
OdpowiedzUsuńJa bardzo polubiłam po wakacjach tego typu produkty ;)
UsuńBałabym się zostawić go na noc, dlatego super, że działa stopniowo!
OdpowiedzUsuńSpokojnie, to nie solarium, nic nikomu nie grozi :D
UsuńUwielbiam ich puder mineralny. Maskę chciałabym kiedyś przetestować, może w lecie ;)
OdpowiedzUsuńo pudru od nich też nie miałam...
UsuńPuder i mnie kusi!
UsuńJakiś czas temu czytałam recenzję tego produktu na innym blogu i muszę przyznać, że kusicie mnie tym produktem :). Szkoda jednak, że cena jest tak wysoka. Ale za dobry skład należy płacić ;).
OdpowiedzUsuńNiby wysoka, ale w sumie kosztuje tyle, co kremy do twarzy, a ma większą pojemność i tak jak piszesz - dobry skład ;)
Usuńszkoda że na twarzy nie pokazałaś efektu:)
OdpowiedzUsuńNie umiem pokazać "odżywienia", bo opalenizna, tak ja wspominałam, nie była mocna ;)
Usuńmam jedną maseczkę na noc z Yasumi i ogólnie jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze produktów Yasumi :D
UsuńJa jestem zwolenniczką kontrolowanego działania maseczek i nigdy nie stosuję ich na noc ;) Z resztą ja sie tak wiertole że nic by do rana nie dotrwało :P
OdpowiedzUsuńSpokojnie, to nie jest maska, w której wygląda się jak błotny potwór :D Wchłania się od razu jak krem, pozostawia tylko delikatny błyszczący film na skórze ;)
UsuńLubię tą markę @):- Fajna taka maseczka na noc bardzo oryginalny produkt :-)
OdpowiedzUsuńTeż lubię :D
UsuńPierwsze słyszę o takiej masce ale bardzo mi się podoba, ponieważ nie mogę się opalać :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie nikt nie powinien się opalać na słońcu, bo to niezdrowe ;)
UsuńMnie dotychczas każdy samoopalacz do twarzy zapychał :(
OdpowiedzUsuńPróbowałaś jakichś w wersji olejowej?
UsuńHmm no właśnie nie ;p
Usuńspodziewałam się, że ta maska się spisze :)
OdpowiedzUsuńPewnie jak wszystkie produkty VL ;)
Usuńdobrze, że daje stopniowy efekt :)
OdpowiedzUsuńInaczej nie można by było stosować jej codziennie ;)
UsuńLubię tą maskę :))
OdpowiedzUsuńMimo polecenia - bałabym się :P
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego, że obecnie jestem ekstremalnie blada :P
UsuńSpokojnie, to nie wizyta w solarium :D Również obecnie byłam bladziochem i nie przemieniłam się w murzynkę po stosowaniu maski, bo nie o to chodzi :D
UsuńHeee czytając wpis już sie przestraszyłam, że w takim silnym natężeniu zmieniła Ci kolor skóry:) heee
OdpowiedzUsuńNie no, fajnie byłoby mieć codziennie inną karnację :D
UsuńO kurczaki ale świetny produkt :D
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, ale raczej bym nie użyła.
OdpowiedzUsuńVielen Dank für die Informationen sehr nützlich, und den Erfolg unserer Grüße unabhängigen Indonesien
OdpowiedzUsuńJa bym na pewno zmazała całą w przeciągu godziny :D Śpię z twarzą w poduszkach :D
OdpowiedzUsuńNie zdążyłabyś się położyć, a maska już by się wchłonęła :D Bez obaw, pozostawia tylko delikatny błyszczący film, można paść twarzą na poduszki ;)
UsuńHmmm nigdy nie spałam w maseczce. Bardzo zaciekawił mnie ten kosmetyk.
OdpowiedzUsuń:*
Ja stosuję samoopalacz do twarzy w spray'u garniera. Mimo wszystko 'maseczki' chyba bym się bała stosować
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te maskę. Świetnie nawilża, a rano skóra twarzy ma ładny wypoczety wygląd i jest lekko musnieta słońcem. Również polecam!
OdpowiedzUsuńChoć strasznie mnie ciekawią kosmetyki tej marki, ich ceny jak dotąc skutecznie mnie odstraszały. Poza tym bałabym się, że pobrudzę podczas snu całą pościel.
OdpowiedzUsuń