Lubię sięgać po kosmetyki, które wpisują się pod względem działania, konsystencji lub zapachu w dany sezon. W okresie jesienno-zimowym królowały u mnie świąteczne zapachy, które w dzisiejszym denku chciałabym pożegnać, symbolicznie kończąc już świąteczny okres…
KOSMETYCZNE ZUŻYCIA STYCZNIA 2025
BE BEAUTY APPLE PIE PUDER DO KĄPIELI – pierwszym kosmetykiem o zapachu typowym dla okresu jesienno-zimowego, z którym żegnam się w styczniu, jest puder do kąpieli z Biedronki o zapachu szarlotki. Sądziłam, że będzie to „sproszkowany” zamiennik moich ulubionych kul do kąpieli, ale zachowywał się trochę inaczej. Puder miał przyjemny zapach jabłka z cynamonem, fajnie barwił wodę i szybko się rozpuszczał, ale nie odżywiał skóry tak jak kule tej samej marki. Może sypałam go za mało? 😉 MOŻE BYĆ
BE BEAUTY PŁATKI KOSMETYCZNE MAXI – zarówno te duże płatki jak i klasyczne są moimi ulubionymi płatkami do demakijażu. Mają wszystko to, czego potrzebuję – są łatwo dostępne w Biedronce, tanie i dobrze ściągają resztki kosmetyków ze skóry bez zostawiania farfocli. POLECAM
CIEN MYDŁO W PŁYNIE ŚWIĄTECZNE JABŁKO – kolejny typowo świąteczny zapach sezonowy. Mydło pachniało jabłkiem, dobrze myło, ale trochę przesuszało skórę. MOŻE BYĆ
EVELINE COSMETICS FLOWER GARDEN 2IN1 EYESHADOW HIGHLIGHTER – myślałam, że ten płynny cień będzie miał w miarę jednolitą strukturę, ale przypominał bardziej topper, więc nie nadawał się jako baza pod cienie. Poza tym drobinki w trakcie dnia odpadały od powiek i się osypywały. NIE POLECAM
ESSENCE THICK & WOW! FIXING BROW MASCARA – żel do brwi z włókienkami delikatnie zagęszczał włoski i nadawał im odcień ciemnego brązu. Jak to zazwyczaj bywa, nie był zbyt skuteczny w utrwalaniu. Często trzeba wybierać – albo kolor, albo trwałość 😉 MOŻE BYĆ
JOKO PALETA DO KONTUROWANIA TOUCH THE ILLUSION – mogło być pięknie, a wyszło jak zwykle… Paleta składa się z dwóch bronzerów i pudru rozjaśniającego. Wszystkie te produkty były strasznie suche i dawały niezbyt fajny matowy efekt na skórze. Bronzery nie powalały pigmentacją i trwałością. Paleta jakością przypomina mi kosmetyki sprzed 20 lat… NIE POLECAM
L’BIOTICA ZŁUSZCZAJĄCA MASKA DO STÓP – mój ulubieniec w kategorii złuszczania skóry na stopach. Na foliowe skarpetki wciągam delikatnie klasyczne skarpety, bo po pierwsze, dobrze się wtedy trzymają i przylegają do stopy, a po drugie nie jest mi tak zimno :P Całość trzymam na stopach 2 godziny (najlepiej wtedy siedzieć na tyłku) i po tygodniu rozpoczyna się proces złuszczania skóry, który przypomina schodzącą skórę na ciele spaloną przez słońce. Po ok. dwóch tygodniach możemy cieszyć się zupełnie „nowymi” stopami 😉 To już ostatni dzwonek, by ten produkt wypróbować, ponieważ stopy wyglądają w trakcie złuszczania ohydnie i lepiej, by były całkowicie zakryte w zimowych botkach lub kozakach. HIT!!!
L’OREAL PREFERERENCE – na temat tej farby przez lata powiedziałam już chyba wszystko 😉 Ma piękny odcień, bardzo dobrze pokrywa siwe włosy, a kosmyki po jej użyciu są miękkie i lśniące. HIT!!!
JELLY BELLY PUMPKIN SPICE LATTE – rozczulają mnie tego typu opakowania! Czymże byłby sezon jesienno-zimowy bez ikonicznej pumpkin spice latte? Balsam Jelly Belly faktycznie pachnie dyniową kawą. Niestety ma dość zbitą konsystencję, przez co niewiele produktu da się nałożyć. Skutkuje to nieco słabszą ochroną. Poza tym nie nabłyszcza ust jak inne pomadki a szkoda. MOŻE BYĆ
ONLYBIO X WEDEL PEELING DO UST PTASIE MLECZKO – zdecydowanie wolę współpracę Wedla ze Stars from the Stars. W przypadku Onlybio sporo produktów wypadło mocno średnio. Peeling nie przypominał w smaku/zapachu Ptasiego Mleczka, tylko jakiś bliżej niezidentyfikowany słodki ulepek. Poza tym nie uważam, żeby tego typu produkt był niezbędny w kosmetyczce. Dla mnie nie robił nic. NIE POLECAM
RITUALS THE RITUAL OF JING PIANKA POD PRYSZNIC – piankę znalazłam kiedyś w kalendarzu adwentowym i nie jestem fanką tego typu rozwiązań. Seria The Ritual of Jing ma przyjemny typowo męski zapach – wyczuwam w nim cedr i cytrusy. Z plusów – skóra po użyciu pianki nie jest przesuszona, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że jest delikatnie nawilżona. Niestety jednocześnie zawsze czuję się jakaś niedomyta. I nie chodzi mi tylko o tę piankę, ale ogólnie o wszystkie pianki pod prysznic. Zupełnie nie czuję potrzeby ich używania. MOŻE BYĆ
BALEA ŻEL DO GOLENIA ALOES I AWOKADO – bardzo lubiłam ten żel do golenia, odniosłam wrażenie, że oprócz samego dawania poślizgu dla maszynki dodatkowo chronił skórę, odżywiał ją i nawilżał. POLECAM
WIBO BURLESQUE MASCARA – pisałam o niej w ULUBIEŃCACH ROKU 2024. HIT!!!
TARTE TARTELETTE TUBING MASCARA – to pierwsza mascara, którą można było „ściągnąć” z rzęs za pomocą ciepłej wody. Szczerze? Nie próbowałam tego, nie mam potrzeby tak się bawić z demakijażem, bo i tak mam na oczach inne produkty poza tuszem. Ale wracając do samej mascary – ładnie pogrubia i wydłuża rzęsy, ale brakuje mi w niej zagęszczenia. Choć jest dobra, nie przebiła mojego ulubionego połączenia Lashmania + Burlesque. MOŻE BYĆ
BELL BEACH PLEASE! I’M A COLOR MASCARA – pisałam o niej w ULUBIEŃCACH GRUDNIA 2024. POLECAM
COLGATE MAX FRESH EXOTIC FRESHNESS GREEN TEA – śmiało mogę nazwać ją moją ulubioną pastą do zębów minionego roku. Bardzo dobrze myje zęby i odświeża oddech, a przy tym nie ma nieprzyjemnego ostrego i szczypiącego smaku. Idealne połączenie delikatności i skuteczności. POLECAM
THE ORDINARY. NATURAL MOISTURIZING FACTORS +HA – kolejna zdobycz z kalendarzy adwentowych. Choć nawilżał całkiem dobrze, to KOSZMARNIE mnie zapchał. Zafundował mi taki wysyp gul, jakiego w życiu nie widziałam. Na pewno już domyślacie się, że NIE POLECAM
BALEA TROPICAL VIBES ŻEL POD PRYSZNIC – nie jestem fanką arbuzowych zapachów w kosmetykach ze względu na ich sztuczność. Ten żel pod względem zapachowym wypadał ok, ale mnie nie porwał. MOŻE BYĆ
TREACLEMOON SPICED GINGERBREAD BISCUIT – żele tej marki mają większą pojemność, ale są też dość drogie (ceny wahają się od 20 do nawet 30 złotych). Treaclemoon często wypuszcza edycje limitowane np. na święta i właśnie z takiej kolekcji pochodzi żel Spiced Gingerbread Biscuit. Spodziewałam się słodkiego pierniczka, a otrzymałam żrący zapach świątecznych przypraw 😉 Nie było to moje ulubione połączenie. NIE POLECAM
NIVEA PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU RÓŻOWY – pisałam o nim w ULUBIEŃCACH 2024 ROKU. POLECAM
LIRENE HYDROLAT Z MANGO – uwielbiam zapach mango w kosmetykach, stąd nic dziwnego, że postanowiłam sięgnąć po ten hydrolat. Pachniał dość ostro, czasami jak prysnęłam sobie w nos, to potrafiłam zakaszleć :P Ale taki urok hydrolatów. Niemniej bardzo fajnie chłodził i dozował solidną mgiełkę, przez co jego wydajność nie była zbyt duża. Skóra po jego użyciu była ukojona. MOŻE BYĆ
BIELENDA GOOD SKIN ACID PEEL MIKROZŁUSZCZAJĄCE SERUM KWASOWE – wydaje mi się, że ten produkt jest tym samym co kultowe zielone Super Power Mezo Serum tej marki. Śmierdzi tak samo spalenizną i złuszcza podobnie do niego 😉 Natomiast nie można mu odmówić działania – delikatnie rozjaśnia przebarwienia i zwęża pory. POLECAM
Lubicie sezonowe kosmetyki?
Fajne zużycia :) Dawno nie miałam nic z Balei :)
OdpowiedzUsuńSkarpetki L'Biotica to i moi ulubieńcy. Żel balea miło wspominam, ale ja kocham arbuza. Za to mango nie lubię :D Serum Bielenda faktycznie było fajnie, na tyle, że myślałam o powrocie do niego. Jednak teraz to już 'po ptakach' - wycofali :P Ale też nie powiedziałabym, że to ten sam produkt co mezo serum, dla mnie jednak ciut gorszy. Choć fakt podobny!
OdpowiedzUsuńTusz Wibo może w końcu kupię :D
I to mnie właśnie wkurza - kupię coś na promocji, zanim zacznę używać i zużyję, to już tych kosmetyków nie ma na rynku. Ile teraz produkty z danej kolekcji są dostępne - pół roku, rok? :P Zielone serum jakoś mi się z Tobą właśnie kojarzy :D
Usuńsuper denko :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale zawsze ciemny brąz wychodzi u mnie jako kolor czarny :/
OdpowiedzUsuńCiekawe denko 😀 Standardowo znam tylko tusz z Wibo 😀
OdpowiedzUsuń