Witajcie! Nadszedł czas na kolejne duże denko, bo pustaki wyskakują mi już z szuflady ;) Olbrzymim zaskoczeniem tego denka będzie na pewno paletka cieni, która… spleśniała. Pierwszy raz miałam z czymś takim do czynienia, więc jeśli jesteście ciekawi, jak to wygląda, to zapraszam!
DENKO MARZEC 2016
1. SZAMPON KALLOS BANANOWY – wykończenie tego szamponu było osobistą tragedią dla mojego narzeczonego. Choćby nie wiem co się działo, ile przeprowadzek byśmy nie przeszli, to szampon bananowy zawsze był. Był jedynym stałym elementem znajdującym się w łazience. Gdy było smutno, gdy było źle, to szamponik bananowy zawsze był z nami. No może nie zawsze, ale przez jakieś półtorej roku, bo ma przecież aż 1L pojemności ;) Powiedziałam, że kupię nowy szamponik bananowy, żeby nie było mu smutno, ale mój ukochany odpowiedział: nie, bo się porzygam. Taki typ romantyka ;) A tak serio, to szampon miał w składzie SLS, więc stosowałam go raz na tydzień/dwa tygodnie, pachniał obłędnie słodkim bananem, ładnie nabłyszczał włosy i sprawiał, że były dociążone, a jednocześnie szybko się nie przetłuszczały. Kupiłabym ponownie, ale mnie partner wydziedziczy, gdy będzie musiał wąchać banana przez kolejne 1,5 roku :D
2. PŁYN MICELARNY BIODERMA SENSIBIO H20 – pisałam o nim niedawno tutaj. W skrócie jest to skuteczny i wydajny micel, którego (ze względu na wysoką cenę) opłaca się kupować na promocjach 1+1 gratis. Obecnie widziałam również w aptece DOZ ten micel o pojemności 250 ml w cenie 19.90 zł/szt. Kupiłabym ponownie w promocji.
3. MYDŁO SEYO ŻURAWINOWA MUFFINKA – pachnące słodko mydełko, które było bardzo przyjemne w użytkowaniu, nie wysuszało nadmiernie dłoni, ale też ich nie nawilżało. Może kupię ponownie.
4. EVREE RÓŻANY TONIK DO TWARZY – pisałam o nim dokładnie tutaj. Bardzo przyjemny tonik, który eliminuje uczucie ściągnięcia skóry twarzy po zabiegach lub jej myciu, jednocześnie przygotowuje skórę na kolejne etapy pielęgnacji. Atomizer pozwala na 100% wykorzystanie składników zawartych w toniku. Kupię ponownie.
5. BIELENDA HIMALAJSKA SÓL DO KĄPIELI – sól o w miarę przyjemnym składzie. Wolę produkty generujące pianę od różnorakich soli do kąpieli, ale to był produkt głównie dla mojego narzeczonego. Może kupię ponownie.
6. ZIAJA PASTA OCZYSZCZANIE LIŚCIE MANUKA – na początku bardzo mi się podobała, ale gdy moja skóra zaczęła być bardziej sucha zimą, to pasta stała się zbyt mocna. Fajny i wydajny produkt peelingująco-oczyszczający, ale bez szału. Nie kupię ponownie.
7. EVREE OLEJEK REVITA PERILLA – pełną recenzję olejku znajdziecie tutaj. Olejek nie zapychał, poprawiał napięcie mojej skóry, ale niestety nie nawilżał jakoś szczególnie. Myślę, że lepiej doceniłabym jego działanie za jakieś 5 lat, więc może kupię ponownie. Wolę Magic Rose i Essential Oils, bo lepiej odpowiadają na potrzeby mojej skóry ;)
8. BIELENDA ARGAN BRONZER – olejek opalający do twarzy. Szczegółową recenzję produktu znajdziecie tutaj. Bardzo polubiłam ten olejek, bo szybko „opalał” twarz jednocześnie ją nawilżając. Nie zapychał, nie robił jakiś dziwnych plam, był banalnie prosty i przyjazny w aplikacji. Kupiłam już ponownie.
9. L’BIOTICA BIOVAX LATTE/PROTEINY MLECZNE – bardzo polubiłam tę maskę, bo pachniała smakowitym waniliowym budyniem i pięknie odżywiała oraz dociążała włosy. Włosy były po niej bardziej błyszczące, wygładzone oraz zyskiwały nieznacznie na objętości. Stosowałam ją zarówno z czepkiem dołączonym do opakowania (nakładałam maskę na 30 min po myciu włosów) jak i jedynie na minutę przed płukaniem włosów i sprawdzała się równie dobrze. Obecnie używam Kallosa keratynowego, ale kiedyś na pewno kupię ponownie Biovax Proteiny mleczne.
10. FARMONA ZIMOWY KREM OCHRONNY DO TWARZY -20C PROTECT FACE – używałam go kiedyś, gdy jeszcze były silniejsze mrozy i nie używałam podkładów. Nie „wykończyłam” go, ale mija jego termin ważności. Nie był to krem pod podkład, raczej taki na wyjazd na narty ;) Nie kupię ponownie (bo nie jeżdżę na nartach :P).
11. BAWEŁNIANE CHUSTECZKI TAMI – wspominałam już o nich w ulubieńcach lutego. Twarz powinno się wycierać codziennie w świeży ręcznik, by nie przenosić bakterii z poprzedniego dnia. Takie jednorazowe chusteczki wydają się być do tego idealne – są chłonne, nie rwą się, ani nie rozwarstwiają. Ponadto na takim białym ręczniku świetnie widać, czy nasz demakijaż rzeczywiście był taki dokładny ;) Kupiłam ponownie.
12. LOTON OLEJ MAKADAMIA – olejek o dobrym składzie, ale kiepskim działaniu. Nie sprawdził mi się na włosach, bo nie działał nic a nic, więc szkoda mi było na niego czasu. Na ciele również szału nie było, bo moja skóra nie cierpi olejków (co innego twarz i włosy, które olejki kochają). Połowę wylałam, bo już nie miałam pomysłu co z nim robić ;) Poza tym miał naprawdę TRAGICZNE opakowanie – olejek wylewał się z niego nawet wtedy, gdy stał pionowo… Nie kupię ponownie.
13. BIELENDA BALSAM DO UST TROSKLIWA BRZOSKWINIA – nie wiem, co mnie podkusiło do zakupu tego balsamu, bo nie cierpię zapachu brzoskwini w kosmetykach, jogurtach, itp. Chyba myślałam, że nada moim ustom piękny kolor. Myliłam się, więc ten błyszczyk ląduje w śmietniku. Nie kupię ponownie wersji brzoskwiniowej.
14-16. MINIATURY PODKŁADÓW – zakupiłam je na wyprzedaży, bo to niezła okazja do testów. Niestety po jakimś czasie sprawdziłam po symbolu produkcji, że niektóre pochodzą z… 2011 roku. Także minęło im 5 lat! Wyrzucam bez testowania. Następnym razem sprawdzę datę przed zakupem ;)
17. LOVELY GLOSSY EYELINER – używałam go ponad rok temu, więc naprawdę nie pamiętam jak się spisywał. Nie kupię ponownie, bo już nie robię kresek ;)
18. CZEKOLADOWA WAZELINA – nie pamiętam jakiej jest marki (chyba Laura Conti?), ale byłą to zwykła wazelinka w puszce, która pachniała czekoladopodobnie. Wolę zwykłe wazeliny z apteki, więc nie kupię ponownie.
19-25. PRÓBKI – obraz mojej klęski… Przegapiłam ich daty ważności, bo nie wprowadzam takich pierdół do tabeli z datami ważności moich kosmetyków :P Najbardziej jestem zła za zmarnowanie próbek produktów Sylveco, bo markę bardzo lubię… Trudno, trzeba wyrzucić.
26. SKIN79 MASKA W PŁACHCIE I’M FIRMING – nie powiem, żeby przejawiała jakieś szałowe działanie, ale ładnie nawilżała, przyjemnie się ją nosiło i dobrze chłodziła :D Mam jeszcze drugą sztukę, bo były w promocji „dwie za 10 zł” czy jakoś tak ;) Może kupię ponownie, zastanowię się po zużyciu drugiej sztuki.
27. THE SECRET SOAP STORE KREM DO RĄK TRAWA CYTRYNOWA – przyjemny krem, jednak nie nadaje się „do torebki”, bo dłonie są po nim niemiłosiernie śliskie. Długo się wchłania, ale ładnie nawilża. W sam raz na noc ;) No i ma przyjemny zapach, niespotykany raczej w innych kremach. Może kupię ponownie, gdy znowu będzie w jakimś fajnym zestawie świątecznym.
28. MINIATURA ZAPACHU C-THRU PURE ILLUSION – w ogóle nie leżą mi zapachy tej marki, podobnie było i z tym. Nie kupię.
29. PŁATKI KOSMETYCZNE CAREA Z BIEDRONKI – jak zawsze wersja fioletowa, którą lubię najbardziej, bo się nie rozwarstwia. Kupiłam ponownie.
30. MYDŁO LINDA KIWI I ACEROLA – brzmi pięknie, ale po dłuższym użytkowaniu pachnie jedynie zwykłym mydłem. Zdecydowanie wolałam wersję kokos-pistacja. Nie kupię ponownie.
31. AVON KREDKA GLIMMERSTICK DIAMONDS BLACK ICE – kiedyś uwielbiałam te kredki, ale obecnie przeszkadzają mi w nich te drobinki, więc wyrzucam, bo po co ma leżeć i zajmować miejsce ;) Nie kupię ponownie.
32. LUMENE CC KOREKTOR – korektor-porażka. Zakupiłam go po przeczytaniu wpisu u Aliny Rose, w którym pisała, że korektor ten świetnie kryje wszystko pod oczami i w ogóle wygląda cud-miód. Prawda jest taka, że jest cholernie ciemny i pod oczy się kompletnie nie nadaje. Poza tym brzydko warzy się na skórze. Nie kupię, bo to była jedna wielka pomyłka.
33. PALETKA CIENI ESSENCE ALL ABOUT NUDE – tak, oto gwóźdź programu, czyli paletka, która „zakwitła” mi w toaletce. Nawet wolę sobie nie wyobrażać, co by było, gdyby taka pleśń pojawiła się najpierw na jaśniejszym kolorze i bym tego nie zauważyła (rzyg!). Naprawdę nabrałam olbrzymiego wstrętu do paletek tej marki. Ps. Zajrzałam do swojej magicznej tabelki w Excelu i 12 mies. od zakupu tej paletki minęłoby w kwietniu tego roku, więc paletka „zakwitła” przed czasem. Fuj, fuj, fuj, nie kupię!
34-37. PRÓBKI – krem na dzień Biolaven był całkiem ok, wersja na noc już mnie zapychała (jak wszystkie kremy na noc); masło do ciała Sephory było całkiem przyzwoite, ale bez szału (pachniało podobnie do produktów Dove czy Nivea, czyli neutralnie); kuracja z mocznikiem do stóp od Ziaji dobrze nawilżała stopy, więc byłam z niej zadowolona. Nie kupię jednak żadnego z tych produktów, bo ich nie potrzebuję.
38. YANKEE CANDLE CHRISTMAS COOKIE – miał pachnieć wanilią, cukrem i masłem, pachniał jakoś tak słodko-nijako aż do porzygu. Nie kupię ponownie.
39. YANKEE CANDLE CHAMPACA BLOSSOM – to ten wosk bez naklejki. Uwielbiam zapach Champaca Blossom, to dla mnie jeden z topowych zapachów od Yankee. Pachnie kwiatami magnolii. Boski, polecam wszystkim, bo świetnie odświeża pomieszczenie i nadaje mu taki „ekskluzywny” zapach perfum. Kupię ponownie.
40. YANKEE CANDLE CAPPUCCINO TRUFFLE – ani to cappuccino, ani trufle. Pachniał tak jakoś czekoladopodobnie, strasznie mnie zawiódł. Nie kupię ponownie.
41. YANKEE CANDLE VANILLA LIME – limonka jest w nim dość słodka, w sumie zapach zgodny z opisem, ale jakoś szczególnie go nie polubiłam. Nie kupię ponownie.
42. ESSENCES OF LIFE ALOES – pachniał dość nijako, może już się przeterminował, bo rok leży w szafce :P Nie kupię ponownie.
To już wszystko z denka marcowego, strzeżcie się spleśniałych cieni w toaletkach ;D
Ta wazelina z Laura Conti u mnie też się nie popisała, a jej zapach pseudo czekoladowy był okropny, natomiast z Bielendy wersja różana balsamu u mnie wysuszała usta:(
OdpowiedzUsuńja miałam chamską chemiczną maline i oprócz poręcznej tubki nicwiecej w tym balsami mi nie przypadło do gustu ;( a szkoda bo lubie Bielendę
UsuńNie straszcie, bo mam jeszcze wersję arbuzową ;)
UsuńUwielbiam Biodermę :)
OdpowiedzUsuńMa wiele zwolenniczek jak i przeciwniczek ;)
UsuńDziwna sprawa z tą paletką, jak mogła zapleśnieć skoro cienie są suche. Hmm
OdpowiedzUsuńNo i nie mam wilgoci w mieszkaniu, a paletka nigdy nie była w łazience :P
UsuńKwitnąca paleta - genialne :D Totalne zaskoczenie dla mnie, oby mi się nie przytrafiło. Właśnie dziś zdenkuję ten bananowy szampon z Kallosa - chwała niebiosom. Mam razem z litrową maską, początkowo byłam zapachem zachwycona, ale teraz właśnie wywołuje u mnie odruch wymiotny, ile można w końcu xD
OdpowiedzUsuńHaha, chyba każdy tak ma z Kallosem bananowym :D
UsuńCzekałam w napięciu na spleśniałą paletę:O mam inny balsam do ust Bielendy i też jest marny :/
OdpowiedzUsuńTo się doczekałaś, widok nie był zbyt miły :P
UsuńNa zakup litrowego szamponu jeszcze się nie zdecydowałam :D Ale mam maskę, która na początku pachnie genialnie, ale po 2 miesiącach jej stosowania mam dość zapachu :( Ziaja Manuka mnie również nie zachwyciła. Zainteresował mnie krem do rąk z masłem shea. No a z tą paletką to dziwna sprawa...
OdpowiedzUsuńSzamponu już nie mam, ale zakupiłam maskę bananową w mini wersji :D
UsuńOgromne denko. Pierwszy raz słyszę o paletce, która spleśniała.
OdpowiedzUsuń:*
Niestety, takie moje "szczęście" ;)
UsuńU nas tez stoi banan kalosa- maska i szampon. Dla mojej drugiej polowki. I on jednak barzdiej lubi maske niz szampon. Ale zapach uwielbia.
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy z tymi bananowymi Kalloskami :D
UsuńSzok z tą paletką! Później dziwić się, że mogą pojawiać się dziwne/niewyjaśnione alergie na skórze ;/
OdpowiedzUsuńDokładnie!
Usuńile zdenkowanych dobroci :)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego tym razem było ;)
UsuńSpleśniałe cienie - pierwszy raz widzę i słyszę :) Nigdy żaden kosmetyk mi nie zapleśniał, choć cieni Inglota używałam jeszcze długo po upływie daty ważności ;]
OdpowiedzUsuńMi też nigdy wcześniej ;)
UsuńNieźle Ci poszło. Nigdy się nie spotkałam z tym aby paletka mi spleśniała nawet dawno po terminie ważności. Aż strach kupowac cokolwiek z Essence...
OdpowiedzUsuńMam jeszcze drugą podobną paletkę, więc potrzymam ją z ciekawości, co będzie ;)
UsuńMam tą pastę z Ziaji ale czeka na swoją kolej :) dziś piereszy raz bede używać
OdpowiedzUsuńMoże Ci się spodoba :)
UsuńTeż lubię tego Biovaxa :) A tonik z Evree mnie zainteresował :) Nie spodziewałam się takiej historii z tą paletką, bo sama mam masę cieni z tej marki! :)
OdpowiedzUsuńJa również nie spodziewałam się pleśni na suchym produkcie ;)
UsuńDużo tego, zużywanie świetnie ci idzie! Mam jedną paletkę Essence, już z rok, na szczęście nie kwitnie, ale to inne odcienie ;)
OdpowiedzUsuńMoże tylko różowa zakwita na wiosnę :D
UsuńPastę z Ziaji i brzoskwiniowy balsam z Bielendy bardzo lubię, u mnie się sprawdziły :)
OdpowiedzUsuńWiadomo, że każdemu podoba się coś innego :))
UsuńAle ogrooomne denko! Micel Bioderma jak nigdy mnie nie kusił tak ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad jego zakupem, tyle osób go poleca... ;) Chusteczki do twarzy Tami też bardzo lubię (są teraz na promocji w Rossmanie ;)) Maskę Biovax miałam w 20 ml saszetce i kusi mnie teraz duże opakowanie :)
OdpowiedzUsuńMuszę jutro podjechać po te chusteczki ;)
UsuńBardzo fajne denko ;) pastę z ziaji uwielbiam, za to bioderma i szampon bananowy Kallos mnie nie zachwyciły ;/
OdpowiedzUsuńCzyli mamy na odwrót :D
UsuńUwielbiam szampon Kallos Banana! Nic mi tak nie wygładziło i dociążyło włosów, a jednocześnie nie spowodowało przetłuszczenia włosów. Na olejki Evree oraz Bielendy (także ten brązujący) mam ochotę od jakiegoś czasu, ale wciąż zużywam zapasy do buzi. Ale z tą paletką z pleśnią to nieźle wyszło!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak zapach Kalloska ;)
UsuńO fuj, co się stało z tą paletką :O Naprawdę nie wiem co by było, gdyby pojawiła się właśnie na jasnym cieniu - mogłabyś się nabawić jakiegoś uczulenia :O Tonik z Evree czeka u mnie w kolejce i już nie mogę doczekać się, aż zacznę go używać :)
OdpowiedzUsuńJuż jest też na jasnym cieniu, ale najpierw zakwitł ciemny :P
UsuńDużo tego :) Z Kallosa właśnie przerabiam maskę jagodową :)
OdpowiedzUsuńJagodowej nigdy nie miałam ;)
Usuńmuszę kolorówke uprzątnąć...
OdpowiedzUsuńDobry pomysł :D Ja szafę :P
Usuńweź o szafie mi nie przypominaj xd
Usuńbo pęka;D
Usuńluuubię evree :)
OdpowiedzUsuńJa również ;)
UsuńSporo tego :)Od dawna szukam bananowej maski Kallos, teraz do listy dodaję również szampon :)
OdpowiedzUsuńP.S. Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga :) Dodaje do obserwowanych i będę zaglądać częściej :)
Szampon jest naprawdę fajny :)
UsuńCałkiem sporo się tego uzbierało i niektóre rzeczy są bardzo fajne i dobrze wiedzieć że się sprawdzają, co do kwitnącej paletki to bez komentarza =D
OdpowiedzUsuńZakwitła na wiosnę i tyle :D
UsuńMiałam odlewkę maski bananowej z Kallosa i bardzo ja lubiłam, obecnie mam wersję czekoladową - boska. Na szampon bym się skusiła, ale pojemność mnie przeraża. Biodermę miałam kiedyś, ale nie zachwyciła mnie na tyle, aby wydawać na nią tyle pieniędzy. Znam równie dobre, a jednak dużo tańsze micele.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę, aby paleta spleśniała...
Mam maskę czekoladową z Kallosa, ale jeszcze nie otwierałam ;)
UsuńPaletka dała czadu fuuj ;p bawełnianych chusteczek jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPaletka naprawdę mnie zaskoczyła :P
Usuńsporo tego.
OdpowiedzUsuńSandicious
No wyjątkowo sporo ;)
UsuńWielkie denko :) Ten szampon bananowy niezwykle interesujący :D
OdpowiedzUsuńSzampon bananowy to podstawa ;))
UsuńPaletki lepiej unikać :P
OdpowiedzUsuńJa pasty z Ziai bardzo nie polubiłam ;/
OdpowiedzUsuńJa pasty z Ziai bardzo nie polubiłam ;/
OdpowiedzUsuńJa pasty z Ziai bardzo nie polubiłam ;/
OdpowiedzUsuńU mnie też szału nie było ;)
UsuńNie znamy nic oprócz Ziaji, pasta u nas też na początku wywoływała zachwyt ale już teraz skóra źle na nią reaguje :/
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie ;)
UsuńTak półżartem w temacie paletki - przynajmniej miała naturalny skład, bo na czystej chemii to i grzyb nie wyrośnie ;)
OdpowiedzUsuńMasz 100% rację :D Mogłam posadzić rzeżuchę :D
Usuńteż skusiłam się na tonik z evree, ale do cery mieszanej, na razie jestem z niego zadowolona
OdpowiedzUsuńJeśli dobrze pamiętam, to on niestety ma alkohol w składzie :P
Usuńo ludzie ta paletka :o Muszę zaobserwować swoją bo też mam jedną z nich, z tej serii All about.. :x I przy okazji fajny pomysł z tą tabelką kiedy kupiło się kosmetyki, podkradnę sobie ten pomysł, świetny ! :D
OdpowiedzUsuń_________________
miksologia-urodowa.blogspot. com - Zapraszam! :)
Mam również drugą paletkę Essence i z ciekawości będę ją obserwować - ciekawe co z niej wyrośnie :D :D
Usuńhmmm do tej paletki musiała się jakaś wilgoć dostać i przy zamkniętym pudełku jak parowała mogła dać efekt że spleśniała heh przynajmniej tak mi się wydaje. Olejek bielendy brązujący również sama ponownie kupie :) Pasta z ziaji mnie niesamowicie wysuszyła choć jako tako nie zrobiła mi krzywdy. Z tych próbek sylveco miałam balsam myjacy nic specjalnego :P szampon odbudowujący rewelacja! a ten krem rokietnikowy też jest super choć po aplikacji byłam przerażona bo miałam żółta mordunie jak bym żółtaczki się nabawiła :P ( ale to taką konkretnie żółtą ) ale po 20-30 min kolor się wchłonął po aplikacji .."nałóż i nie wychodź z domu :P " citru uwielbiam te ciemno zielone :) resztę produktów znam jakieś się u mnie przewinęły ale nie pamiętam czy były dobre czy nie :) a kilka jest takich na które od dłuższego czasu mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale paletki cieni nie mają u mnie kontaktu z wilgocią :p Co innego produkty do pielęgnacji w łazience ;)
Usuńznam tlyko Ziajkę z manuka i uwielbiam tę pastę ;) ale w sumie nawet zimą jakos nie zauważyłam, żeby mi coś złego robiła :)
OdpowiedzUsuńPewnie zależy od rodzaju cery ;)
UsuńOd razu przewinęłam, żeby zobaczyć, jaka to paletka. Masakra, aż ciężko uwierzyć :D Feee
OdpowiedzUsuńPoluję na ten tonik różany z Evree, ale u mnie w Rossmannie go nie ma :(
Jest w Naturze :)
UsuńOMG straszne rzeczy z tą paletką o_O
OdpowiedzUsuńnajbardziej zaciekawił mnie olejek opalający od Bielendy :-D
Całkiem fajny, ale składu pewnie nie polubisz ;)
Usuńhehe ciekawa sprawa z paletą Essence :D
OdpowiedzUsuńZakwitła na wiosnę :D
Usuńale ogrom :D ja z Kallosa banana uwielbiam, ale maskę! a spleśniałej paletki jeszcze u siebie nie miałam :P
OdpowiedzUsuńMaskę już też zakupiłam :D
UsuńCHAMPACA BLOSSOM miałam super zapach też chętnie wrócę do niego. CAPPUCCINO TRUFFLE to pachnie jak taka wystygła tania kawowa lura z domieszką czekolady podłej jakości ble...VANILLA LIME miałam dawno temu i szczerze powiedziawszy nie koniecznie pamietam ten wosk
OdpowiedzUsuńKawowa lura to idealne określenie :D
UsuńSpore denko, kilka produktów mnie zainteresowało :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy ;)
Usuńświetne produkty, dosłownie je wykończyłaś!
OdpowiedzUsuńDyed Blonde
Czasami lepiej wyrzucić niż wykończyć :D
UsuńMnie to w ogóle te cienie Essence zawsze się obrzydliwe wydawały, jak widziałam je w tych poodgrzewanych żarówkami szafach drogerii.
OdpowiedzUsuńO moja ulubiona maska Biovax, dawno nie miałam.
Na tak duży szampon to bym się nie skusiła, mi się zapachy szybko nudzą.
Olejki Loton mnie nie kusiły bo sprzedawane w biedronce, taniocha i tyle, wolę się przejść do zielarskiego po olej sprawdzonej firmy np. Etja.
Niestety, ale większość kosmetyków w drogeryjnych szafach jest na maxa podgrzewanych :/
UsuńBioderma i Ziaja to już klasyka gatunku. :D
OdpowiedzUsuńA reszty nie znam- aż niemożliwe. ;)
Też tak często mam, że oglądam duże denko i niczego nie znam ;)
UsuńUdało mi się w tym miesiącu :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam płyny micelarne z Biodermy, choć wersja Sebium, czyli zielona sprawdza się u mnie ciut lepiej niż ta :)
OdpowiedzUsuńSporo tego zużyłaś, ale bardzo fajnych kosmetyków- ciekawe co nie które :) paletka zaskoczyła mnie nic mi nigdy nie urosło, ale próbki trafiłam o dziwnym zapachu co zniechęca do zakupu pełnego kosmetyku ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie ten balsam do ust z Bielendy był obrzydliwy i w smaku i w zapachu (strasznie chemiczny aromat). Dodatkowo miałam wrażenie, że wysuszał usta.
OdpowiedzUsuńCo do mydła Linda - mam teraz wersję miodowego melona i karamboli. Stwierdzam, że zdecydowanie wolę wersję tą, którą zużyłaś :)
Faktycznie strach używać Essence
OdpowiedzUsuń