Styczeń poza tym, że jest miesiącem podsumowań, jest również czasem nadrabiania moich blogowych zaległości. I nie chodzi o to, że zaniedbałam bloga, bo przecież nie było żadnej przerwy w publikacjach, ale o to, że miałam coraz więcej pomysłów na wpisy, gromadziłam coraz więcej zdjęć i skończyło się to tym, że zalegają na dysku już nie miesiącami, ale nawet… LATAMI. Postanowiłam więc, że początek roku będzie początkiem „oczyszczania” mojej wirtualnej przestrzeni i albo zdecyduję się opublikować zaległe wpisy albo po prostu je usunę, bo nie ma sensu czekać z tym do śmierci ;)) Dziś mam dla Was jeden z zaległych wpisów, czyli kilka słów o przeuroczych pandach od Tony Moly!
TONY MOLY PANDA’S DREAM WHITE SLEEPING PACK
Wpis zaczniemy od najsłynniejszego produktu z pandzioszkowej serii, czyli od całonocnej maseczki Panda’s Dream White Sleeping Pack. Maska ma postać uroczej okrągłej pandy utrzymanej w biało-granatowej kolorystyce. Składa się z dwóch połówek, a sam produkt znajduje się jedynie w granatowej części. Wewnątrz zabezpieczony jest on białym wieczkiem i nie jest to zbyt szczęśliwe rozwiązanie, ponieważ po zamknięciu maska początkowo „rozlewa” się dookoła pokrywki i wszystko jest nią utaplane. Produkt jest ważny przez 12 mies. od otwarcia i ma pojemność 50 g.
Maska Panda’s Dream White Sleeping Pack ma biały odcień i konsystencję przypominającą rozwodniony pudding. Pachnie świeżo, wyczuwam w niej lekką cytrusową nutę. Po aplikacji na skórę daje chłodząco-orzeźwiający efekt, stosunkowo szybko się wchłania, jednak pozostawia lepką (ale nie ciężką czy tłustą) warstwę na skórze. Nie zmywamy jej na noc, ale nie bójcie się, nie ubrudzi poduszki, jest to coś podobnego do kremu na noc. W dotyku jest dość „śliska”, ale nic w tym dziwnego, bo… oparta jest na silikonach. Cały skład możecie podejrzeć na zdjęciu poniżej:
Na początku składu znajdziemy głównie kupę silikonów i glicerynę, dopiero za zapachem zaczynają się jakiekolwiek ekstrakty, co prawdopodobnie oznacza, że jest ich naprawdę znikoma ilość. Znajdziemy wśród nich ekstrakty z bambusa (dlatego panda trzyma w łapce bambus), lawendy, jaśminu, jabłka maliny, jeżyny, borówki amerykańskiej, rozmarynu, oregano czy tymianku.
Jeśli chodzi o działanie, to od razu mogę przyznać, że szału nie było. Panda’s Dream White Sleeping Pack co prawda jest bardzo wydajna i nie zapycha, ale nawilżenie jest na naprawdę średnim poziomie, nie zauważyłam też obiecanego rozjaśnienia skóry. Jej działanie jest podobne albo i słabsze od zwykłego kremu na noc i szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia, po co tworzyć maskę na noc opartą głównie na zapychająco-wygładzających składnikach, których generalnie używa się raczej pod makijaż, by podkład lepiej się prezentował. W cenie 65 zł na pewno można znaleźć coś lepszego, o wiele bardziej opłaca się te pieniądze zainwestować choćby w całonocną maseczkę Origins Drink Up Intensive. Mimo wszystko cieszę się, że mogłam poznać tę uroczą pandę, ponieważ od dawna mnie kusiła ;)
PANDA’S DREAM WHITE HAND CREAM
Krem do rąk z serii Panda’s Dream podobnie jak maska całonocna jest zamknięty w opakowaniu w kształcie pandy, jednak jest ona rozmiarowo mniejsza i ma inną kolorystykę od swojej całonocnej siostry – jest czarno-biała, a sama panda trzyma w łapce gałązkę z liśćmi, a nie bambus. Poza tym niewiele się różni – krem znajduje się jedynie w czarnej połówce i jest zabezpieczony za pomocą białego wieczka. Wewnątrz skrywa 30 g produktu, który jest ważny przez 12 mies. od otwarcia i kosztuje 39 zł.
Konsystencja kremu do rąk naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła, była gęsta i zbita, trzeba było niemalże ją wydrapywać z opakowania – przypominała tym samym masło shea. Byłam więc przekonana, że w końcu odkryłam porządny krem na noc, który nawilży i odżywi moje dłonie na długo. Gdybym tylko zerknęła wcześniej na skład, od razu wiedziałabym jak bardzo się myliłam…
Na początku składu znajdziemy, m.in. silikon, glicerynę, a także filtr przeciwsłoneczny, który najprawdopodobniej odpowiada za „bielenie” kosmetyku w trakcie aplikacji. Tuż za nim znajduje się niestety alcohol denat. czyli mocno przesuszający składnik, potem znów silikony i na szarym końcu składu ekstrakt z miodu i sok z bambusa. W zasadzie nie wiem, co z tego miałoby odżywić czy nawilżyć nasze dłonie ;)
O Panda’s Dream White Hand Cream pisałam już w poście 3 drogie kremy do rąk, które mnie rozczarowały, więc możecie domyślić się mojej opinii. Krem nie dość, że nie nawilżył mojej suchej skóry, to na dodatek ją przesuszył. Chyba nie wymaga to już żadnego dodatkowego komentarza ;)
Podsumowując – bezsprzecznie seria Panda’s Dream zamknięta jest w przeuroczych pandzioszkowych opakowaniach, jednak jeśli chodzi o działanie całonocnej maski i kremu do rąk, to delikatnie mówiąc pozostawiają sporo do życzenia i raczej nie ma sensu inwestować w nią pieniędzy (chyba, że zależy Wam na samych opakowaniach!).
Mieliście okazję poznać produkty Tony Moly?
Niestety tez slyszalam takie opinie, mialam ochote na ten stick pod oczy ale ponoc tez szalu nie robi, a ja szukam widocznego efektu i nawilzenia ;)
OdpowiedzUsuńTeż kusił mnie jeszcze stick pod oczy, ale już raczej go nie kupię ;)
UsuńDla samych uroczych opakowań byłabym w stanie je wypróbować 😁
OdpowiedzUsuńPod względem wizualnym się nie dziwię :D
UsuńOpakowania faktycznie są mega urocze :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze w tym wszystkim są właśnie opakowania ;)
UsuńOpakowania cudowne ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
Usuńjest uroczy!
OdpowiedzUsuńJakie świetne opakowania!:) Przyciągają wzrok i zachwycają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Moncia Lifestyle
Szkoda, że zawartość rozczarowująca ;)
UsuńVery nice ;)
OdpowiedzUsuńHave a nice day ;)
Thanks, have a nice day
UsuńOpakowania są urocze, ale cena przeraża, zwłaszcza w kontekście marnego działania.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :D
UsuńKuszą bardzo, tylko ze względu na opakowania :D
OdpowiedzUsuńNiestety :D
UsuńOpakowania są piękne :)
OdpowiedzUsuńMiałam całonocną maskę i była dla mnie OK ;-) Moja skóra była po niej nawilżona i miała bardziej wyrównany koloryt. Co prawda używałam jej jak krem na noc (czyli codziennie a nie co jakiś czas), więc może to wpłynęło na działanie? Albo po prostu mojej skórze odpowiadała :D Jednak ja swoją kupiłam za niecałe 40 zł na promocji w sklepie JJ Korean Beauty. Ceny w Sephora są mocno przesadzone...
OdpowiedzUsuńU mnie szału nie zrobiła, ale po maseczce całonocnej Origins ciężko, by coś na mnie zrobiło jeszcze wrażenie ;)
UsuńOpakowania mają genialne, ale już tyle razy czytałam, że działaniem nie powalają, że nie mam na nie ochoty ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, lepiej przeznaczyć pieniądze na coś lepszego ;)
UsuńOpakowania są genialne. Ale niestety oczekiwałoby się, że zawartość także.
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńKurde, z już myślałam, że Pandy będą świetnymi produktami nie tylko ze względu na opakowanie.... smuteczek
OdpowiedzUsuńMnie również boli serducho z tego powodu :P
UsuńMiałam tą pandę krem :D Też jakiegoś szczególnego działania nie zauważyłam ;p
OdpowiedzUsuńCzyli mamy podobne odczucia ;)
UsuńTe pandy są takie urocze;)
OdpowiedzUsuńCieszą oko :)
UsuńWow this looks amazing!!
OdpowiedzUsuńOpakowania są super, ale czytam, że szału te kosmetyki nie robią - a kupować dla samych opakowań..eee..
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tu leży problem ;)
UsuńOpakowania cudowne jednak nie jest to chyba zbyt opłacalne, by kupować produkt z powodu opakowania :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :P
UsuńOpakowanie urocze :D Ale jednak wolę kremy, które mają ciekawsze wnętrze ;)
OdpowiedzUsuńPopieram :D
UsuńSzkoda, że są kiepskie :( Bo te opakowania są genialne :*
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Opakowania potrafią skraść serducho :D
UsuńKorciły mnie te urocze pandy, ale ze względu na skład zrezygnowałam - to była chyba dobra decyzja ;)
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam :)
UsuńPodobają mi się bardzo te opakowania, ale tak czytałam, że te kosmetyki są średnie, więc się nigdy nie skusiłam.
OdpowiedzUsuńI nie masz czego żałować ;)
Usuńopakowania prześliczne ale dla samego opakowania bym się nie skusiła bo drogie są
OdpowiedzUsuńTo fakt kosztują niemało ;)
UsuńOpakowania bardzo ładne, ale zawartość z tego co słyszałam wcześniej, raczej średnia, więc rozumiem twoją opinię :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z tymi opiniami niestety ;)
UsuńJeju jakie te pandy są słodkie! Dla samego opakowania warto *.*
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś lubi je kolekcjonować :D
UsuńCzyli jednak bez szału;). Też lubię maseczkę Origins i wolałabym ją kupić;).
OdpowiedzUsuńMaseczka z Origins jest warta swojej ceny :D
UsuńTrzeba przyznać, że opakowania są naprawdę świetne :D Nie spotkałam się wcześniej z tą firmą :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Marka ma wiele zabawnych i uroczych opakowań kosmetyków ;)
UsuńPandy naprawdę super ! gdzieś jakiś czas temu widziałem w jakimś programie Japońskiego producenta który w swojej ofercie kosmetyków również były pandy :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tylko opakowanie jest fajne, a zawartość średnia w moim przypadku ;)
UsuńJAKIE TO RZKSOZNE;d widziałam mnóstwo zdjęć z tym i nie miałam pojo co to jest :DDD
OdpowiedzUsuńTeraz już wiesz :D
UsuńOpakowania mają genialne, szkoda, że działanie słabiutkie :(
OdpowiedzUsuńTeż jest mi z tego powodu smutno :P
UsuńOpakowania są super, szkoda, że z działaniem jest gorzej.
OdpowiedzUsuńNiestety :P
Usuńopakowanie urocze, szkoda że maska sie rozlewa... no i działaniem nie zachwyca, nie skuszę sie.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, nie są warte zachodu ;)
UsuńOpakowaie mi się bardzo podoba. Szkoda że się nie sprawdziła bo wygląda kuszącą :)
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda :P
UsuńKiedyś miałam na nie ogromną ochotę, pierwsze ochy, trudno dostępne, a potem z każdej strony słyszałam, że urocze, ale nie działają :P
OdpowiedzUsuńI to była prawda :D
UsuńZ Tony Moly poznawałam swego czasu pokemonowe maski, a z serii Panda's Dream miałam rozświetlający sztyft pod oczy i nie byłam z niego zadowolona. Jeszcze kusi mnie ta maska całonocna... ale to może jak gdzieś w korzystnej cenie ją dorwę :)
OdpowiedzUsuńCała pandzioszkowa seria jest niestety przereklamowana :P
UsuńOj faktycznie są przeurocze :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńZnam markę, ale tych pand jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuń