4/17/2016

CZYŚCIK LUSH ANGELS ON BARE SKIN


Chyba każdy z nas ma jakieś (większe lub mniejsze) kosmetyczne marzenia. Czasami barierę do ich spełnienia stanowią pieniądze, czasami trudna dostępność produktu. Choć żyjemy w czasach globalnej wioski, w których wszystko można nabyć on-line, to jednak nie każde zamówienie on-line jest nam „po drodze”. Sama wolę robić większe zakupy w jednym sklepie internetowym, niż zamawiać po jednej rzeczy od każdego sprzedawcy. Całe szczęście dzięki krótkiemu zagranicznemu wypadowi, udało mi się spełnić jedno z moich kosmetycznych marzeń, czyli dokonać zakupu w sklepie marki LUSH ;)


LUSH ANGELS ON BARE SKIN




OPAKOWANIE


Czyścik Angels On Bare Skin znajduje się w czarnym zakręcanym pudełeczku. Wykonane jest ono z plastiku i, co ciekawe, zawiera naklejkę z datą pakowania z imieniem oraz podobizną osoby, która czyścik dla nas przygotowała ;) Myślę, że jest to uroczy zabieg marketingowy, który wyróżnia produkty LUSH spośród innych dostępnych na rynku. Warto tutaj nadmienić, że większość czyścików/masek LUSHa znajduje się w takim opakowaniu, zmieniają się jedynie naklejki. Wydobycie produktu z opakowania jest wygodne, nie mam mu niczego do zarzucenia. 100 g maski zakupiłam w cenie 9,75 euro, co wynosiło wówczas ok. 43 zł. Produkt możemy zakupić również w mniejszej pojemności. Należy go zużyć w ciągu 3 miesięcy od daty produkcji.

DO CZEGO TO SŁUŻY?


W moim wolnym tłumaczeniu – Angels on Bare Skin jest to bardzo delikatny czyścik, który wyprodukowany jest w 100% z naturalnych składników. Jest inspirowany średniowieczną recepturą, a dzieła dopełniają kwiaty lawendy. Produkt zawiera glinkę, która ma za zadanie absorbować tłuszcz (sebum) i brud, pozostawiając skórę czystą i odżywioną. Olejek lawendowy i różany koi naszą skórę. Gdy zmieszamy czyścik z wodą,  uzyskamy pastę, a zmielone migdały wytworzą mleko migdałowe, które pomoże nam tonizować i rozjaśnić skórę. Może być używany zarówno w pielęgnacji ciała jak i twarzy.

KOLOR/KONSYSTENCJA/ZAPACH


Kolorem i konsystencją Angels on Bare Skin przypomina po prostu nieupieczone ciasto ;) Każde dziecko chciałoby się czymś takim pobawić :D Pewnie można by z tego lepić ludziki i zwierzaki, bo jest wilgotne i lepkie. Jeśli chodzi o zapach, to zdecydowanie dominują tu kwiaty lawendy, więc jeśli nie lubicie tego zapachu, to nie jest produkt dla Was. Sama za lawendą szczególnie nie przepadam, ale zapach czyścika mi osobiście nie przeszkadzał w użytkowaniu.

SKŁAD


Starty słodki migdał (ma działanie złuszczające), gliceryna, glinka, woda, olejek lawendowy (działa antyseptycznie, łagodząco), ekstrakt z róży damasceńskiej (zmiękcza), olejek z kwiatu rumianku (zmiękcza szorstką skórę, koi, nawilża), olejek z aksamitki (ma właściwości bakteriobójcze), kolejny jest chyba ekstrakt benzoesowy? (poprawia elastyczność skóry), kwiaty lawendy oraz standardowo zapachy cytrynowe.

