Witajcie! Byłam przekonana, że denko sierpniowe nie będzie zbyt liczne, ale jak zawsze rzeczywistość okazała się być inna ;) A wszystko przez kolejne porządki w kolorówce, ponieważ jak na blogerkę urodową NIE przystało, zaczynam wyzbywać się kolorówki, której nie używam. Minimalizm, minimalizm i jeszcze raz minimalizm – to będzie na pewno temat przewodni w najbliższym czasie. A teraz zapraszam na kolejne denko, w tym na spleśniałą kredkę do brwi...
DENKO SIERPIEŃ 2016
EVREE X-TREME VOLUME SHAMPOO – mam co do niego mieszane uczucia. Po pierwszym użyciu wywołał u mnie niesamowity wręcz wysyp łupieżu. Dawno czegoś takiego nie doświadczyłam. Później używałam go sporadycznie (raz na dwa tygodnie?) i raz miałam po nim włosy przyklapnięte, a raz faktycznie dodawał objętości. Najlepiej sprawdzał się wymieszany z Babydream, ale przecież nie będę się ciągle bawić w mieszanie… Szampon zawiera w składzie SLES i keratynę. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
BALEA SUMMER GARDEN ŻEL DO GOLENIA – żel o zapachu mango. Skoro pachnie mango, to już ma u mnie plus i teoretycznie powinno być już tylko z górki, ale nie było… Trafił mi się jakiś trefny egzemplarz, ponieważ pianka była strasznie gęsta, zapychała maszynkę i koniec końców ekspresowo się zużyła. Miałam już wersję jagodową, obecnie mam grapefruitową i takie cuda nie mają miejsca. Wersji Summer Garden NIE KUPIĘ PONOWNIE, choć pachniała pięknie.
THE BODY SHOP PEELING MORINGA – jak dobrze, że się skończył… O produktach z serii Moringa pisałam tutaj. O ile masło do ciała było moim hitem (wyląduje w kolejnym denku), to peeling był po prostu okropny… Po pierwsze, nie pachniał moringą, tylko glinką lub jak kto woli – cementem. Cała łazienka potem śmierdziała. Po drugie, można było się nim co najwyżej pogłaskać, o peelingowaniu nie było nawet mowy. Drobinki zawarte w produkcie były nikłe, a cała ta „papka” była okropnie tłusta. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
PUDRY MINERALNE PIXIE – testowałam je w zeszłym roku, strasznie mnie zapchały, więc najwyższa pora je wyrzucić, bo i tak ich nigdy więcej nie użyję. NIE KUPIĘ.
WIBO MAKE UP BOX – paletka błyszczących cieni, które były naprawdę w porządku, nie wyglądały tandetnie na powiekach, ale na co dzień nie używam takich odcieni, więc najwyższa pora się rozstać. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
BIELENDA EXPERT CZYSTEJ SKÓRY KOJĄCY PŁYN MICELARNY – najlepszy płyn micelarny ever! Pisałam o nim tutaj. Jest delikatny, ale naprawdę skuteczny. Domywał nawet makijaż oczu. Ponadto, co najbardziej mnie zaskoczyło – naprawdę nawilżał skórę! Jest to zdecydowanie mój ulubieniec i przebił działaniem nawet słynnego różowego Garniera. Idealny dla suchych i wrażliwych cer. KUPIĘ PONOWNIE.
CIEN KREM DO RĄK OLEJEK MIGDAŁOWY I MASŁO SHEA – spodziewałam się po nim dość mdłego słodkawego zapachu, ale zapach okazał się być naprawdę świeży z lekką ogórkową nutą. Niestety, krem działanie miał średniawe, co najwyżej nadawałby się do letniej pielęgnacji, ale nic poza tym. Nie był treściwy i nie nawilżał zbyt mocno, ale nie był bublem. Ot, taki średniaczek za 3 zł z Lidla. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
CIENIE SENSIQUE VELVET TOUCH (141, 142) – dwa cienie w szalonych miętowo-turkusowych odcieniach. Minęła ich data ważności, używałam ich kiedyś jedynie jako akcentu na powiekach. Ciężko coś o nich więcej napisać. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
NACOMI OLEJ JOJOBA – uwielbiam olej jojoba (obojętnie jakiej marki), używam go już od ponad dwóch lat w swojej pielęgnacji twarzy. O swojej pielęgnacji tym olejem pisałam tutaj. Olej jojoba pozwala na regulację wydzielania sebum. KUPIŁAM PONOWNIE.
BIELENDA SUPER POWER SLEEPING MEZO MASK Z KWASAMI – używałam tej maski zeszłej jesieni, a że ma krótką datę ważności od otwarcia i opakowanie dziwnie napęczniało w trakcie „leżakowania” w szafie, więc wolę ją wyrzucić. Maska bardzo ładnie wygładzała skórę, dobrze złuszczała, bardzo ją lubiłam. Poza tym uwielbiam maski całonocne ;) KUPIĘ PONOWNIE, choć pewnie nigdy tak dużego opakowania do końca nie zużyję…
NIVEA SUN PROTECT & BRONZE SPF 20 – mleczko do opalania, którego używałam w zeszłym roku. Nie wiem, dlaczego zostawiłam używane mleczko w szafce na kolejny rok, ponieważ nie powinno się tego robić. Otwarte mleczko z filtrem nie działa w kolejnym roku po otwarciu zwłaszcza, że na plaży zawsze narażone jest na niesprzyjające warunki pogodowe. Mleczko jak mleczko, szału nie robiło. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
NUXE REVE DE MIEL KREM DO CIAŁA Z MIODEM I OLEJAMI ROŚLINNYMI – miniatura, którą zabrałam ze sobą na wakacyjny wyjazd. Co tu dużo mówić – działał przeciętnie. O ile nawilżenie oceniłabym jako dobre, to już sam zapach i długi czas wchłaniania raczej do mnie nie przemówił. NIE KUPIĘ.
ISANA MYDŁO W PŁYNIE SUMMER FEELINGS – jak każde mydełko Isany może uczulać wrażliwców i przesuszać dłonie. Mi tradycyjnie krzywdy nie robi, pachnie obłędnie owocowo z lekką kwaskowatą nutą. Bardzo polubiłam. KUPIĘ PONOWNIE.
MYDŁO LINDA GARDENIA – jedynym jego plusem jest brak wysuszania dłoni i duży gabaryt. Zapachy tej serii nie powalają, są mocno średnie. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
MAYBELLINE COLOR TATTOO SHADY SHORES - trzem cieniom spośród mojej kolekcji minęła właśnie data ważności. Shady Shores to złoto połyskujące na zielono, więc raczej zbyt często aktualnie go nie używam. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
MAYBELLINE COLOR TATTOO PERMAMENT TAUPE – odcień znany z tego, że nadaje się również do podkreślania brwi. Poza tym jako jeden z niewielu odcieni ma matowe wykończenie. KUPIĘ PONOWNIE.
MAYBELLINE COLOR TATTOO INFINITE WHITE – cień w białym połyskującym odcieniu. Nadawał się jedynie w wewnętrzne kąciki oczu, a obecnie nie chce mi się bawić w ich podkreślanie, wiec NIE KUPIĘ PONOWNIE tego odcienia.
BELL RÓŻE 2SKIN POCKET (051, 053) – róże, których używam od lat. Uwielbiam je za dobrą pigmentację, trwałość i matowe wykończenie. Róże nie robią plam w trakcie aplikacji i są bardzo tanie. Już KUPIŁAM PONOWNIE oba te odcienie.
LOVELY EYE BRIGHTENER – rozświetlacz w kredce. Odchodzę od używania „grubych” kredek w makijażu. Ta wybitna nie była, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE.
LOVELY EYE SHADOW PENCIL – kredka strasznie zbierała się w załamaniach powiek. NIE KUPIĘ PONOWNIE.
LAKIER BELL AIR FLOW – trochę już zalega w moich zbiorach, więc pora się go pozbyć . Lakiery z tej serii dobrze się u mnie sprawdzały. Nie używam już tego typu odcieni, więc NIE KUPIĘ PONOWNIE.
BEBEAUTY LONG LASTING NAIL ENAMEL – na pazurkach utrzymywał się przeciętnie, choć miał ładny kolor. Rzadko maluję pazurki, więc raczej NIE KUPIĘ PONOWNIE.
ODŻYWKA DO RZĘS BODETKO LASH – pisałam o niej tutaj. Krzywdy mi nie wyrządziła, rzęsy dobrze po niej rosły i specjalnie mocno nie wypadały. MOŻE KUPIĘ PONOWNIE, bo ma bimatoprost, którego chciałabym unikać.
ESTEE LAUDER SUMPTUOUS INFINITE – naprawdę dobra maskara, używałam jej bardzo długo pomimo tego, że była to jedynie miniatura. Na rzęsach możecie podejrzeć ją tutaj. Gdy w Douglasie pojawią się znowu podobne zestawy miniatur, to na pewno KUPIĘ PONOWNIE.
CIELISTA KREDKA DO OCZU PAESE – kolor miała ładny, ale na linii wodnej trzymała się średnio, dlatego NIE KUPIĘ PONOWNIE.
ESSENCE EYEBROW DESIGNER „BROWN” – pora na gwóźdź programu, a w sumie gwóźdź do trumny marki Essence… Oto kolejny produkt tej marki, który mi spleśniał! I żeby nie było wątpliwości – kredkę kupiłam niedawno, ok. 2-3 miesiące temu, jakiś czas jej używałam, a później miesiąc przeleżała w szufladzie. Gdy po miesiącu chciałam jej użyć o mało nie puściłam pawia… kredka cała obrosła pleśnią. Wcześniej to samo spotkało mnie ze strony paletki cieni marki Essence. Oficjalnie ogłaszam więc, że NIE KUPIĘ JUŻ PRODUKTÓW TEJ MARKI. Spleśniałą paletkę możecie podejrzeć tutaj.
CATRICE VELVET BROW POWDER ARTIST – puder do brwi w formie „pisaka”. W trakcie użytkowania z gąbeczki znajdującej się na końcu wydobywa się puder, który barwi nasze włoski. Nie jest to aplikator precyzyjny i produkt raczej osiada jedynie na włoskach, a nie na skórze. Będzie to kosmetyk dobry dla osób, które chcą jedynie nadać kolor swoim brwiom, a nie korygować ich kształt. Lubiłam puder w połączeniu z jakąś kredką do brwi, ale nie wiem, czy dalej będzie chciało mi się w to „bawić”, więc MOŻE KUPIĘ PONOWNIE.
L’BIOTICA BIOVAX JEDWAB W PŁYNIE – stosowałam go wiosną na końcówki włosów. Wydawało mi się, że ładnie je zabezpiecza, ale ostatecznie byłam zmuszona ściąć włosy, tak bardzo były zniszczone. Mam mieszane uczucia co do tego typu produktów. Póki co NIE KUPIĘ PONOWNIE.
YANKEE CANDLE LEMONGRASS & GINGER – wosk pachnie tak, jak się nazywa, czyli trawą cytrynową i imbirem. Bardzo podobał mi się ten zapach, był wyrazisty, ale nie powodował bólu głowy. Świetnie odświeżał zapach pomieszczeń. KUPIĘ PONOWNIE.
BAZA POD CIENIE ARTDECO – naprawdę świetna baza, katowałam ją niemal dzień w dzień, co zresztą widać po stanie opakowania ;) Bardzo dobrze utrzymywała cienie na mojej opadającej i „tłustej” powiece. KUPIĘ PONOWNIE.
CLARINS MULTI-ACTIVE JOUR – próbka kremu, który naprawdę przypadł mi do gustu. Może nie nawilża jakoś nadzwyczajnie, ale cudownie wygładza skórę i makijaż leży na niej idealnie. Ponadto krem ten mnie nie zapchał, a używałam go niemal tydzień. MOŻE KUPIĘ.
COLLISTAR ENERGETIC ANTI-AGE CREAM – parafina, parafina i jeszcze raz parafina. Okropnie mnie zapchał po jednym użyciu, totalna porażka… NIE KUPIĘ.
Tak wyglądało sierpniowe denko. Jeśli dotrwaliście do końca, to życzę miłego wieczoru ;))
O fu, nigdy mi się nie zdarzyło, żeby kosmetyk mi spleśniał.
OdpowiedzUsuńDla mnie to też coś nowego :O
UsuńPoza produktami Essence też nigdy mi się to nie zdarzyło :P
UsuńO rany, ale masz z tymi Essence! Masakra
OdpowiedzUsuńAż strach otwierać produkty :P
UsuńSporo tego zużyłaś. Pamietam Twój wpis o paletce Essence, masakra. Ja już dawno nie kupowałam ich produktów.
OdpowiedzUsuńJa niestety również nie mogę zapomnieć tej paletki :P A teraz jeszcze ta kredka... Kiedyś nie miałam problemów z produktami Essence, może zmienili składy :/
UsuńSpore denko, też ostatnio robiłam porzadki w moich kosmetykach i kilka z kolorówki poszło w kosz w tym też resztka bazy Artdeco, która mi zastygła na kamień, muszę kupić nową :)
OdpowiedzUsuńOstatnio maniakalnie porządkuję swoją przestrzeń, bo zbyt dużo rzeczy mi się nazbierało ;) A tak swoją drogą, to uwielbiam denkować produkty :D
UsuńWidzę, że sporo produktów nie przypadło Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńW sumie sierpniowe denko, to były bardziej "czystki" niż zużycia ;) Za to od razu na początku września zużyłam resztki kilku ulubieńców, więc denko będzie bardziej pozytywne ;)
UsuńMiałam te róże z Bell i u mnie spisały się rewelacyjne ;)
OdpowiedzUsuńUżywam ich od lat :)
UsuńOlejek jojoba też planujemy kupić.
OdpowiedzUsuńNo... kredka i cienie z pleśnią robią wrażenie... negatywne oczywiście :P
Szokujące wrażenie ;)
UsuńGiga denko :D Ja mam żel do golenia Balea, ale jeszcze nie używałam, jestem ciekawa jak spisze się u mnie :D
OdpowiedzUsuńOby jak najlepiej :D
UsuńPokaźne denko ;)
OdpowiedzUsuńTakie jakieś czystki wyszły ;)
Usuńznam tylko maskę Bielenda i denerwuje mnie to przylepianie się twarzy do poduszki w nocy, ale dla efektu warto czasem sobie o niej przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńTrzeba cierpieć, żeby być piękną ;)
UsuńTeż włączyłam olej jojobę do pielęgnacji skóry i już jestem zadowolona z pierwszych efektów.
OdpowiedzUsuńJa na razie odstawiłam... z lenistwa :P
Usuńuwielbiam twoje denka:) artdeco zamierzam nabyc kiedys:) ale chetnie bym wypprobowala mala probke
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Nie spotkałam się jeszcze z próbką bazy ArtDeco, ale markę widzę głównie on-line :)
Usuńo tym płynie micelarnym z bielendy czytałam już kilka pozytywnych recenzji
OdpowiedzUsuńW tym być może moją ;)
UsuńPierwszy raz w życiu widzę spleśniałą kredkę (!)
OdpowiedzUsuńJa również, więc coś tu mocno nie gra :P
UsuńPrzewijałam cały post, żeby odnaleźć spleśniałą kredkę, a potem dopiero cofnęłam się do góry i zaczęłam czytanie :D
OdpowiedzUsuńMicel i maskę z Bielendy chcę wypróbować :)
Pewnie też bym tak zrobiła :D A jeśli chodzi o Bielendę, to mają dużo dobrych produktów :)
UsuńTa maska z Bielendy mi się podoba
OdpowiedzUsuńMi również, ale nie da się jej zużyć :D Przynajmniej ja aż tyle kwasów nie potrzebuję ;) Co nie zmienia faktu, że jest naprawdę dobra :)
UsuńPlyn z bielendy bardzo lubie ;-)zmywa fajnie i dokladnie
OdpowiedzUsuńI jest delikatny dla skóry :)
UsuńBardzo lubię oleje Nacomi:)
OdpowiedzUsuńJa również - są tanie i dobre :)
UsuńThis is such a great post! Have a nice day:)
OdpowiedzUsuńirenethayer.com
z tą pleśnią mega mnie zaskoczyłaś, jestem makijażystką i nigdy z żadnym produktem tak mi się nie stało
OdpowiedzUsuńWidocznie nie miałaś tych "cudownych" produktów ;)
Usuńprodukty Nacomi kocham :0 mam olejek z Avocado ale jojoba nie miałam, myślałam że produkt z the body shop się sprawdzi, ja teraz testuję maseczkę do twarzy bo udało mi się zostać ich testerką ale jeszcze ją testuje. Widzę że sporo produktów cię zawiodło szkoda ale muszę przyznać że denko jest spore u mnie też będzie duzo ale nie mogę się za brać coś na ten post :P
OdpowiedzUsuńPeeling Moringa The Body Shop mnie zawiódł, ale za to masło z tej serii jest najlepszym masłem, jakie miałam :) Już je zdenkowałam, więc pojawi się we wrześniowym denku, które chyba będzie bardziej udane ;)
Usuńcienie z wibo są masakrycznej jakości. miałam ową paletkę i wyrzuciłam ją
OdpowiedzUsuńDla mnie były ok, ale stosowałam je na inne cienie, a nie solo, więc może dlatego ;)
UsuńOlej jojoba koniecznie muszę włączyć do swojej pielęgnacji :) O kurcze essence nieźle spadło na dno ;p
OdpowiedzUsuńMoże Essence zmieniło składy na "bardziej naturalne" i stąd takie wykwity :P
UsuńBrązowy cień Maybelline Color Tatoo używałam, tak jak piszesz, do podkreślania brwi, bardzo go lubiłam :) Spore denko :)
OdpowiedzUsuńCiężko jest zużyć te cienie od Maybelline - jednego używam niemal codziennie od kilku miesięcy jako bazy pod cienie, a ubytek jest minimalny :P
UsuńDużo bubli :( Dobrze wiedzieć...
OdpowiedzUsuńA z tą kredką to masakra jakaś! :o Ja w ogóle jestem zaskoczona jak takie produkty mogą "pleśnieć" :/
To wyobraź sobie moją minę, gdy zamiast ciemnobrązowego rysika ujrzałam... biały :P
UsuńSpleśniała kredka, no u Ciebie to zawsze jakieś smaczki :D
OdpowiedzUsuńTakiego już mam "farta" w życiu ;))
UsuńBazę z ArtDeco odkryłam dopiero niedawno ;)
OdpowiedzUsuńWow, też dziwna sprawa :/
OdpowiedzUsuńSame mało znane mi produkty. Boże spleśniała kredka? Ile oni ją trzymali, że spleśniała, chyba nie zdecyduje się na tę markę :)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze najwieksze denko ever, po drugie przerażają mnie te spleśniałe kosmetyki, musze je przejrzeć u siebie ;o
OdpowiedzUsuńMam tą paletkę z Wibo i także chyba poleci do kosza, bo niestety nie sprawdziła się u mnie.. A ta spleśniała kredka... wow! Pierwszy raz spotykam się z sytuacją by z kosmetykiem tej marki stało się takie coś! ;/
OdpowiedzUsuńMam te cienie z Maybelline tylko w matowych kolorach (brązy i eden prawie fioletowy) i bardzo je lubię :) Posiadam też sporą ilość lakierów z Bell ale niestety połowa to masakra :/
OdpowiedzUsuńAle porządki zarządziłaś :) Ja muszę się w końcu skusić na maskę z Bielendy bo uwielbiam tą serie.
OdpowiedzUsuńDramat z pleśnią! Masakra jakaś!!Fuj!
OdpowiedzUsuńNo no, sporo produktów wylądowało w koszu. Przydałyby mi się takie czystki w kolorówce.
OdpowiedzUsuńO matko nigdy mi się nie zdażyło żeby jakiś kosmetyk mi spleśniał.Denko godne podziwu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń