Nie mam ostatnio szczęścia do kosmetyków kolorowych… Dopiero co pokazywałam Wam popularne podkłady, które u mnie okazały się być bublami, a już w zanadrzu czekał wpis o kolejnych trzech makijażowych bublach. Dziś pokażę Wam piękny, metaliczny cień do powiek, ciekawy tusz z dwiema szczoteczkami oraz szeroko wychwalany w sieci bronzer. Brzmi jak bajka? Muszę Was rozczarować, bo to prawdziwe koszmarki zamknięte w pięknych opakowaniach 😉
MAKIJAŻOWE BUBLE
BELL AMBER BRONZE POWDER
„Marmurkowa” kolekcja Bell, która jakiś czas temu pojawiła się w Biedronkach okazała się być prawdziwym hitem sieci. Miałam wrażenie, że niedługo te produkty będą wyskakiwać z każdej lodówki 😉 Przyznam, że uległam pozytywnym opiniom zasłyszanym na YT i pobiegłam do marketu po róż i bronzer pochodzący właśnie z tej edycji limitowanej. Amber Bronze Powder miał (według zapewnień blogerek i youtuberek) cudownie się rozcierać i dobrze utrzymywać na skórze. Niestety rzeczywistość okazała się być zgoła inna… Bronzer trochę topornie się rozprowadza, ale to jeszcze było do przejścia. Gorzej, że w trakcie dnia znika z twarzy tworząc na skórze okropne brudne plamy. Jeśli nie zdążyliście się w niego zaopatrzyć, to nie ma czego żałować!
WIBO UPPER & LOWER LASHES
Idea stworzenia tuszu, który zawiera dwie oddzielne szczoteczki, jedną do górnych i drugą do dolnych rzęs, wydaje się być naprawdę ciekawa i obiecująca. Jestem fanką tzw. „klasycznych szczot” składających się z włókienek (a nie silikonowych wypustek), więc ucieszyło mnie, że obie szczoteczki w tuszu Wibo Upper & Lower Lashes właśnie takie są. Szczoteczka do rzęs górnych jest dosyć spora, natomiast do dolnych rzęs, które trudniej wytuszować, jest mniejsza i ma stożkowy kształt. W teorii wszystko gra, niestety praktyka pokazała słabą stronę produktu, a jest nią… sama formuła mascary. Nie wiem, czy trafiłam na jakiś otwarty lub stary egzemplarz, ale tusz jest strasznie suchy, „ciągnie” rzęsy przy aplikacji i pozostawia obrzydliwy efekt „pajęczych” nóżek zarówno na górnych jak i dolnych rzęsach. Nie widzę dla niego żadnego zastosowania…
MYSECRET GLAM & SHINE EYESHADOW 21 HAPPY
Pojedynczy metaliczny cień MySecret 21 Happy wpadł mi w oko z uwagi na cudowny odcień – połączenie różu z chłodnym złotem. Zjawiskowo się mieni i przyciąga wzrok już w samym opakowaniu. I może lepiej, żeby już w tym opakowaniu został… Spodziewałam się „miękkiego” w dotyku, świetnie napigmentowanego cienia, a dostałam grubo zmielony brokat. Na skórze widać jego fakturę, podkreśla wszystkie załamania powiek, ale najgorsze jest w nim to, że nawet nałożony na NYX Glitter Primer potwornie osypuje się na skórę. Już po kilku godzinach cała twarz mieniła mi się niczym choinkowa bombka, zresztą ten okropny brokat był wszędzie – na ubraniu, dłoniach i we włosach. Nigdy się z takim czymś nie spotkałam! Dziwi mnie to zwłaszcza dlatego, że przerobiłam spore ilości cieni MySecret (zarówno paletki, jak i cienie pojedyncze, w tym metaliczne) i nigdy nie miałam z nimi żadnego problemu. Ale jak to się mówi – nawet w najlepszej rodzinie zdarza się czarna owca 😉
Trafiliście ostatnio na jakieś makijażowe koszmarki?
Nie miałam na szczęście tych produktów. Mnie ostatnio zawiódł tusz do rzęs z Pixi :/
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji poznać produktów tej marki, ale kusi mnie ich tonik złuszczający ;)
UsuńPierwszych dwóch kosmetyków nie miałam, ale słyszałam o nich. Cień my secret mam i lubię. U mnie o dziwo wszystko w porządku z trwałością, a najczęściej kładę go na tanią bazę Bell pod błyszczące cienie i brokaty,a dziwi nie to trochę, bo na pewno moc NyX Glitter Primera to to nie jest 😉
OdpowiedzUsuńBazę z Bell również mam ;) Może trafiłam na jakąś felerną partię, ale jak dla mnie ten cień to niestety zmielony brokat :P
UsuńA ja słyszałam ostanio, że ten tusz to 'hit'
OdpowiedzUsuńZawsze mogłoby być tak, że trafiłam na otwierany egzemplarz ;)
UsuńRzadko mi się zdarza kupować kosmetyki tych marek ,choć rzeczywiście cieszą się one dobrymi opiniami -w większości
OdpowiedzUsuńJa dawno nie trafiłam na bubla , jeśli chodzi o kolorówkę
Z pielęgnacji twarzy, źle wspominam tonik Nivea z zieloną herbatą
Pozdrawiam
Dobrze wiedzieć, że ten tonik warto omijać :) W sumie również niezbyt często trafiam na kolorówkowe buble, a jeśli już, to zazwyczaj są to podkłady ;)
UsuńAkurat na żadnego z tych bubli nie trafiłam szczęśliwie :D
OdpowiedzUsuńI oby tak dalej ;)
UsuńŻadnego z tych produktów nie miałam i po przeczytaniu tego postu już raczej mieć nie będę :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto je sobie zapamiętać, choć nigdy nie wiadomo jak produkt zachowa się na naszej skórze ;)
UsuńNie miałam żadnego z tych kosmetyków, ale dobrze, że przed nimi ostrzegasz ��
OdpowiedzUsuńSama lubię czytać tego typu wpisy ;)
UsuńNie miałam na szczęście żadnych z tych produktów hehe
OdpowiedzUsuńA na buble ostatnio też nie trafiłam
Szczęściara :D Mam nadzieję, że już wyczerpałam limit bubli na ten rok ;)
UsuńCień planowałam kilka razy kupić i w sumie pierwszy raz czytam o nim taką opinię, także szkoda, że się nie sprawdził. Tusz za to widzę pierwszy raz, ale w sumie i tak pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, o co chodzi z tym cieniem, może trafiłam na felerny egzemplarz? Ale jeszcze nigdy nie przydarzył mi się taki osyp na twarzy ;)
UsuńNic nie miałam na szczęście :D Natomiast tusz wydawał mi się mega ciekawy, a tu rozczarowanie..
OdpowiedzUsuńMnie również zaciekawił, dlatego go kupiłam :D
UsuńNie miałam styczności z tymi produktami, ale przyznam zaskoczył mnie że ten tusz to bubel.. ;)
OdpowiedzUsuńSama również się nie spodziewałam tego, że tusz Wibo tak źle wypadnie ;)
UsuńNa szczęście żadnego z tych kosmetyków nie miałam. Chociaż jeśli chodzi bronzery z Bell niemal wszystkie są dobre więc dziwne, że ten nie :)
OdpowiedzUsuńSporo osób chwaliło sobie ten bronzer, ale u mnie wypadł słabo ;)
Usuńnie znam nic! na szczęście ;D a ja w sumie ostatnio nie trafiłam na nic złego, bo staram sie zużywać to co mam :DDD
OdpowiedzUsuńTeż powinnam więcej zużywać, bo moje zapasy znów zaczynają niebezpiecznie pączkować :D
UsuńNa szczęście nie miałam "przyjemności" spotkać się z tymi produktami. Muszę powiedzieć że na ten cień też bym się skusiła, bo kolor piękny no ale... Dzięki za info 😁
OdpowiedzUsuńMnie kolor tego cienia po prostu rozkochał, ale formuła nie do przeskoczenia niestety :P
UsuńNie znam nic :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku to chyba dobrze ;)
UsuńDzięki za ostrzeżenie!
OdpowiedzUsuńPolecam się ;))
UsuńNie miałam nic, nie wiedziałam o ich istnieniu i daje będę udawała, że ich nie widzę :D
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepsze rozwiązanie w tym przypadku :D
UsuńNie znam żadnego z nich. Ale kolor cienia do powiek rzeczywiście piękny, nie dziwię się, że Cię skusił;).
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu odcienie, bo idealnie podkreślają mój kolor oczu ;)
UsuńO bronzerach z Bell słyszałam różne opinie. Między innymi takie, że z niektórymi bardzo średnio się pracuje, więc jakoś nie dziwi mnie, że się z nim nie polubiłaś.
OdpowiedzUsuńNatomiast jestem w szoku odnośnie cienia z MySecret. Mam kompletnie inne doświadczenie! Mój cień jest mięciutki, gładki i bezproblemowy. Nie powiedziałabym, że to zmielony brokat... Może trafiłaś na jakiś kiepski egzemplarz. Szkoda!
A masz ten sam odcień? Już sama nie wiem czy tylko mi trafił się felerny egzemplarz... Ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim potwornym osypem :P
UsuńA ja ten cień uwielbiam. Pięknie wygląda u mnie na powiece.
OdpowiedzUsuńW takim razie zazdroszczę, bo odcień ma cudny :)
UsuńNa koszmarek może nie trafiłam, ale jakoś mało mnie zachwycił korektor kamuflaż z Lovely. Używam, ale rozglądam się za czymś nowym. Te cienie z My Secret mi się podobają, ale na razie się nie skusiłam.
OdpowiedzUsuńOgólnie jestem wielką fanką cieni My Secret, więc tym bardziej byłam zdziwiona kiepską jakością mojego egzemplarza ;)
UsuńMożliwe że trafiłaś na otwarty tusz, bo ja go niedawno wykończyłam i byłam nim zachwycona. Super rozdzielał i wydłużał rzęsy ;)
OdpowiedzUsuńCzyli po prostu mogłam mieć pecha :P Ewentualnie moje rzęsy się z nim nie lubią :D
UsuńGeneralnie uwielbiam cienie do oczu tej marki, ale ten egzemplarz to prawdziwe zuooo :)
OdpowiedzUsuń