PS. Przed zakupem byłam pewna, że jako jedyny czyścik Angels on Bare Skin nie zawiera w składzie glinki – ślepa ja ;)

MOJA OPINIA


Czyścik Angels on Bare Skin początkowo próbowałam stosować „na sucho”, czyli bez mieszania z wodą. Zwilżałam dokładnie całą twarz i pocierałam o nią odrobiną produktu w formie stałej. Niestety robiłam w ten sposób za dużo bałaganu i zbyt wiele produktu trafiało do umywalki. Takie mocniejsze peelingowanie u mnie odpadało. Zaczęłam więc mieszać czyścik z wodą w zagłębieniu dłoni i to był strzał w dziesiątkę. Po pierwsze, lepiej się trzymał twarzy, po drugie, mogłam wówczas wykorzystywać mniejszą ilość produktu, czyli zwiększyło to jego wydajność.

Po zmieszaniu czyścika Angels on Bare Skin z wodą, część rozpuszczała się, a część nadal pozostawała „grudkowata” (nie chciałam go mocniej mieszać i rozrabiać na gładką pastę, choć tak też można). Woda barwiła się na biało (czyżby to było właśnie obiecane mleko migdałowe?), była gęsta i widoczna na skórze. Bardzo spodobała mi się konsystencja tego produktu, bo dobrze trzymała się skóry twarzy w trakcie masażu. Oczywiście kwiaty lawendy i większe części nadal osypywały się do umywalki, ale było tego niewiele. Masaż był bardzo przyjemny, nie czułam żadnego większego tarcia, ściągnięcia, czy też zapychania skóry. Po spłukaniu produktu wodą, skóra była „lepka”, ale nie jak po kleju, tylko od nawilżenia. Produkt nie wysuszał więc dodatkowo mojej suchej skóry.


Działanie czyścika Angels on Bare Skin było bardzo łagodne, nie zauważyłam po nim żadnych efektów ubocznych, pomimo glinki w składzie, której moja cera nie znosi. Nie próbowałam stosować go jako maski pozostawiając dłużej na skórze właśnie ze względu na glinkę. Zresztą nawet nie wiem, czy jest zalecane dłuższe pozostawianie czyścika na skórze. Bardzo dobrze zmywa się go ciepłą wodą, nie potrzeba do tego żadnych gąbeczek, choć drobne grudki mogą nam się wplątać we włosy dookoła twarzy, więc należy zwrócić na to uwagę przy spłukiwaniu. Skóra nie była po nim zaczerwieniona, wyglądała zdrowo i promiennie, choć nie czułam wybitnego oczyszczenia (może za bardzo jestem przyzwyczajona, że czystość musi się wiązać z pianą :P). Duży plus dla LUSHa za dobry skład czyścika.

PODSUMOWANIE


Cieszę się, że mogłam wypróbować na sobie Angels on Bare Skin. Jest to dobry produkt o naturalnym składzie, który myślę, że nie zrobi krzywdy suchej i wrażliwej skórze. Podoba mi się jego opakowanie, konsystencja, sposób aplikacji i działanie, choć przyznaję, że cenę uważam za zbyt wysoką. Produkty do mycia twarzy kupuję zazwyczaj w kwotach do 20 zł, a cena Angels On Bare Skin zdecydowanie przekracza ten limit. Ponadto nie jest to produkt „wybitny”, żebym miała regularnie przeznaczać na niego sporą sumę. Czyścika używałam codziennie w dość małej ilości i jeszcze mi się nie skończył, więc jest całkiem wydajny. Niemniej zawartość glinki (której nie cierpię), wysoka cena i trudna dostępność sprawiają, że nie wiem, czy zakupię go kiedyś ponownie ;)



Jakie produkty LUSHA znajdują się na Waszej wishliście? ;)


34 komentarze:

  1. Oj gdyby ten Lush był u nas... Miałam Mask of Magnaminty i uważam, że to najlepsza maska jaką miałam. W niedługim czasie zaopatrzę się tym razem w mamskę oatfix i scrub do ust :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znam tego produktu, ale dosyc ciekawy , ale nie dla mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. kuszą mnie okropnie te produkty

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie miałam nic z Lush, ale zauważyłam, że ma wiele fanek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Apart from the high price seems to me a very good product for my sensitive skin! :) Nice post!!
    Would you like to follow each other on GFC? Please let me know on my blog leaving a comment so I can follow back. Thank you. ♥ ♥
    http://thatisammore.blogspot.it/
    That’s amore

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny czyscik, chętnie bym go wyprobowala :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. wyglada swietne :) z lush-a nic jeszcze nie mialam :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Mask of Magnaminty mnie kusi :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdybym miała dostęp do Lusha, kupiłabym nie tylko ten czyścik :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja kiedyś miałam Let the good times roll i super wspominam ech;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja uwielbiam te czyściki Lush, ostatnio miałam Buche de Noel i byłam w nim zakochana :) Taką pastę bardzo łatwo samemu zrobić w domu, jeżeli nie chcesz wydawać tyle pieniędzy polecam znaleźć stary post Aliny Rose, właśnie o tym jak zrobić taką pastę w domu :) Dołączam do obserwatorów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, że do Lusha mogę wejść tylko na wyjazdach ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaskakująca jest ta naklejka, gdyby ktoś złożył reklamacje, to wiadomo by było kto mógł zawinić :P Ciekawy produkt :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwszy raz o nim słyszę. Marka jest mi obca. Jakbym miała okazję to na pewno bym ten czyścik wypróbowała;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pierwszy raz widzimy takie cudo :) Wygląda ciekawie a i działanie również jest bardzo interesujące :)

    OdpowiedzUsuń
  16. no nie wiem, jakoś ogólnie to mnie nie zachęcił do wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  17. wygląda to trochę jak kasza jakaś xd

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem ciekawa maseczek i czyścików z Lusha. Póki co znam ich kule do kąpieli - są wspaniałe :P i peeling do ust - który pachnie cudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie miałam okazji testować niczego z Lush. Powiem Ci, że cena jest wysoka ale nie zaporowa. No i konsystencja jakoś niespecjalnie mi się podoba :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. marzę, aby go kiedyś przetestować :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Angels on Bare Skin do dawna mocno mnie kusi. Do tej pory miałam okazję wypróbować dwa różne czyściki Lush'a i byłam z nich bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytałam o nim u kilku dziewczyn i zastanawiam się czy u mnie by się też sprawdził ( bo mam cerę mieszaną przetłuszczającą się w strefie T ) tylko cena mnie nieco zniechęca

    OdpowiedzUsuń
  23. Słyszałam o nim ale nigdy sama nie używałam. =/

    OdpowiedzUsuń
  24. Chciałabym go kiedyś wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  25. Z chęcią bym się w taki zaopatrzyła zwłaszcza, że lubię zapach lawendy i w stu procentach naturalne składniki :)
    Pozdrawiam serdecznie, Juliet Monroe KLIK :))

    OdpowiedzUsuń
  26. Żałuję, że w naszym kraju nie mamy dostępu do kosmetyków LUSH...mam nadzieję, że w trakcie mojej pracy uda mi się czasem wyskoczyć do ich sklapu za granicą :D Bo upatrzyłam sobie kilka kosmetyków, ale oczywiście nie mam jak ich kupić :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Lush kiedyś mnie korcił, ale jakoś mi potem przeszło. Ale masz rację - niby współcześnie wszystko da się kupić z różnych zakątków świata, ale jednak nie zawsze się to opłaca :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zdecydowanie marzę o tym aby go mieć w swojej kosmetycznej kolekcji :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Wszystkie produkty LUSHa sa na mej wish-liście :D Boskosci :)

    OdpowiedzUsuń
  30. poproszę koleżankę, żeby mi go kupiła: D bardzo ciekawy kosmetyk! a ta akcja z podobizną osoby która go przygotowywała dla mnie rewelacyjny pomysł :DDD

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo fajny ten produkt. Uwielbiam zapach lawendy...:))

    http://kasztanowydomek.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  32. To by się nam właśnie przydało..:)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy konstruktywny komentarz!

Copyright © MAKE-UP FULL OF COLORS , Blogger